„Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma” - śpiewała czterdzieści lat temu Maryla Rodowicz w „Kolorowych jarmarkach”. Bo już wtedy po Polsce nie wolno było się poruszać barwnym taborom, ciągnącym od miasta do miasta we wcześniejszych dekadach. Kiedy w 1950 roku jeden z takich taborów zatrzymał się na jakiś czas w Łodzi, na świat przyszedł chłopiec, którego polskie imię i nazwisko brzmiało Kazimierz Doliński. Wiele lat później poznaliśmy go jako Don Vasyla.
- Cygan jeszcze się nie urodzi, a już śpiewa i tańczy. Tak samo było ze mną - śmieje się dzisiaj.
Kiedy chłopak miał siedem lat, zamieszkał z rodzicami w Gorzowie Wielkopolskim. Wtedy tata kupił mu gitarę akustyczną w prezencie - i tak zaczęła się jego przygoda z muzyką. W ten sposób młodzieniec kontynuował rodzinną tradycję - bo pradziadek, dziadek i ojciec też byli muzykami, z tym że grali przede wszystkim na harfie, a okazjonalnie na gitarze i akordeonie.
- Kiedy tabory cygańskie spotykały się, tata zawsze mnie stawiał mnie przed sobą a ja - grałem i śpiewałem - wspomina dzisiaj.
U boku Papuszy
Profesjonalną karierę Don Vasyl zaczął mając siedemnaście lat. Udało mu się wtedy uzyskać obowiązujące w Peerelu państwowe uprawnienia zawodowego wokalisty. Dostał pracę w Estradzie Bydgoskiej - i dołączył do akceptowanego wówczas oficjalnie zespołu cygańskiego Roma.
W tym samym czasie ożenił się z siostrą najsłynniejszej wtedy piosenkarki romskiej - Randii. Poznał dzięki temu samą Papuszę. Słynna poetka romska była spokrewniona z jego teściową. Być może to właśnie spotkanie sprawiło, że Don Vasyl sam zaczął pisać wiersze i piosenki.
- W jednym z zespołów grał ze mną świętej pamięci Janusz, wspaniały gitarzysta, który był ojcem Edyty Górniak. Mimo że nie mieli kontaktu, on zawsze się ciepło o niej wypowiadał. Oglądał jej wystąpienia i był z niej dumny. Miał jednak wobec niej trochę żal, że nie przyznawała się do niego jako do ojca. No ale trudno się dziwić - w końcu zostawił ją, kiedy miała zaledwie sześć lat - opowiada.
Od romansów do disco
W 1984 roku Don Vasyl założył swój własny zespół i zaczął wędrować z nim po Polsce. Pięć lat później wziął udział w filmie Jerzego Skolimowskiego - „Wiosenne wody”, występując u boku samej Nastassji Kinskiej.
Na początku lat 90., wskutek konfliktu z miejscowym środowiskiem cygańskim, opuścił Gorzów i wybudował dom w Ciechocinku. Od 1997 roku organizuje Międzynarodowy Festiwal Piosenki i Kultury Romów.
- Za czasów Peerelu na koncerty Romy przychodzili ludzie ze starszego pokolenia. Graliśmy tradycyjną muzykę cygańską i rosyjskie romanse. Kiedy Polska stała się wolnym krajem, nie byliśmy już uzależnieni od władz i cenzury. Dlatego założyłem własny zespół, do którego zaangażowałem nie tylko Cyganów z Polski, ale też z Ukrainy. Wprowadziłem również nowoczesne instrumenty: klawisze, dęciaki, gitarę elektryczną i perkusję. W ten sposób nasza muzyka stała się bardziej taneczna i biesiadna. Wtedy zainteresowała się nią młodsza generacja - tłumaczy Don Vasyl.
Dziś piosenkarz ma w repertuarze zarówno tradycyjne pieśni romskie, jak również utwory swojego autorstwa.
Na koniach mechanicznych
Don Vasyl nagrał ze swymi zespołami kilkadziesiąt albumów, z czego aż jedenaście zdobyło status Złotej Płyty. W 1997 roku wraz z grupą Don Wasyl & Roma pojawił się w odcinku „Trzecie kłamstwo”, znanego serialu telewizyjnego „Dom”, a w 2001 - wystąpił w „Plebanii”.
Don Vasyla doceniły też z czasem władze wolnej Polski. Jest Honorowym Obywatelem Ciechocinka, a w 2005 roku otrzymał odznakę Zasłużony dla Kultury Polskiej. Muzyczne tradycje kontynuują dwaj jego synowie - Wasyl Junior i Dziani.
- Kiedyś uznawano Romów za złodziei i oszustów. Działo się tak dlatego, że wędrowali z miejsca na miejsce i nie zależało im na dobrej opinii. Teraz mieszkają w stałych miejscach, dlatego dbają o opinię swoją i całej narodowości. Oczywiście zdarzają się wyjątki - złodzieje są przecież wszędzie - podkreśla.
Choć tabory cygańskie nie ciągną już polskimi polami, Romowie nie zrezygnowali z wędrówek. Zastąpili konie nowoczesnymi końmi mechanicznymi i ponieważ jako obywatele Polski nie muszą mieć wiz, podróżują po wszystkich krajach Unii Europejskiej.
- Pochodzę z królewskiego rodu. Mój pradziadek i dziadek byli królami. Obecny król jest moim kuzynem. To nie znaczy, że siedzi na tronie i ma koronę. Król jest sędzią i dba, aby Cyganie nie przekraczali swego prawa. Sam zasiadałem w kilku takich sądach jako członek Rady Starszych. Nasze prawo nie koliduje oczywiście z prawem polskim - puentuje.
Profesor Jerzy Sadowski - lekarz z powołania
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?