Marcin Baszczyński:
- Dawniej Wisła kupowała głównie zawodników ofensywnych, a obecnie sprowadza obrońców - Kłosa, Kukiełkę, Kowalczyka. Dlaczego? - zapytaliśmy wczoraj Baszczyńskiego.
- Nasi działacze wzmacniają obronę po doświadczeniach z rundy jesiennej. Wówczas w defensywie nastąpiła plaga kontuzji, przez co jej skład był niestabilny. Być może zadziałało też przekonanie, słuszne zresztą, że chcąc zbudować dobrą drużynę, trzeba zacząć od tyłu. Tak się robi w wielu znanych zespołach.
- Kowalczyk to środkowy obrońca, Kłos też przymierzany jest do występów w centrum defensywy. Pańska pozycja na prawej obronie ciągle wydaje się niepodważalna.
- Długo na to pracowałem! Jednak rywalizacja jest duża, przecież do zdrowia wróci Arek Głowacki... Nikt z nas nie może być pewien, że będzie stale grał. Z meczu na mecz będziemy walczyć o miejsce w składzie, choć trener Kasperczak stara się za wiele nie zmieniać.
- Pan, Kamil Kosowski, Arkadiusz Głowacki i Maciej Żurawski przyszliście do Wisły w odstępie niespełna roku i w czwórkę stworzyliście "jądro" zespołu, dominujące na boisku i poza nim. Czy podobna przeszłość i ten sam moment przyjścia do klubu Kłosa, Kukiełki i Majdana spowodują, że powstanie druga, konkurencyjna grupa?
- Postaramy się stworzyć w Wiśle jedną rodzinę. A skoro mówimy o tamtej grupie, to rzeczywiście tak ona wyglądała, tylko że przez rok jej piątym składnikiem był Marcin Kuźba. On był naszym rówieśnikiem, znaliśmy go wcześniej i wpasował się do tej czwórki.
- Wisła jest polską wersją Barcelony. Pełen inwencji atak stał się jej znakiem firmowym. Czy tak będzie nadal?
- Nasz styl się nie zmieni. Będziemy grali "swoje", do przodu. Trener Kasperczak po przyjściu do Wisły ustalił pewien model taktyczny i konsekwentnie go realizuje.
- Pańska współpraca z Kalu Uche stanowiła w sezonie 2002/03 wielki atut "Białej Gwiazdy". Wracacie do tego wariantu, z jakim skutkiem?
- Nadzieję mam sporą. Gdy Kalu został zdyskwalifikowany, współpracowałem z Damianem Gorawskim i Grześkiem Paterem. Damian tak jak ja wywodzi się z Ruchu, ale tam za wiele razem nie pograliśmy. Dopiero w Wiśle uczyliśmy się współpracy. Pod koniec rundy nieźle nam to wychodziło, ale przyznaję, że to, co z Kalu w tamtym sezonie, już się nie powtórzyło. Znamy swoje nawyki. Udoskonalamy pewne sprawy. Akcje z obieganiem to głównie moja powinność, natomiast Kalu musi mi pomagać w obronie. Jak zapamiętałem, z powrotami miewał kłopoty.
- Na ile prawdziwe były doniesienia o Pańskim transferze do Panathinaikosu?
- Panathinaikos nie zwracał się do Wisły z propozycją. To menedżer przedstawił mi warunki, na jakich mógłbym występować w Panathinaikosie, gdyby odszedł jego prawy obrońca. Tyle.
- Zatem przedłuży Pan kontrakt z Wisłą?
- Czasem chodzę na "górę"... Ciągle jesteśmy w trakcie rozmów.
- Symbolizuje Pan już Wisłę. Czy wyobraża Pan sobie pozostanie w tym klubie do końca kariery?
- Siedzę w domu i myślę nad tym, czy gdzieś wyjadę, czy już zostanę? Dobrze mi tu. Wisła jest przecież stabilnym klubem. Utożsamiam się z nią tak mocno, jak przykładowo, jej kibice ze mną. Dlatego takie rozwiązanie też przechodzi mi przez myśl.
- Chyba ucieszył się Pan z powołania do kadry narodowej na mecze towarzyskie ze Słowenią i Wyspami Owczymi?
- Reprezentacja to reprezentacja, nie ma co porównywać jej do klubu. Doczekałem się powołania od trenera Janasa i teraz chcę pokazać w kadrze coś "mojego".
Rozmawiał MAREK GILARSKI
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?