Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dobry zgryz i zdrowie

Redakcja
- Dziś zaczyna się w Krakowie I Międzynarodowy Konkurs Fletowy organizowany przez Akademię Muzyczną. Skąd pomysł, aby zorganizować taki konkurs?

Rozmowa z KAZIMIERZEM MOSZYŃSKIM, flecistą, profesorem krakowskiej Akademii Muzycznej

- Międzynarodowy konkurs fletowy to kontynuacja konkursów ogólnopolskich, jakie organizowała Akademia Muzyczna wraz z Ministerstwem Kultury i Sztuki, a motorem całego przedsięwzięcia jest pani prof. Barbara Świątek-Żelazny. Głównym naszym założeniem jest przede wszystkim zagwarantowanie polskim flecistom możliwości pokazania się na forum międzynarodowym. Jeśli nam się uda przeprowadzić przynajmniej trzy edycje tego konkursu, to będziemy mieli szansę wstąpienia do Stowarzyszenia Konkursów Międzynarodowych
- za tym idą pewne przywileje finansowe i organizacyjne.
- Przez cały tydzień będzie Pan uczestniczył w pracach jury. Jak ocenia się flecistów?
- Będziemy oceniać ludzi bardzo młodych; formuła tego konkursu zakłada, że nie mogą w nim brać udziału muzycy starsi niż 26-letni. Inne europejskie konkursy ten limit stawiają wyżej - na ogół do 30 lat, dlatego oceniając tak młodych muzyków powinniśmy przykładać odpowiednią miarę. Gdy wykonawcy zagrają pięknym dźwiękiem, dobrze technicznie, interpretacyjnie i z właściwą stylistyką - ich szanse wzrosną.
- Jaką skalę będzie stosować jury?
- Oceniamy muzyków w skali do 25 punktów. Na punktację składają się m.in.: wartość techniczna, jakość wykonania, muzykalność, ogólne wrażenia. Wydaje mi się, że liczba 25 punktów zastrzeżona jest dla wykonań genialnych.
- Na konkursie w Genewie jury siedzi za kotarą i nie widzi grających muzyków. Czy w Krakowie będą stosowane podobne praktyki?
- Nie. Konkurs w Genewie jest chyba jedynym, który stosuje te zasady. Nasze przesłuchania odbywać się będą we "Floriance" - auli Akademii Muzycznej. Jury będzie oceniać z widowni.
- Laureatom konkursu w Krakowie zostaną przyznane wysokie nagrody. Za I miejsce - 30 tys. zł. To dużo w skali światowych konkursów?
- Jak na polskie warunki, jest to bardzo wysoka nagroda, porównywalna do tych przyznawanych za granicą. Tak znacząca nagroda została ustanowiona specjalnie dlatego, aby zainteresować najlepszych muzyków, często laureatów innych liczących się konkursów.
- To kwota w sam raz na zakup dobrego instrumentu. Czy zachęca Pan swoich studentów, aby startowali w konkursach?
- Absolutnie tak, ponieważ konkurs jest okazją do konfrontacji z innymi. Młodzież, która ma pewną dozę ambicji, nieodzowną w sztuce, zawsze powinna startować w konkursach. Wiele można się na nich nauczyć.
- Pan startował w konkursach?
- Od najmłodszych lat. Dziś wspominam to z pewną nostalgią. Tamte konkursy sprzed 30 laty były jednak zupełnie inne. Wymagały od nas więcej wysiłku. Aby np. wyjechać za granicę, trzeba było wygrać konkurs w Polsce. Poza tym, my nie tylko nie mieliśmy dobrych instrumentów, ale także nie mieliśmy dostępu do materiałów opisujących metody grania - np. do szkoły francuskiej, a wtedy właśnie grało się zgodnie z jej zasadami. Pamiętam jak w Genewie poszedłem do przewodniczącego jury zapytać, jak grałem i dlaczego odpadłem w konkursie. Bardzo mnie chwalił - mówił, że grałem dobrym dźwiękiem itd. - ale ubolewał, że nie grałem według zasad szkoły francuskiej. "Pan powinien pojechać na stypendium
do Jean-Pierre'a Rampala" - mówił. A kiedy dowiedział się, że jestem z Polski, bardzo przeprosił mnie za tak nierealne
porady.
- Jakie trzeba spełniać kryteria, aby być dobrym flecistą?
- Tak jak wszędzie, liczą się przede wszystkim cechy psychofizyczne. Do grania na flecie potrzebny jest prawidłowy zgryz i dobre zdrowie. Ponadto wykonawca powinien mieć dość dużą odporność na stres. Te cechy sprawiają, że możemy być dobrzy, ale czy tak się stanie - to już zależy tylko od naszej pracy.
- Od wielu lat prowadzi Pan klasę fletu w Akademii Muzycznej w Krakowie. Jaka jest różnica między obecnymi Pana uczniami a tymi sprzed kilkunastu lat?
- Uważam, że z roku na rok moi uczniowie są lepsi, przychodzą coraz lepiej przygotowani. Po za tym zauważyłem, że zawód flecisty sfeminizował się; w tej chwili na uczelni jest tylko jeden chłopak. Jesteśmy więc już na wymarciu.
Rozmawiała: AGNIESZKA MALATYŃSKA-STANKIEWICZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski