Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dolina Chochołowska zamienia się w Bangladesz. Kolejny na Podhalu [ZDJĘCIA]

Piotr Subik
Dziesiątki samochodów, setki turystów na wąziutkiej drodze. Tak w sezonie turystycznym wygląda u wylotu Doliny Chochołowskiej. Zarobić na tym chcą wszyscy, nie zawsze zgodnie z zasadami fair play
Dziesiątki samochodów, setki turystów na wąziutkiej drodze. Tak w sezonie turystycznym wygląda u wylotu Doliny Chochołowskiej. Zarobić na tym chcą wszyscy, nie zawsze zgodnie z zasadami fair play Michał Gąciarz
Parkingi na polanach krokusowych, pasterskie szałasy coraz bardziej przypominające domki letniskowe, chińszczyzna na straganach, ludzkie odchody po krzakach. Smród, brud i tłok. Czy Dolina Chochołowska podzieli los Krupówek, Gubałówki albo Palenicy Białczańskiej?

Kiedy idzie się wąziutką drogą w głąb Doliny Chochołowskiej, na kilkusetmetrowym odcinku między szosą do Zakopanego a szlabanem mija się m.in. dwie restauracje, nową wypożyczalnię rowerów i pięć parkingów. Mija się i setki aut zaparkowanych na łąkach wysypanych grubym kamieniem. Stoją także na poboczach drogi, którą w sezonie przelewa się dziennie kilka tysięcy turystów. Bez trudu można tu wdepnąć w ludzkie odchody, nawet nie odbijając daleko w las. Może dlatego, że szalety ustawiono tylko przy ostatnim parkingu, a do toalety w restauracji nie każdy odważy się pójść. Jeszcze by trzeba zapłacić...

Niektórzy o tym, co dzieje się w Dolinie Chochołowskiej, mówią wulgarnie: „syf, kiła, mogiła”. Inni bardziej dyplomatycznie: „dopust Boży”. A coraz częściej słychać, że to... „Bangladesz”. Bo to bardzo popularne słowo na Podhalu. Mianem tym zwykło się określać np. Krupówki, Gubałówkę czy Palenicę Białczańską. Miejsca, w których, delikatnie mówiąc, króluje bałagan. – Totalna samowolka, nikt niczego nie planuje, wszystko robi się po partyzancku. Niedługo będzie tak, że ludzie przyjadą raz, zrażą się do doliny i nie wrócą. Żadnego myślenia przyszłościowego – żali się osoba, która na co dzień styka się z tym, co dzieje się w Dolinie Chochołowskiej.

– Pieniądz nie idzie w parze z poczuciem estetyki. Sprawa jest prosta – włożyć jak najmniej, wyciągnąć jak najwięcej. I robi się prawdziwa stajnia Augiasza. Ludzie są krótkowzroczni, sami piłują gałąź, na której siedzą – nie ma wątpliwości Kuba Meglicz, bloger z Zakopanego. Niestety, nie jest odosobniony w swym zdaniu. No bo jak można tolerować parkingi i auta rozjeżdżające polany krokusowe tuż przy Tatrzańskim Parku Narodowym; stare pasterskie szałasy przerabiane na domki letniskowe czy wreszcie zupełną nowość na Siwej Polanie – szałas zamieniony w karczmę, w miejscu, w którym jeszcze kilkanaście lat wstecz panował taki spokój jak dziś w sąsiedniej Dolinie Lejowej.

Interes kosztem krokusów
Pierwszy naganiacz pojawia się niedaleko za zjazdem do doliny. Ubrany w odblaskową kamizelkę macha gwałtownie ręką, by skręcić na parking w Dolinie Chochołowskiej. Cena – 7 zł za cały dzień. Na kolejnych parkingach podobnie, choć cena podskakuje do 10 zł. Tyle kosztuje też parkowanie na ostatnim parkingu przy szlabanie zamykającym wjazd do Doliny Chochołowskiej. W 1998 r. urządziła go gospodarująca na tym terenie Wspólnota Leśna Uprawnionych 8 Wsi w Witowie, by samochody nie pchały się jak dawniej na Polanę Huciska. – Tyle że trochę nas to kosztowało pracy i pieniędzy. Zadbaliśmy o zmianę planu zagospodarowania, zgody, decyzje, utwardzenie terenu, obsługę. A od trzech, czterech lat w okolicy powstają kolejne parkingi, na dziko, na prywatnych działkach. Ich właściciele nie dokładają się do utrzymania przez nas drogi. Pisaliśmy, gdzie się tylko da, nawet do ochrony środowiska, bo niszczą krokusy. Ale efekty żadne. I nie chodzi o to, żeby samemu zjeść, a innemu nie dać. Konkurencja powinna być, bo mamy wolny rynek. Pytanie tylko, czy to konkurencja uczciwa? – pyta retorycznie główny księgowy witowskiej wspólnoty Jan Piczura.

