Sklep z dopalaczami, podobnie jak inne tego typu lokale w całym kraju, znalazł się pod lupą policji i sanepidu. Fot. Katarzyna Hołuj
MYŚLENICE. - Mimo zakazu sklep może próbować handlu. Wtedy będziemy mieć do czynienia z przestępstwem - mówi asp. Szymon Sala.
Jak mówi Marta Moskal z sanepidu, z jej informacji wynika, że lokal jest nieczynny od miesiąca (aczkolwiek na drzwiach podany jest numer telefonu z adnotacją "w nagłych przypadkach"). Właśnie w pierwszych dniach września w sklepach z dopalaczami na terenie całego kraju kontrole prowadziły nie tylko sanepidy, ale także Urzędy Skarbowe oraz policja. Pracownicy myślenickiej stacji zastali wtedy drzwi do tego sklepu zamknięte. W minioną sobotę, kiedy celem akcji było sprawdzenie, czy w sklepie jest sprzedawany środek o nazwie tajfun, pracownicy sanepidu trzykrotnie podejmowali próby kontroli. Bez skutku, bo drzwi sklepu były zamknięte. Wczoraj je zaplombowali.
Co mogło ich zainteresować w środku? Na przykład to, czy forma, w jakiej jest sprzedawany któryś z dopalaczy sugeruje, iż jest to środek spożywczy. - Mogłaby to sugerować np. jego postać jako lizaka - tłumaczy Marta Moskal.
O tym, że miejsce pozostaje w zainteresowaniu myślenickiej policji mówi także jej rzecznik asp. Szymon Sala, mimo, że jak dodaje - jako podmiot gospodarczy sklep działa legalnie. - Jesteśmy przygotowani na taką ewentualność, że mimo zakazu sklep może próbować handlu. Wtedy będziemy mieć do czynienia z przestępstwem - mówił wczoraj asp. Sala po tym jak sanepid założył plombę na wejściu do sklepu.
Policjanci sprawdzają także inne adresy, które pojawiają się na przykład w ogłoszeniach, pod którymi rzekomo mają się znajdować punkty sprzedaży dopalaczy. Dotychczas jednak nie potwierdzało się, aby pod wskazanymi adresami znajdowały się sklepy oferujące dopalacze. Choć policja zwraca uwagę, że w tego typu ogłoszeniach bardziej może chodzić o "sprzedanie" numeru telefonu, pod którym taki właśnie towar można zamówić.
Trwająca obecnie ogólnopolska akcja walki z dopalaczami zbiegła się z terminem konferencji zorganizowanej wczoraj w MOKiS przez Fundację Rozwoju Regionu Myślenickiego przy współpracy z miejscową Komendą Powiatową Policji. Zbiegła się przypadkowo - jak twierdzą jej organizatorzy, bowiem planowali ją zorganizować już wiosną. Konferencja, w której wzięło udział kilkuset uczniów szkół ponadgimnazjalnych z Myślenic i Sułkowic poświęcona była zagrożeniom, jakie niesie za sobą używanie środków psychoaktywnych. O zagrożeniach mówili: prof. dr hab. med. Janusz Pach, emerytowany konsultant ds. toksykologii oraz policjant pracujący na co dzień w Zespole Prewencji Kryminalnej, Nieletnich i Patologii KWP w Krakowie.
Przestrzegając przed niebezpiecznymi eksperymentami z zyskującym znów popularność "kompotem", czy też przed substancją o nazwie kwas gamma hydroksymasłowy wykorzystywaną często do popełniania przestępstw o podłożu seksualnym (jest on z tego powodu nazywany narkotykiem gwałtu), mówili także o dopalaczach. Niebezpieczeństwo ich zażywania wiąże się głównie z tym, że tak naprawdę nie wiadomo co wchodzi w ich skład.
Katarzyna Hołuj
[email protected]
Uświadamiać, nie straszyć
Prof. dr hab. med. Janusz Pach: - Działania prowadzone obecnie są dobrym posunięciem. Nie należy jednak zapominać o ciągłym edukowaniu młodych ludzi i uświadamianiu im zagrożeń. Ale w odpowiedni sposób. Nie straszyć, ale uświadamiać. Edukacja jest o tyle ważna, że nawet jeśli zostaną zmienione przepisy ustawy, to należy spodziewać się, że otworzy się czarny rynek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?