Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dopinguje go cała rodzina

Paweł Panuś
Marek Kowalski jest trenerem Michałowianki (klasa okręgowa)
Marek Kowalski jest trenerem Michałowianki (klasa okręgowa) Fot. Archiwum
Sylwetka. Jest cichym, spokojnym szkoleniowcem, mimo to o pracę nie musi zabiegać. Prezesi doceniają jego fachowość. Marek Kowalski ma za sobą pracę w kilkunastu klubach.

Urodził się w Krakowie, ale futbolową przygodę zaczynał w województwie świętokrzyskim. Jako piłkarz doszedł do II ligi, grał w Błękitnych Kielce, w latach 80. i 90. solidnym klubie, który w mieście konkurował Koroną.

– Szybko zdecydowałem, że będę trenerem, ale chciałem też grać – i tak w 1987 roku trafiłem do czwartoligowej Sar­macji Będzin, jako grający szkoleniowiec. W klubie tym odniosłem pierwszy sukces, bo moim podopiecznym był Adam Bała, który trafił później do GKS Katowice i grał w europejskich pucharach. Miło patrzyło się w telewizji, jak ten zawodnik radził sobie na najwyższym poziomie – wspo­mina Marek Kowalski.

Trzykrotnie pracował w Sparcie Kazimierza Wielka. – Tam mieszka moja rodzina, a ja obecnie uczę wychowania fizycznego w miejscowym gimnazjum. Najpierw byłem grającym trenerem. Zespół spadł do klasy A, szybko awansowaliśmy i byliśmy czołową drużyną w klasie okręgowej. Za trzecim razem byliśmy blisko awansu do trzeciej ligi, odpadliśmy z rywalizacji w końcówce sezonu. Sportowo byliśmy najlepsi, ale klubu nie stać było na grę w trzeciej lidze – opowiada.

Trener Kowalski z powodzeniem szkolił też piłkarzy w innych świętokrzyskich klubach: Victorii Skalbmierz, Świcie Działoszyce, MKS Busko-Zdrój. W Małopolsce utrzymał w piątej lidze Słomniczankę, a Pogoń Skotniki w klasie okręgowej. Z Clavią Świątniki Górne awansował do klasy A, ze Zwierzynieckim zajął 7. miejsce w lidze okręgowej. Pracował też w JKS Zelków, a obecnie szkoli pod­krakowską Michałowiankę.

– Cenię sobie pracę w Zwierzynieckim. Dla trenera z Kazimierzy Wielkiej angaż do tak znanego klubu był sukcesem. Myślę, że odpłaciłem za zaufanie, bo zająłem z zespołem najlepsze miejsce w lidze w historii klubu. Natomiast Pogoń Skotniki przejmowałem, gdy była na ostatnim miejscu w tabeli. Potem staliśmy się rewelacją rundy wiosennej – wspomina.

Gdy pytamy o największe atuty w pracy szkoleniowej, odpowiada: – Potrafię znaleźć nić porozumienia z piłkarzami, przychodząc do klubu bardzo rzadko sprowadzam zawodników. Raczej daję szanse tym, którzy są. Może to zabrzmi nieskromnie, ale trochę też wyprzedzam futbolowe trendy, choć jest w tym... sporo przypadku. W Zwierzynieckim miałem w składzie jednego napastnika. Klubu nie stać było na transfery, więc ustawiłem zespół tzw. diamentem, co później stało się standardem. W Sparcie z kolei miałem trzech dobrych obrońców. Próbowałem grać tradycyjnie na czterech defensorów, ale nie dawało to efektów, więc postawiłem na trójkę stoperów, co jest obecnie bardzo modne – mówi.

Marek Kowalski może liczyć na wsparcie rodziny. Żona Barbara jest kibicem i chodzi na niemal każdy mecz męża. – Z tego względu często w domu mamy dogrywkę – mówi ze śmiechem. Córka Anita skończyła AWF, syn Tomasz grał w piłkę, później został sędzią. Natomiast drugi syn Michał występował w trzecioligowym Dalinie Myślenice, teraz gra w Michałowiance, słuchając poleceń taty.

– Cenię sobie stabilizację, dlatego nie pracowałem w klubach wyższych klas, choć pewne propozycję miałem. Kończąc karierę piłkarską, założyłem firmę i musiałem poświęcić jej sporo czasu, teraz pracuję w szkole i cenię sobie to zajęcie. Być może dane mi będzie pracować na szczeblu centralnym, marzeń o tym się nie wyzbyłem – mówi na zakończenie Marek Kowalski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski