Barbara Rotter-Stankiewicz: Za moich czasów
Książki były na wagę złota; na wagę srebra - niektóre gazety. Tu pole do popisu mieli z kolei kioskarze. Atrakcyjne tygodniki odkładane były do teczek dla stałych klientów i oczywiście pod ladę. W latach sześćdziesiątych dotyczyło to nawet "Echa Krakowa", które drukowało powieści kryminalne w odcinkach. Po południu przed kioskami wiły się malownicze kolejki, czekając na przywóz gazety. Ogonek znikał błyskawicznie - wszyscy kupowali ten sam towar i mieli odliczone drobniaki.
Aż trudno w to uwierzyć, patrząc na wystawy księgarń czy witryny kiosków. Rynek zarzucony jest nowościami, a by sprzedać choćby najwspanialszą, najmądrzejszą, najbardziej fascynującą i najlepiej napisaną książkę, konieczna jest kosztowna promocja. Plakaty, spotkania autorskie, programy radiowe i telewizyjne itd., itp. Książki są wszędzie - w kioskach i salonach, gdzie można je przeglądać, podczytywać i spokojnie odłożyć na półkę. Wydawnictwa i księgarnie walczą o klienta i nikomu nie przyszłoby do głowy, żeby cokolwiek chować pod ladę. Również szefowie prasy kolorowej i codziennej prześcigają się w pomysłach, jak przyciągnąć czytelnika. Nie wystarczy już sama rzetelna informacja, dobra publicystyka, interesujące reportaże - potrzebna jest zdrapka, konkurs i przeróżne gadżety.
To, że książki i gazety można dziś kupować bez problemów, oczywiście cieszy. Żal mi tylko pani Zosi, która nie ma już tylu przyjaciół...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?