Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do pokonania nowohuckiego olbrzyma przygotowywał się przez trzydzieści lat

Tomasz Piwowarczyk
Jarosław Kurek z rekordowym sumem
Jarosław Kurek z rekordowym sumem Archiwum Jarosława Kurka
Hobby. Gabaryty sumów z zalewu w Nowej Hucie budzą respekt. Największe sztuki dorastają do 100 kilogramów i mają po dwa metry. Wąsate olbrzymy to główny cel wypraw wędkarskich Jarosława Kurka. - Lubię kontakt z rybą jeden na jeden. Rzadko łowię z kolegami - mówi.

Zalew nowohucki zna każdy mieszkaniec dzielnicy. Jedni przychodzą tu na spacer, inni pojeździć rolkach. Dla Jarosława Kurka to idealne miejsce, by łowić pięćdziesięciokilogramowe ryby. Jak ta, którą udało mu się wyciągnąć w 2011 roku.

Wędkarz twierdzi, że zdobycie blisko dwumetrowego suma zajęło mu... trzydzieści lat. - Najpierw musiałem posiąść ogromną wiedzę: o wędkowaniu, rybach, łowisku. Bez tego doświadczenia bym sobie nie poradził - przyznaje rekordzista zalewu nowohuckiego w połowie sumów.

Woda przez długi czas uczyła go pokory, wielokrotnie tracił duże ryby. Przy wyciąganiu największych okazów nie wystarczy fart. Siedemdziesiąt pięć procent sukcesu wędkarskiego to doświadczenie, dwadzieścia sprzęt, a tylko pięć - szczęście. Samo wyciągnięcie ogromnego suma to była już tylko wisienka na torcie.

- Hol tego największego okazu trwał bardzo krótko, bo 28 minut - wspomina. To niedługo, bo złota, angielska zasada mówi, że minuta holu przypada na każdy kilogram ryby. Rekordowy sum został zjedzony. Powstały z niego kotlety rybne.

Najlepsze koło w Krakowie

Nowohucki wędkarz rybami zajmuje się od zawsze. Egzamin na kartę wędkarską zdał w 1980 roku. Doskonale pamięta pierwszą złowioną rybę: to był szesnastocentymetrowy okoń z nowohuckiego zalewu.

Teraz Jarosław Kurek mieszka w Libertowie, jednak jego serce zostało przy łowisku przy ulicy Bulwarowej. I uważa je za najlepsze w Krakowie. - Powodów jest dużo. Mamy wielu członków opłacających składki (obecnie około 1100), a co za tym idzie - dysponujemy dużym budżetem. Mamy własne łowisko, które możemy zarybiać. Możemy też korzystać z karpiowego łowiska w Przylasku Rusieckim. W dodatku prężnie rozwija się nasza działalność sportowa - organizujemy chyba najwięcej zawodów ze wszystkich kół - wylicza Jarosław Kurek.

Jednak łowisko ma także wady, zwłaszcza dla tych, którym nie zawsze odpowiada miejski charakter. Zalew nowohucki znajduje się przecież niemal w centrum miasta, w sąsiedztwie ogromnego zakładu przemysłowego. Dodatkowo jest bardzo popularnym miejscem sportu i rekreacji okolicznych mieszkańców.

- Bardzo lubię kontakt z rybą jeden na jeden. Rzadko jeżdżę na ryby razem z kolegami. Lubię łowić na odludziach, gdzie nikogo dawno nie było. Tutaj co chwilę ktoś drepce, jeździ na rowerze. Ale liczę się z tym, że zalew jest dla ludzi, nie tylko dla mnie - przyznaje wędkarz. Tutejsze ryby są przyzwyczajone do tłumów i hałasu.

- Dla nich mogę znieść nawet hałaśliwą zabawę młotem pneumatycznym - wyznaje Jarosław Kurek, wspominając połowy karpi tuż przy działającym niegdyś kąpielisku. W innym miejscu wypatrzył zatopioną ławkę, ledwie pięć metrów od brzegu. Z powodzeniem łowił tam szczupaki.

Mendelejew nie przeszkadza

A jak jest z czystością wody? Bo z powietrzem - to wiadomo. Po jednej stronie zalewu jest kombinat, po drugiej ruchliwe skrzyżowanie ulicy Bulwarowej z Aleją Solidarności. Do tego tłumy spacerowiczów, a to przecież zwykle generuje kilogramy śmieci.

- Wbrew pozorom nasz zalew nie jest aż tak bardzo zanieczyszczony. To znaczy: w mule znajduje się pewnie cała tablica Mendelejewa. Ale według przeprowadzonych badań woda jest raczej czysta - wyjaśnia wędkarz.

Jak twierdzi, ryba ma tutaj doskonałe warunki i nadaje się do jedzenia. Zalew to jednak chimeryczne i kapryśne łowisko. Na jednych zawodach najlepsi wędkarze wyciągają kilkanaście kilogramów ryb, na innych kilka małych sztuk. Poza tym zalew ewoluuje. Kiedyś było tu dużo szczupaków. Teraz dominują duże sandacze i sumy. Takie, na które poluje Jarosław Kurek.
Mimo że wyjął już ich kilka (największy miał 197 centymetrów długości), gdzieś w nowohuckich głębinach żerują kolejne.