Na to pytanie przedstawicielom wspólnoty właściciele parkingów nie odpowiadają. Najpierw przy próbach podjęcia dyskusji dochodziło do pyskówek, a teraz po prostu, gdy widzą ich, to z daleka odwracają głowy. – Każdy orze, jak może. Interes jest legalny, podatki zapłacone. A jak się wytnie na parking 10–12 ha z wielkiej łąki, krokusy dadzą sobie radę. Mają gdzie rosnąć – odpiera zarzuty Stanisław Solarczyk, ojciec właściciela jednego z parkingów w Dolinie Chochołowskiej. Właśnie kasuje za wjazd na parking kolejnych turystów, tym razem ze Śląska. Na postoju zmieści się kilkadziesiąt aut. Wiosną, pomiędzy kołami, wyrastają im krokusy.

Z parkingami próbował walczyć Państwowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Zakopanem. Ale tylko próbował. Już rok temu wiadomo było, że plac wysypany żwirem to nie obiekt budowlany. Ale PINB miał znaleźć inny haczyk na samowolkę. Nie znalazł. Dlatego przybyły kolejne miejsca. Na swojej działce każdy sobie rzepkę skrobie. Podobnie z samowolami budowlanymi. Bez pozwoleń powstały np. dwa szałasy rekreacyjne na Polanie Roztoki. Dla jednego wydano nawet nakaz rozbiórki, ale sprawa trafiła do sądu. PINB powinien też wkrótce sprawdzić, czy zgodnie z prawem przystosowano jeden z budynków na Polanie Siwej na punkt gastronomiczny. Sprzedaje się w nim karczek, kiełbasę, golonko z grilla. A na dachu zamontowano instalacje solarne. Bo w dolinie nie ma prądu, kabel w ziemi biegnie tylko do schroniska na Polanie Chochołowskiej.

Planem w szałasy
Odpowiedzialna za architekturę i planowanie przestrzenne w Urzędzie Gminy w Kościelisku Agnieszka Gregorczyk nie ukrywa, że samorząd jest zaniepokojony rozwojem sytuacji w Dolinie Chochołowskiej. – To koszmar – mówi krótko Gregorczyk.

Źle się zaczęło dziać gdzieś na początku lat dwutysięcznych. Wcześniej szałasy stały jak stały, aż nagle zaczęły się zmieniać w domki letniskowe. I żeby nie było jak z zaprzepaszczonym pięknem szałasów na Polanie Podokólne pod Jurgowem, Rada Gminy uchwaliła plan zagospodarowania przestrzennego dla Siwej Polany. Obowiązuje on od wiosny tego roku.

Na razie „ofiarą” nowego planu padł znany zakopiański biznesmen Adam Bachleda--Curuś. Wystąpił on do gminy o wydanie warunków zabudowy dla budynku gospodarczego dla koni i owiec. Ale gdy plan zaczął obowiązywać, postępowanie umorzono (skarga inwestora jest w Samorządowym Kolegium Odwoławczym). Bo to plan o charakterze ochronnym, służy zachowaniu „podreglowej polany charakterystycznej dla tradycyjnej gospodarki łąkowej i pasterskiej”, a nie jej zabudowywaniu. Dlatego też szansę na zalegalizowanie ma tylko jedna stojąca tam samowola – szałas sukcesywnie przebudowywany na dom letniskowy od 40 lat. Tyle że znów musiałby się stać budynkiem gospodarczym...

Kolejnym krokiem powinno być uchwalenie planu zagospodarowania dla Doliny Białego Potoku (obszar między szosą wojewódzką a Doliną Chochołowską), a później dla Polany Roztoki. Ten ostatni rozwiązałby problem parkingów. Według gminnego studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego są to tereny zielone. A więc nie miejsce na parkowanie samochodów.

Na razie nadzieję na chociaż częściową ulgę dla krokusów daje Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Krakowie. Wprawdzie oficjalnie żadna skarga w tej sprawie do RDOŚ nie dotarła, ale urzędnicy obiecali zainteresować się sprawą. Będą w dolinie interweniować...

Łapanie na oscypka
Przedstawiciel wspólnoty leśnej z Witowa Jan Piczura nie ukrywa, że i ona przyczyniła się do bałaganu na Siwej Polanie. Chodzi o budki z pamiątkami oraz lodami i oscypkami ustawione między parkingiem a szlabanem na drodze w głąb Doliny Chochołowskiej. Ponieważ gmina zasugerowała, by przenieść je w obręb parkingu, tak też się wkrótce stanie. Chińszczyzny z nich nie da się jednak wyrzucić. – Myśleliśmy, że sprzedawana będzie rzeźba, jakiś jelonek, wełniane skarpety. Ale jeden przez drugiego chce być bardziej „atrakcyjny” dla klienta, trudno tego ludziom zabronić – kwituje Jan Piczura.

Każdego roku wspólnota leśna za biletami wpuszcza do doliny 230–250 tysięcy osób. Do tego dochodzą ci, którzy wchodzą za darmo, np. mieszkańcy okolicznych gmin, bo przy udostępnianiu doliny turystom przyjęto zasady obowiązujące w Tatrzańskim Parku Narodowym. Trudno więc nawet oszacować, ile osób odwiedza rocznie Dolinę Chochołowską. Na pewno znacznie więcej niż jeszcze kilkanaście lat temu. – Atrakcyjność doliny ostatnio bardzo wzrosła. No i każdy na tym chce zarobić. Widać jest na to przyzwolenie – tak obrastanie wlotu do doliny parkingami i małą gastronomią tłumaczy Władysław Kowalczyk, który od 2000 r. prowadzi karczmę „Gazdówka u Zająca” przy drodze do Doliny Chochołowskiej.

I żalem patrzy na tych, którzy serki z domieszką mleka krowiego wciskają turystom jako prawdziwe oscypki. Podobnie mówi pani Anna, która owce wypasa w Witowie i Dolinie Lejowej, a bacówkę z mężem prowadzi na Siwej Polanie. – To niesprawiedliwe, bo żeby mieć certyfikat na oscypka, to się trzeba namęczyć – rozkłada ręce. Problem w tym, że ci „nielegalni” mają lepiej „gadane”. I stoją przy drodze, by przechwycić idących w jedną lub drugą stronę turystów…

A część z nich doskonale wpisuje się w klimat „Bangladeszu”. Dlatego Franciszek Długosz, który na Siwej Polanie gospodarzy od 60 lat, przy uwiązanym na łańcuchu owczarku podhalańskim wywiesił kartkę z zakazem robienia zdjęć. Żali się: – Panie, z aparatami fotograficznymi to rowerami mało co na psa mi nie wjeżdżali!

Kuba Meglicz szanse dla Doliny Chochołowskiej widzi taką: – Trzeba ludziom powiedzieć: „Słuchajcie, zróbmy to jak trzeba, choćby na próbę. Jak się nie uda, po roku wrócimy do badziewia”. I może byłaby uratowana…

Tylko zdecydowanie kroki trzeba podjąć, zanim jeszcze Dolina Chochołowska stanie się tym osławionym Bangladeszem jak Krupówki, Gubałówka czy Palenica Białczańska.

Dolina Chochołowska to najdłuższa i największa dolina w polskich Tatrach. Ma powierzchnię ponad 35 kilometrów kwadratowych i ciągnie się na długości ok. 10 kilometrów. Administracyjnie leży na terenie Witowa, mimo że nazwę zawdzięcza położonemu kilkanaście kilometrów stąd Chochołowowi.

Dolina leży na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego, ale administrowana jest przez Wspólnotę Leśną Uprawnionych 8 Wsi z siedzibą w Witowie. Prócz Witowa w jej skład wchodzą: Ciche, Czarny Dunajec, Chochołów, Dzianisz, Wróblówka, Podczerwone i Koniówka. Wspólnota gospodaruje na ponad 3 tys. ha lasów, także w Dolinie Lejowej.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski