Mnóstwo więc w filmie Hazeldine’a uproszczeń, a zwłaszcza trywialnej symboliki pielęgnującej w wiernych przekonanie o czekającej nas wiecznej szczęśliwości w niebie, którą potwierdzają między innymi świadectwa osób, które przeżyły śmierć kliniczną.
Bohaterem „Chaty” jest Mack, który wiedzie pobożne i szczęśliwe życie u boku pięknej żony i trójki dzieci. Los wystawia go jednak na ciężką próbę, gdy w niewyjaśnionych okolicznościach ginie jego najmłodsza córka. Winą za jej śmierć bohater obarcza Boga i odgradza się nie tylko od Niego, ale też i od najbliższych.
Schemat fabularny „Chaty” jest typowy dla filmów wyrastających z amerykańskiego nurtu christian films, których podstawową misją jest ewangelizacja wiernych i budowanie trwałej wspólnoty. Mamy więc bohatera ze skazą, który niczym biblijny Hiob, musi zmierzyć się z wyzwaniem rzuconym mu przez Boga. Jego doświadczenie staje się przyczynkiem do przeprowadzenia przez Hazeldine’a prostego wywodu na temat działania Stwórcy, który z surowego, starotestamentowego ojca zmienia się w miłującego tatę (jak nazywają go w filmie bohaterowie). Nie ma on jednak wpływu na wolny wybór swych stworzeń.
„Chata” nie pozostawia żadnych wątpliwości, po której stronie powinien stanąć bohater, by odbudować harmonię z Bogiem i rodziną. I nie ma w tym nic złego, bo film skierowany jest do wierzących chrześcijan. Reżyserowi zabrakło jednak subtelności w wytyczaniu odpowiedniego kierunku. A może chciał go wskazać wyłącznie naiwnym dzieciom a nie dojrzałym dorosłym?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?