- Koledzy, którzy kiedyś remontowali dach Domu Wędkarza, widzieli trzy wygrzewające się bardzo duże sztuki. Później złowiłem jednego, więc zostały co najmniej dwa - mówi. Jeden z nich to prawdopodobnie ten, którego Jarosław Kurek wyciągnął w 2005 roku. Miał 174 centymetry i 35 kilogramów wagi, jednak z uwagi na okres ochronny został wypuszczony.
Gabaryty nowohuckich olbrzymów budzą respekt i działają na wyobraźnię. Te największe zjadają co roku po kilka kaczek na ludzkich oczach. Sum to największa ryba słodkowodna w Europie. Największe sztuki dorastają do 100 kilogramów (rekord
Polski wynosi 109 kilogramów).

Jednak wąsate olbrzymy to niejedyny cel wypraw wędkarskich Jarosława Kurka. - Kiedyś zawziąłem się na bolenie. To ciekawa ryba, odporna na wędkarzy. Przez pewien okres potrafiłem spędzić po sześćdziesiąt dni w roku na łódce, łowiąc je w Jeziorze Rożnowskim. Niestety, po powodzi wiele z nich spłynęło do Wisły - wspomina lata 1989-2004. Jak mówi, wędkarstwo to bardzo szeroka dziedzina. Jest mnóstwo rodzajów ryb i metod ich połowu. W każdej można się specjalizować.

Zajmuję się głównie spinningiem, ale łowię też metodą gruntową i spławikową. Lubię łowić pod lodem. Kiedyś lubiłem na otwartym morzu, ale choroba morska przegoniła mnie z kutra - wylicza.

Co do łowisk, to nie przepada za tutejszą Wisłą, natomiast uwielbia łowić nad Parsętą, w Zachodniopomorskiem. Na drugi koniec Polski dotarł… służbowo, jako dziennikarz "Wędkarza Polskiego".

- Fantastyczni wędkarze przez cztery dni dosłownie podawali sobie mnie z ręki do ręki, pokazując najciekawsze odcinki rzeki - wspomina.

Na ryby z wędką i długopisem

Jarosław Kurek w Wędkarzu Polskim pracował w latach 1997-2009. Połączenie pracy i hobby wydaje się optymalnym rozwiązaniem dla każdego pasjonata. Każdy kij ma jednak dwa końce.

- Jako dziennikarz nie mogłem startować w zawodach powyżej rangi koła. Taką miałem umowę z szefem - wspomina komplikacje wynikające z pracy w wędkarskiej redakcji. Na startującego dziennikarza wędkarze mogliby różnie reagować.

- Gdyby mi się powinęła noga, być może ktoś przyszedłby i powiedział: "co mistrzuniu, ryby nie potrafisz złowić, a innym w gazecie chcesz radzić"? - zastanawia się były wędkarski żurnalista. Jak twierdzi, czasami ciężko było odróżnić, czy jest na rybach prywatnie czy służbowo. Jechał połowić, a powstawał z tego ciekawy temat do gazety. Na niektóre delegacje przestawał brać wędkę - bo na łowy po prostu nie wystarczało czasu.

- Dzięki pracy poznałem wielu świetnych wędkarzy, specjalistów z różnych dziedzin. Dużo się od nich nauczyłem - docenia kilkunastoletnią pracę w gazecie.

Wędkowanie to też doskonała okazja do kontaktu z przyrodą. Choć wiele osób uważa je za nudne, daje ono szansę przeżycia ciekawych wydarzeń. Śmiesznych i strasznych. Bo woda to nieokiełznany żywioł.

- Na Rożnowie znalazłem się pod łódką. Straciłem nieco sprzętu i aparat fotograficzny. Na Przylasku Rusieckim przekonałem się, że nie ma bezpiecznego lodu, nawet przy półmetrowej pokrywie i 15 stopniach poniżej zera. Ciekawą przygodę miałem z kolegami w Czorsztynie. Strachu napędził nam konar drzewa doskonale imitujący zamarzniętego wędkarza.

To od zawsze zajęcie typowo męskie

Na rybach można zmarznąć, zmoknąć, spocić się i ubrudzić. Trzeba wstawać rano lub nie spać całą noc. Czasami po wielu godzinach spędzonych nad wodą wraca się z niczym. Jednak mimo to wiele osób wędkuje. Co ciągnie kolejne pokolenia wędkarzy nad wodę?

- Mam swoją prywatną teorię. Uważam łowienie ryb za atawizm - coś, co zostało nam z prehistorycznych czasów - tłumaczy Jarosław Kurek. - Poza tym jest to zajęcie typowo męskie. Kobiety raczej tego nie rozumieją - dodaje.

Jednak kobieta spełnia ważną rolę w życiu żonatego wędkarza. Jak mawiał świętej pamięci prezes okręgu Kraków Polskiego Związku Wędkarskiego Zbigniew Dziedzic: w skład podstawowego wyposażenia wędkarza wchodzi samochód i tolerancyjna żona. To zestaw obowiązkowy zwłaszcza dla tych wędkarzy, którzy zaczynają sezon 1 stycznia rano, a kończą 31 grudnia po południu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski