- Grał Pan przeciwko Niemcom wielkich imprezach. Odżywają wspomnienia?
- Myślę, że przede wszystkim te wspomnienia odżywają w mediach. Ja nigdy nie żyłem przeszłością - zresztą jeśli policzymy ile lat minęło...
- 1974 rok - 42 lata.
- Tak, ale również 38, bo graliśmy z Niemcami - wówczas jeszcze RFN - mecz otwarcia na mistrzostwach świata w Argentynie. Czasy się jednak zmieniły - dziś jest nowa generacja, nowi ludzie. Nie ma co porównywać. No może jest tylko jeden wspólny mianownik, bo mecze Polski z Niemcami na wielkich imprezach zawsze były o coś ważnego. W 1978 roku graliśmy z nimi mecz otwarcia. Cztery lata wcześniej o udział w finale, bo gdybyśmy wygrali ten mecz na wodzie we Frankfurcie [przegrali 0:1 - red.] to być może zostalibyśmy mistrzami świata. Stać nas było na pokonanie w finale Holandii. Teraz z kolei zagramy o pierwsze w historii wyjście z grupy, bo zwycięstwo niemal na pewno nam je zagwarantuje.
- Co można powiedzieć o meczu, który czeka nas w czwartek?
- Teoretycznie Polacy i Niemcy zaczęli turniej tak samo, i tylko różnica jednej strzelonej bramki sprawia, że oni są po pierwszej serii spotkań na pierwszym miejscu, a my na drugim. W praktyce nie ma co jednak tego porównywać, bo Ukraińcy potrafili postawić się Niemcom. Długimi chwilami grali z mistrzami świata, jak równy z równym. Mimo to piłkarze Joachima Loewa potrafili rozstrzygnąć ten mecz na swoją korzyść. Irlandia Północna to z kolei moim zdaniem jeden z najsłabszych zespołów na tych mistrzostwach. Zamurowali się, postawili autobusy przed bramką. Udało nam się przebić przez ten mur, ale tak naprawdę dopiero mecz z Niemcami pokaże na co stać tę reprezentację.
- Można mieć chyba jednak zastrzeżenia do postawy Niemców?
- Można. Pod koniec pierwszej połowy Ukraińcy mieli tyle sytuacji, że gdyby nie Neuer w bramce i Boateng na linii bramkowej mogło być różnie. My praktycznie nie mieliśmy żadnego zagrożenia ze strony Irlandii Północnej. Cieszy nas to zwycięstwo, pierwsze w historii mistrzostw Europy. Cieszą trzy punkty, ale poczekajmy… Dla nas to tym ważniejszy mecz - ten czwartkowy - że Niemcy grają na koniec z Irlandią Północną, a my z Ukrainą. Nam będzie zdecydowanie trudniej.
- Czy, paradoksalnie, w meczu z Niemcami naszym napastnikom nie będzie łatwiej, niż z Irlandią Płn.? Bo nie będzie autobusów w polu karnym.
- Na pewno będzie więcej okazji do tego, żeby skontrować Niemców. Lubimy tak grać, tak właśnie pokonaliśmy ich w eliminacjach w Warszawie. Oni atakowali, mieli okazje, a my strzelaliśmy bramki.
- Gdy patrzy Pan na Adama Nawałkę - młodszy kolega z boiska, później młodszy kolega trener… Czymś Pana zaskoczył?
- Podoba mi się, jak fajnie poukładał ten zespół. Stworzył kolektyw, dobrał sobie zawodników w zależności od potrzeb i swojej filozofii. Swojej myśli taktycznej, technicznej. Postawił na zawodników, którzy dopasowali się do siebie.
- Ma też wielką gwiazdę. Takiego piłkarza, jak Lewandowski na poprzednich mistrzostwach nie mieliśmy. Nie tylko na poprzednich.
- Spokojnie, poczekajmy. Lewandowski strzelał bramki w eliminacjach, ale teraz musi potwierdzić swoją klasę. Nie będzie to łatwe. Problem jest z piłkami zagrywanymi do niego, zwłaszcza ze skrzydeł. Z Irlandią Płn. zbyt często musiał grać tyłem do bramki i to ułatwiało zadanie pilnującym go obrońcom. Lewandowski najlepiej czuje się grając przodem do bramki.
- Patrząc na to, jak grają obecnie Polacy i Niemcy można chyba być umiarkowanym optymistą?
- Absolutnie tak. Nie odstajemy od Niemców. Każdy mecz jest oczywiście inny, ale trzeba postawić na to, co potrafimy najlepiej, czyli grę kolektywną i kontry. Tak znów możemy z nimi wygrać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?