Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dogonię młodzież

Artur Gac
Tomasz Gollob ma 44 lata, ale z motoru na razie nie zsiada.
Tomasz Gollob ma 44 lata, ale z motoru na razie nie zsiada. fot. SZYMON STARNAWSKI
ROZMOWA z TOMASZEM GOLLOBEM, legendą polskiego żużla i zawodnikiem GKM-u Grudziądz, z którym Unia Tarnów zmierzy się w niedzielę w zaległym meczu 1. kolejki ekstraligi.

– Przystąpi Pan do niedzielnego pojedynku, czując sentyment do klubu z Tarnowa? Serce choć trochę mocniej zabije?– Na pewno tak. Wszystko, co robiłem dla Unii, jest dobrym wspomnieniem. Generalnie bardzo pozytywnie sięgam pamięcią do okresu jazdy w Tarnowie, ale dzisiaj reprezentuję barwy klubu z Grudziądza. Tym razem będę zbierał punkty dla swoich, czyli wygra sport, ale sentyment będę miał w sercu.

– Co szczególnie pamięta Pan z okresu czterech sezonów startów z „Jaskółką” na plastronie?
– Przede wszystkim żywiołowych kibiców i całą naszą drużynę z młodym Rempałą, bardzo dobrym Kołodziejem oraz śp. prezesem Szczepanem Bukowskim. Poznałem wielu życzliwych ludzi i czułem się w tym mieście jak u siebie w domu. Działacze realizowali wszystkie rzeczy, które były możliwe do spełnienia, o czym świadczył wynik sportowy w postaci dwóch z rzędu tytułów drużynowych mistrzów Polski.

– Do meczu z Unią przystąpicie po blamażu we Wrocławiu. Udało wam się otrząsnąć?
– Oczywiście, że nie. Każdy z nas jeszcze żyje tym niepowodzeniem i myślimy, co było nie tak. Szukamy przyczyn, dlaczego kompletnie nam nie szło w tym spotkaniu. Z drugiej strony powoli warto zacząć traktować ten wynik jak historię, bo zbyt długie rozpamiętywanie może nam nie pomóc. Teraz żyjemy meczem z Tarnowem i, mam nadzieję, zrehabilitujemy się w stu procentach.

– A Pan dlaczego spisał się tak słabo, zdobywając tylko cztery punkty?
– To wielopłaszczyznowy problem, o którym już nie powinniśmy rozmawiać, tylko włączyć pozytywne myślenie na temat najbliższego meczu.

– Tak łatwo Panu nie odpuszczę, zwłaszcza że w ostatnich latach świetnie punktował Pan na Stadionie Olimpijskim.
– To prawda, dlatego tym większą czuję złość. Zawiódł mnie sprzęt, który kompletnie nie jechał tak, jak trzeba. Próbowałem praktycznie wszystkich zmian i rozwiązań, ale to nie przynosiło efektu. W takich okolicznościach naprawdę nie mogłem zrobić nic więcej. Jest mi przykro i czuję się z tym źle, ale w sporcie, nie tylko motorowym, takie rzeczy lubią się zdarzyć.

– Kończąc temat Wrocławia, po meczu cięgi za przygotowanie toru zebrał menedżer gospodarzy Piotr Baron, który rzekomo „zabił” ściganie. Co ciekawe, wasz trener Robert Kempiński wziął w obronę Barona. A jaka jest Pana opinia?
– Jest po herbacie i nie chciałbym na ten temat dywagować. Nie mnie oceniać nawierzchnię, zwłaszcza że jak powiedziałem, moje silniki spisywały się bardzo słabo.

– Do meczu z tarnowianami przystąpicie w roli faworyta?
– Nastawiamy się na trudny mecz, ale jesteśmy wystarczająco zmotywowani, aby dobrze pojechać. Wierzę, że damy radę zatrzymać korzystny wynik w Grudziądzu. Tym razem to my będziemy dysponowali atutem własnego toru, z kolei drużyna przyjezdna, zanim się zorientuje w ustawieniach, może już tracić wiele punktów.

– W zespole Unii Janusz Kołodziej utworzy parę z Leonem Madsenem, co może oznaczać, że wychowanek „Jaskółek” jeszcze nie doszedł do siebie po upadku w Krośnie. Czy w tym upatruje Pan słabość tarnowian?
– Dobre pytanie, ale za demaskowanie słabości rywala odpowiada nasz trener, więc pozwoli pan, że nie zabiorę mu pola (śmiech). Z drugiej strony, jeśli Janusz stanie pod taśmą startową, to według mnie trzeba będzie się z nim liczyć.

– Wszystko wskazuje na to, że znów będzie Pan brylował na waszym specyficznym, betonowym torze.
– Już nie przesadzajmy z tym „betonem”, ale czwartkowy trening rzeczywiście pokazał, że mogę być dobrej myśli. Uważam, że możliwość dopasowania się wykorzystałem maksymalnie.

– W jedenastym biegu podczas meczu ze Stalą Gorzów zademonstrował Pan ściganie na absolutnie najwyższym poziomie, zewsząd zbierając zasłużone oklaski.
– Zrobię wszystko, aby wszystkie następne biegi z moim udziałem wyglądały dokładnie w ten sposób, poczynając od tej niedzieli w Grudziądzu. Przy czym szanuję i doceniam klasę bardzo dobrych przeciwników, którzy też walczą o najwyższe cele.

– Dlaczego tak spektakularnych wyścigów z Pana udziałem jest teraz jak na lekarstwo?
– Zrzucam to na karb początku sezonu i braku dopasowanych silników na niektóre tory. Tłumiki, które weszły, trochę skomplikowały sprawę mnie i wielu zawodnikom, w tym Krzysiowi Kasprzykowi. Co z tego, że mecz w Ostrowie (spotkanie towarzyskie Polski z Danią – red.) zacząłem z Jarkiem Hampelem od wygrania niełatwego biegu 5:1, skoro w następnych gonitwach zawodził mnie sprzęt i przywoziłem same zera.

– A jeśli nie wystarczy Panu czasu, aby przed końcem kariery znaleźć patent i ujarzmić sprzęt?
– (śmiech) Nigdy nie byłem czarnowidzem! Mam nadzieję, że moje słowa już niedługo będą miały odzwierciedlenie w liczbie zdobywanych punktów.

– Trener kadry Marek Cieślak, oceniając Pana obecną dyspozycję, stwierdził: nie mogę patrzeć, jak młode „łebki”, które niedawno zdały egzamin na licencję żużlową, teraz zostawiają Tomka Golloba daleko w tyle.
– Dokładnie tak jest, potwierdzam opinię trenera. Jeśli nie mam silników, które dobrze jadą, niestety, tak się dzieje. Ale nie zapominajmy, że ci chłopcy nie jeżdżą od wczoraj, dysponują bardzo dobrym sprzętem i być może już trafili z ustawieniami. Ja idę w tym samym kierunku, ale potrzebuję więcej czasu.

– Odrzuca Pan kwestię wieku i deficytu motywacji?
– Argument o mojej metryce jest kompletnie nietrafiony, o czym świadczy dyspozycja Grega Hancocka oraz innych, zaawansowanych wiekiem zawodników. Ze mną jest podobnie, fizycznie czuję się świetnie, ale nie mam pedałów jak w rowerze, żeby rozpędzić motocykl, który nie chce przyspieszyć. Wszystkie silniki poszły do przeróbki, czekam na trzy nowe jednostki napędowe, a nad następnymi już pracuję. W spokojny sposób dojdę do optymalnych osiągów i za chwilę wszystkich dogonię.

Jazda Jak po szkle

Marek Cieślak, trener kadry:

– Faworytem meczu będzie zespół GKM-u, który jest słaby na wyjazdach, ale na swoim torze, który można wręcz nazwać „szkłem”, miejscowi potrafią zdobywać punkty. Mówi się, że tarnowianie też jeżdżą na twardym torze, a to guzik prawda. Przecież w zeszłym roku Greg Hancock bił rekordy toru, więc jak mógłby tego dokonywać na takiej nawierzchni? W Grudziądzu ciężko trafić ze sprzętem, bo za sprawą polewaczki, która rosi miejscowo jak konewka, tor co chwilę się zmienia. Poza tym widząc skład zespołu Unii, zwłaszcza schowanie Kołodzieja do pary z Madsenem, co zapewne świadczy o niedyspozycji Janusza po upadku, to nie wróżę tarnowianom sukcesu. Spodziewam się, że spasowany z torem Tomek Gollob znów pojedzie bardzo dobre zawody, ale generalnie mam dość jego żenującej dyspozycji. Nie mogę patrzeć, jak młode „łebki”, które niedawno zdały egzamin na licencję, teraz zostawiają go daleko w tyle. Gollob jest w naszej historii numerem jeden, ale nie róbmy ogólnonarodowej histerii, bo wielokrotni mistrzowie świata też kończyli kariery.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski