Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dobrowolnie i bez przymusu (6)

Redakcja
Ks. MIECZYSŁAW MALIŃSKI

Odkrywanie świata

Ks. MIECZYSŁAW MALIŃSKI

Odkrywanie świata

-Znałam go krótko. Wydawał mi się interesujący. Był jakiś inny. Prawie dziwny. Inny niż wszyscy, których znałam. Mnie to nie przeszkadzało. Wprost przeciwnie. Nosił w sobie jakąś tajemnicę, co jeszcze bardziej uatrakcyjniało jego osobowość.
 - A jak odbierali go inni?
 - Mamę ujął nieskazitelnymi manierami i elegancką powierzchownością. Zresztą był u nas w domu nie więcej niż dwa razy. A teraz mogę powiedzieć, że niezależnie od wszystkiego, ukrywał się ze swoim alkoholizmem. Przy mnie nie pił. Ale pamiętam ten pierwszy raz.
 - Kiedy to było?
 - Krótko po ślubie, w dniu Święta Kobiet. Nie przyszedł wieczorem po pracy. Czekałam do rana. Gdy wszedł, nie poznałam go. To nie był ten sam człowiek. Nie tylko pijany, ale inny. Nawet nie przez to, że chciał mnie zabić nożem. Ale zachowywał się inaczej, mówił inaczej. Byłam wtedy młodziutka. Myślałam więc, że się wyśpi i wróci wszystko do stanu normalności. Ale to trwało chyba ponad dwa tygodnie. Kiedy wychodziłam, bo przecież pracowałam, on potrafił wstać i pić dalej.
 - Jak to - pić dalej?
 - Okazało się, że w domu ma już zamelinowane butelki z wódką. W miejscach, które nie przyszłyby mi do głowy.
 - I chociaż był pijany, wstawał i odnajdywał je?
 - Tak, to dla mnie niepojęte, a jednak tak było. Potem, gdy już poznałam jego praktyki, to przeszukiwałam całe mieszkanie. Wynajdywałam butelki i rozbijałam. Myślałam, że w ten sposób coś zyskam. Ale skądże. On potrafił w tym swoim stanie zamroczenia wyjść z domu do najbliższego sklepu z alkoholem. Czasem nie wytrzymywał i pił już w drodze powrotnej. Wtedy nie docierał do domu. Odnajdywałam go w izbie wytrzeźwień. Albo powiadamiała mnie o tym policja, albo ja sama go tam znajdowałam. Czasem dzwonili znajomi, że siedzi pod murem. To tu, to tam. Ile się wstydu najadłam. Nie śmiałam sąsiadom patrzeć w oczy.
 - I co potem?
 - Po tych okresach picia powracał do normy. Brał świadectwo od lekarza, że był chory i szedł do pracy. Nabawiłam się choroby serca, nie mówiąc o tym, że wykończyłam się nerwowo.
 - A nie usiłowała go pani leczyć?
 - Mój Boże, czy nie usiłowałam? Prosiłam, błagałam. Mówił, że nie jest alkoholikiem, że gdyby chciał, to by nie pił. Że nic nie pamięta. Namawiałam, żeby przyłączył się do Anonimowych Alkoholików. Ale również nie chciał, z tego samego powodu. Rodzina zażądała, żebym wzięła rozwód. Było mi go jednak żal. Myślałam, że jak odejdę, to nikt się nim nie zaopiekuje. Niestety, zaczęło się niebezpiecznie. Chciał mnie w swoim pijackim amoku koniecznie zabić. Sprowadzałam siostrę, żebym nie była sama. Ale i ona stwierdziła to samo, powiedziała kategorycznie: "Zginiesz. Musisz odejść". No, i odeszłam.
 - Co dalej?
 - Znalazłam prawdziwego człowieka. A raczej on mnie znalazł. Umęczoną, umordowaną, roztrzęsioną. Sama zadaję sobie pytanie, co on we mnie zobaczył, że mnie pokochał. Wzięliśmy ślub cywilny. Mamy dzieci. I jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. A raczej byłabym, gdyby nie fakt, że nie mam ślubu kościelnego. Przyjaciele i znajomi namawiali mnie, żebym wniosła sprawę do sądu biskupiego o stwierdzenie nieważności ślubu. Argumentowali: "Przecież ukrył prawdę o swoim nałogu. Z kim innym zawarłaś związek małżeński. W rzeczywistości nie było takiego człowieka przy tobie".
 - I wniosła pani swoją sprawę do sądu biskupiego?
 - Nie miałam odwagi, bo znowu będzie droga przez mękę. Znowu przesłuchania, adwokaci. Już nie mam siły. Zresztą ja znam taką rodzinę, gdzie mąż również pije, a sąd biskupi orzekł, że małżeństwo jest ważne.
 - I było podobnie, jak w pani przypadku?
 - No, nie. On przed ślubem nie pił. Na pewno nie był alkoholikiem. Rozpił się dopiero w pracy. Doprowadził się do alkoholizmu i wyrabiał potem to samo, co mój pierwszy mąż.
 - To zupełnie inna sprawa. Tamten ślub nie miał powodu być nieważny.
 - W takim razie, co ksiądz radzi?
 - Proszę zajść do swojego proboszcza. Opowie pani tę historię, tak, jak opowiedziała. On zadecyduje i poprowadzi sprawę. Proszę się nie obawiać. To jest zupełnie inaczej niż w świeckim sądzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski