Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dłuższe trasy, krótsza starość

Jerzy Filipiuk
Leszek Piekło: Im dłużej człowiek jest czynny zawodowo i aktywny fizycznie, tym krótsza będzie jego starość
Leszek Piekło: Im dłużej człowiek jest czynny zawodowo i aktywny fizycznie, tym krótsza będzie jego starość Fot. Paweł Piekło
Góry mają wszystko to, co kocham: piękną przyrodę, wspaniałe krajobrazy, nieprzewidywalną pogodę - mówi 67-letni krakowianin Leszek Piekło. W 38 dni przeszedł ponad 1000 km, dwa razy pokonał Główny Szlak Beskidzki

Główny Szlak Beskidzki to najdłuższy szlak w polskich górach. Według PTTK, liczy 519 km. Wiedzie od Ustronia w Beskidzie Śląskim do Wołosatego w Bieszczadach (lub na odwrót). Przebiega przez 3 województwa, 11 powiatów, 30 gmin, 7 miast, 8 pasm górskich i 4 parki narodowe. Został wytyczony w okresie międzywojennym. Nosi imię Kazimierza Sosnowskiego, profesora Akademii Handlowej w Krakowie, jednego z najwybitniej- szych polskich propagatorów turystyki pieszej.

Pierwszy w historii

Strona PTTK podaje, że diamentową Odznakę Turystyczną GSB, przyznawaną od 2010 roku za przejście całego GSB w czasie nie dłuższym niż 21 dni, otrzymało 359 osób. - Nikt jednak nie pokonał GSB bez dnia odpoczynku w obie strony - zauważa Leszek Piekło i dodaje: - Nie znalazłem informacji, by ktoś tego dokonał przede mną.

Na wyprawę swego życia wyruszył 20 sierpnia ze wsi Wołosate. Trasa wiodła przez Bieszczady (m.in. Ustrzyki Górne, Smerek, Cisnę, Komańczę), Beskid Niski (Rymanów-Zdrój, Iwonicz-Zdrój), Beskid Sądecki (Krynica-Zdrój, Rytro, Krościenko nad Dunajcem), Gorce (Turbacz, Rabka-Zdrój), Beskid Żywiecki i Makowski (Jordanów, Babia Góra, Jaworzyna, Węgierska Górka) i Beskid Śląski (Barania Góra, Ustroń). Szlak ten pokonał w ciągu 19 dni. Tyle samo czasu zajął mu powrót.

W lipcu troje młodych ludzi przeszło GSB w 9 dni, 16 godzin i 3 minuty. W 2013 roku Maciej Więcek... przebiegł ten szlak w czasie 4 dni, 18 godzin i 50 minut! Tego ostatniego wspierała ekipa, która miała do dyspozycji m.in. auto terenowe, zwożąc biegacza awaryjnie ze szlaku, gdy słaniał się na nogach i upadał.

Pan Leszek, pokonując szlak samotnie, nie myślał o biciu rekordów. - Chciałem sprawdzić samego siebie - mówi. - Czy jest realne przejść ponad 1000 kilometrów w określonym czasie? Jak wytrzymam tak długi dystans kondycyjnie i zdrowotnie?

Dla syna przyjaciela

Urodził się w 1949 roku w Kańczudze. Ukończył krakowską Akademię Rolniczą (ekonomika produkcji) i AGH (psychologia biznesu i przedsiębiorczości). Jest inżynierem mechanikiem. Kiedyś zarządzał dużymi zespołami pracowniczymi, dziś jest doradcą ds. technicznych w jednej z krakowskich firm.

Za młodu trenował podnoszenie ciężarów w Wisłoce Dębica. Po górach chodzi od pół wieku. Głównie polskich, choć ma za sobą górskie „spacery” na Słowacji i w Szwajcarii. Poza tym pływa, nurkuje, jeździ na rowerze i nartach, uprawia nordic walking. Od 3 lat jest członkiem Krakowskiego Klubu Morsów „Kaloryfer”. W 2014 roku przepłynął w poprzek Wisłę w Warszawie w temperaturze 3 stopni. W przerębli w temperaturze ok. 1 stopnia spędził pół godziny.

Żona Lucyna, choć studiowała geografię na UJ, nie dała się namówić na górskie wyprawy. Tymi zaraził natomiast synów: Krzysztofa i - zwłaszcza - Pawła. Obaj krótko towarzyszyli ojcu na trasie GSB.

Swą wyprawę zadedykował pamięci narciarza wysokogórskiego Aleksandra Ostrowskiego, który zginął 25 lipca 2015 r. w Karakorum na stoku Gaszerbrum II. - Był synem mojego przyjaciela Piotra. Zginął podczas próby zjazdu na nartach do bazy - mówi pan Leszek.

Do wyprawy przygotowywał się przez trzy lata. Wielokrotnie przemierzał poszczególne odcinki trasy, sprawdzał miejsca, w których miał się zatrzymać na noclegi, poznawał ich gospodarzy, orientował się, gdzie i co będzie mógł jeść, gdzie zrobi zakupy.

Nie może, ale musi!

Przez poprzednie trzy lata co roku pokonywał ok. 1000 km. Tym razem taki dystans miał przejść w 38 dni. Poddał się więc ostremu reżimowi treningowemu. Zwłaszcza od kwietnia do lipca. Jak wyglądał wtedy jego tydzień? Dwa zajęcia na siłowni z trenerem personalnym Wojciechem Bartoszkiem, basen, 30 km nordic walking w ciągu 5 godzin, 10 km nordic walking z 20-kg plecakiem w 1,5 godziny i jazda na rowerze od 30 do 150 km w ciągu dwóch dni.

Dlaczego maszerował właśnie w sierpniu i wrześniu? - Bo to była pora mniej burzowa, nie było bardzo wysokich temperatur - choć ja je dobrze znoszę - i były w miarę długie dni - wyjaśnia. Najniższa temperatura na trasie wynosiła 0, a najwyższa 32 stopnie. Ulewa (7-godzinna!) dopadła go, gdy szedł ze Smereka do Cisnej. Miał na sobie koszulę i krótkie spodenki...

Ze sobą zabrał m.in. GPS, mapy (- Choć szlak znam doskonale i mam bardzo dobrą pamięć topograficzną - mówi), ubrania, obuwie, kosmetyki do... stóp (- To najważniejszy element bagażu, bo zabezpiecza przed odparzeniami i pęcherzami - przekonuje), żywność (m.in. owoce kandyzowane i suszone wędliny, w tym kabanosy, bo mają dużo białka), wodę z suplementami diety dla sportowców.

- Często osoby idące w góry zabierają ze sobą rzeczy, o których mówią, że mogą się przydać. A ja wyznaję zasadę: biorę to, co musi się przydać. Bo jeśli coś tylko może się przydać, to znaczy, że można się bez tego obyć. Bagaż nie powinien ważyć więcej niż 10-15 procent naszego ciała. Ja miałem 12-kilogramowy - informuje.

Whisky na półmetku

Podczas wyprawy stracił na wadze 11 kg, więcej niż przewidywał. - Zakładałem, że to będzie 6-7 kilogramów. Chciałem stracić wagę, ale nie siły, bo te mi były cały czas potrzebne - zaznacza. Dziennie wydalał 3-4 litry płynów, dlatego wieczorami uzupełniał je, wypijając m.in. co najmniej dwa piwa. Na szklaneczkę whisky pozwolił sobie w Ustroniu, na półmetku marszu.

Codziennie wieczorem kontaktował się telefonicznie z żoną lub synami. Dzięki temu jego rodzina wiedziała, że wszystko jest ok. Korzystał też z Facebooka i poczty elektronicznej, ale nie interesował się tym, co się dzieje w kraju i na świecie.

Na trasie nie spotkał żadnych groźnych zwierząt. Widział jelenie i lisy, w rejonie Smereka słyszał głos niedźwiedzicy i jej małego. Spotykał miłośników pieszej turystyki; o dziwo, więcej pań (często maszerujących samotnie) niż panów. Rozmawiał m.in. z lekarkami z Katowic i mężczyzną, który prawdopodobnie był księdzem. Parze z Gdańska doradził, by część rzeczy z bagażu ważącego aż 22 kg odesłała do domu; przeszli ok. 350 km, ale przerwali marsz, bo gdańszczanka odczuwała ból biodra i kolana.

Kryzysów nie było

Średnio dziennie pokonywał ok. 25 km. Ale były dni, w których przeszedł ,,tylko” 17 km i aż 44 km. O czym wtedy myślał?

- Gdy się biegnie maraton, to nie można myśleć o czymś innym. Ja tak nie miałem. Mnie pochłaniała natura. Choć tyle razy pokonywałem te trasy, za każdym razem widziałem coś innego. Bo widoki zmieniają się w zależności od pory roku, dnia czy nawet kąta padania promieni słonecznych - opowiada.

Gdy w drodze powrotnej, koło Krynicy, zaczęła mu doskwierać samotność, dołączyli do niego syn Paweł i koledzy z KKM ,,Kaloryfer”. Ale nie tylko dlatego wyprawę zakończył w dobrym humorze.

- Zakładałem, że w którymś momencie pojawi się kryzys psychofizyczny, ale go nie było. Obawiałem się, że po wyprawie będę miał problemy ze zdrowiem, jednak czułem tylko lekki ból w udach, kolanach i piętach. Dobry plan zapewnił mi komfort marszu, a właściwe przygotowanie pozwoliło na zachowanie kondycji - mówi.

W tym roku chciałby wejść na 10 szczytów w Beskidach (Korona Beskidów), w przyszłym zaliczyć Łuk Karpat (ponad 2200 km w 3 miesiące przez Słowację, Polskę, Ukrainę i Rumunię), a za 2-3 lata przejść przez trzy najbardziej wysunięte na zachód stany USA: Kalifornię, Oregon i Waszyngton (Pacific Crest Trail - 4265 km w 7 miesięcy od granicy USA z Meksykiem do granicy USA z Kanadą).

Podczas tej ostatniej wyprawy miałby siódmy krzyżyk na karku, ale się tym nie przejmuje. - Ważne, by wykorzystując życiowe doświadczenie, czuć się młodo. Bo wiek to tylko liczba i nic więcej. A im dłużej człowiek jest czynny zawodowy i aktywny fizycznie, tym krótsza będzie jego starość albo nawet ma nadzieję jej nie zauważyć - przekonuje Leszek Piekło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski