Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dokumenty do wglądu

WOJ
Tu jeszcze tak niedawno zapadały ostateczne decyzje odnośnie strategii skupu, produkcji i sprzedaży. Dziś w budynku administracyjnym byłego Przedsiębiorstwa Zbożowo-Młynarskiego PZZ SA w Kozłowie hula wiatr, a podłogi skrywają warstwy niegdyś ważnych, a dziś nikomu niepotrzebnych dokumentów. To, co niegdyś wypełniało pękate szafy, dziś od parteru po dach ściele się pod nogami.

Kozłów

   Podczas pobieżnego przeszukania natknęliśmy się nie tylko na akta osobowe, karty pracy czy wyroki sądowe, ale także na decyzje Sądu Wojewódzkiego w Kielcach, dokumenty administracyjno-księgowe, PIT-y, personalny rejestr chorób urazowych oraz protokoły ustalenia okoliczności i przyczyn wypadków przy pracy, jak na przykład taki:
   "4 września 1985 roku Jan Baran przystąpił do pracy jak co dzień. Praca obywatela Barana polegała na za i wyładunku zbóż, jak również innych materiałów. Ok. godz. 13.30 otrzymał on polecenie rozładunku z ciągnika wałka ok. 350 kg wagi i długości 3 m, wraz z trzema innymi osobami. Obywatel Baran trzymał wałek w końcu, gdzie znajdowały się zatoczenia na kliny. Kiedy przystąpili do rozładunku, trzymający drugi koniec wałka ob. Klusek nie wytrzymał ciężaru i puścił go powodując przy upadku okaleczenie dłoni lewej i trzech palców ob. Jerzego Barana. Bezpośrednimi świadkami wypadku byli Jarosław Gul, Jan Lech i Krzysztof Klusek. Pierwszej pomocy udzielono na miejscu".
   Sądząc po pękatej zawartości kilku segregatorów, sporo było w tym zakładzie wypadków przy pracy, a jeszcze więcej chorób urazowych. W tamtych czasach nie był to niestety powód do dumy dla prezesów dyrektorów, a dla prasy dane ściśle tajne, niedostępne. Dziś można je przekartkowywać bez żadnych przeszkód i zapoznać się z prozą sprawozdawczą sprzed prawie 20 lat.
   Nadal trwa szabrownictwo wewnątrz zakładu, jego odgłosy słyszeliśmy dokładnie, mimo iż było samo południe. Różne rzeczy dzieją się tu ponoć także pod osłoną nocy, dlatego też lokatorzy bloków obok są mocno zatroskani o swoje bezpieczeństwo. Panujące do tej pory ciemności taki nastrój grozy dodatkowo potęgowały.
   Z tego właśnie powodu wczoraj obecni byli w tym miejscu: wójt gminy Jacek Rzeźnicki, przewodnicząca Rady Gminy Teresa Podgórska oraz inspektor Lucjan Lisiakiewicz. Lampy muszą być nocą włączone, ponieważ teren bloków mieszkalnych musi być należycie oświetlony. Bo gdy mieszka się w cieniu zwalistej, bezpańskiej majętności, różne rzeczy mogą się zdarzyć.
Tekst i fot.: (WOJ)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski