Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dobre wieści z Damaszku

Redakcja
Amerykańskie uderzenie wojskowe w Syrię będzie zarazem politycznym uderzeniem w Rosję i Iran. Co prawda nie wolno cynicznie lekceważyć humanitarnych motywów akcji zbrojnych podejmowanych przez zachodnie demokracje, jednak tym razem nie jest to motyw pierwszoplanowy.

Jan Maria Rokita: LUKSUS WŁASNEGO ZDANIA

Stawką w tym konflikcie jest prestiż Ameryki jako światowego mocarstwa, którego coraz mniej kto w świecie chce już naprawdę słuchać. Nie krył tego wcale sekretarz stanu Kerry, kiedy z emocją w głosie zapewniał senatorów na Kapitolu, iż: "Skoro Ameryka mówi na temat broni chemicznej: <nigdy więcej- , to nie ma na myśli: <czasami- , ale <nigdy- . Albowiem nigdy znaczy nigdy”. Mocarstwo nie może rzucać swoich gróźb na wiatr. A jeśli tak czyni, to właśnie przestaje być mocarstwem.

Tylko dlatego – wbrew strachowi i wewnętrznej słabości Obamy, z której kpi sobie syryjski dyktator – uderzenie na Syrię jednak nastąpi. Ale to tylko pierwszy aspekt sprawy, o niebłahym znaczeniu dla Polski. W końcu całe nasze narodowe bezpieczeństwo wisi tak na dobre na wiarygodności amerykańskich zobowiązań. Więc jeśli one miałyby znaczyć niewiele, to polska niepodległość mogłaby się rychło okazać li tylko kolejnym stanem przejściowym naszej historii.

Jeszcze istotniejszy z polskiej perspektywy jest rosyjski aspekt planowanej operacji. Od czasu, kiedy niemal pół wieku temu Hafiz el Asad zdobył władzę w Damaszku, Syria stała się sowieckim, a potem rosyjskim lotniskowcem na Bliskim Wschodzie. Moskwę wiąże z Damaszkiem specjalny układ o przyjaźni, a nawet porozumienie o współpracy nuklearnej. Po rozwiązaniu ZSRR w 1991 roku ten harmonijny związek zaczął co nieco pękać, gdyż syryjski dyktator uwierzył– tak jak prawie cały ówczesny świat– że o losach Bliskiego Wschodu decydować będzie teraz wyłącznie Waszyngton. Stąd aktywna syryjska pomoc dla Ameryki podczas pierwszej wojny w zatoce.

Wkrótce jednak miało się okazać, że rząd Busha oczekuje faktycznej kapitulacji Syryjczyków w konflikcie z Izraelem i ma nazbyt wygórowane standardy w dziedzinie praw człowieka. Asad otrzymał silne wsparcie antyzachodniego szyickiego reżimu w Iranie. Zaś w Moskwie prezydent Putin wznowił walkę o odnowienie światowych wpływów swojego kraju. Według danych szwedzkiego instytutu pokojowego SIPRI 80% dostaw broni dla syryjskiego reżimu pochodzi z Rosji, a rosyjska marynarka wojenna dysponuje tam jedyną swoją bazą poza obszarem dawnego ZSRR. Ostatnio prezydent Putin przyznał, że właśnie została zawarta kolejna umowa o dostawie rosyjskich samolotów bojowych dla Asada, które miałyby mu pomóc w oczyszczaniu kraju z rebeliantów.

Tymczasem prezydent Obama zapewnia przywódców Kongresu, że operacja wojskowa potrwa krótko, a jej bezpośrednim celem nie jest obalenie reżimu, jednak "USA mają przygotowany szerszy plan wsparcia dla rebeliantów”. Amerykanie nie chcą brać bezpośredniej odpowiedzialności za zmianę władzy w Damaszku, nie wiedzą bowiem, czy potrafiliby pod swoim protektoratem ustanowić inną, wyraźnie lepszą. Interwencja wojskowa ma więc posłużyć przyśpieszeniu obalenia Asada, jednak rękami rebeliantów i na ich odpowiedzialność. Jak rozumieć rzeczywisty sens takiej polityki? Jest to czytelne, choć ukryte wsparcie dla religijnych sunnitów, którzy będą mogli przejąć władzę w imieniu własnym, a nie w imieniu Zachodu. Nie będą zatem związani wszelkimi liberalnymi zachodnimi standardami ustroju i praw człowieka. Zaś protektorami nowych władz syryjskich staną się zapewne monarchowie z Półwyspu Arabskiego oraz islamistyczny rząd Turcji. I to ich zadaniem będzie zapewnienie względnej przynajmniej układności nowej Syrii wobec Ameryki i Zachodu.

Taki coraz bardziej prawdopodobny rozwój zdarzeń stałby się porażką polityczną Moskwy. Można powiedzieć mocniej: to byłaby prawdziwa klęska mocarstwowych ambicji Putina. Rosyjskiemu prezydentowi pozostawałby już tylko awanturniczy sojusz z Iranem, wypychający całkowicie Rosję z głównego nurtu polityki światowej, albo kapitulanckie pogodzenie się z ostateczną utratą wpływów na Bliskim Wschodzie. Początkowo w Moskwie próbowano powstrzymać interwencję histerycznymi groźbami odwetu, a w przeciekach padały nawet sugestie odwetowej okupacji Litwy, Łotwy i Estonii. Wkrótce okazało się, że Putin gra tylko papierowego tygrysa. Zapowiedź rosyjskiego prezydenta, że gotów akceptować interwencję, jeśli Amerykanie pokażą dowody użycia broni chemicznej przez Asada, jest rosyjską kapitulacją dyplomatyczną. Operacja wojskowa w Syrii jeszcze się nie zaczęła, ale już wpłynęła na przyhamowanie rosyjskich ambicji imperialnych. Trudno doprawdy o lepszą wiadomość dla całej Europy Środkowo-Wschodniej. W tym także dla Polski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski