Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dopłata w kawałkach

Redakcja
Nieco ponad 18 hektarów podzielonych na 156 działek gruntowych. Szczyt rozdrobnienia w rolnictwie. Nieformalny rekord w Małopolsce, prawdopodobnie też rekord Polski, choć w tej konkurencji nikt nie urządza zawodów, nie prowadzi porównań. Właściciel rekordowego gospodarstwa, Jan Krzysztofek z Krempach koło Nowego Targu, przyznaje - z takiej szachownicy nie dałoby się wyżyć, gdyby nie...

- Jaka unijna kontrola połapie się w takiej szachownicy? - śmieje się rolnik z Krempach

   86 działek rolnych Jana Krzysztofka to poletka mniejsze niż 10 arów powierzchni, najmniejsza ma nawet niecały ar, dokładnie 97 metrów kwadratowych. Wszystkie rozrzucone są na obszarze szerokim na 3,5 kilometra, długim na blisko 4 kilometry. Najdalej położone są dwie działki leśne w Gorcach, nad Ochotnicą Górną. Jedna z nich to też swoisty ewenement - sto metrów długości i dwa metry szerokości. Żadnych słupków granicznych, ot, wtykają z sąsiadami patyki w runo leśne. Patyki się łamią, znikają pod śniegiem, więc znowu trzeba je wcisnąć, wyznaczając granicę "na oko".
   Od kilku pokoleń mieszkańcy Krempach po drzewo wybierają się w Gorce w zimie, saniami. Trzeba jechać 20 kilometrów do Ochotnicy Górnej i jeszcze 10 kilometrów w górskie doliny i potoki. Dawniej wyprawa koniem trwała cały dzień. Zimą śnieżyca nawiewa zaspy takie, że koń nie przejedzie i trzeba mu łopatą wykopać chodnik w śniegu. Dlatego jeździli do lasu minimum we 30 gazdów, żeby sobie pomagać. Bez współdziałania nie da się gazdować w Krempachach.
   - Jeszcze ja za młodu tak jeździłem. Jak dziś to opowiadam swoim dzieciom, to nie chcą wierzyć - wspomina Krzysztofek, który do starszego pokolenia nie należy ze swoimi 44 latami. - Ale wtedy za trzy kubiki drewna można było zapłacić wszystkie podatki i kupić opał na zimę. Dziś kubik drewna to ledwie 130 złotych.

Tysiąc litrów ropy

   Oprócz jeżdżenia do lasu zostało jeżdżenie po wsi.
   - Więcej jeżdżę ciągnikiem niż faktycznie pracuję - opowiada rekordzista z Krempach. - Staram się każdego dnia pracować w jednym rejonie, albo przy granicy z Frydmanem, albo pod skałą Kramicą, albo przy Nowej Białej. Obrobię pole, pięć minut jazdy do następnego, potem piętnaście minut do kolejnego kawałka i tak dalej. Maszyny się tylko tłuką na bezdrożach i ciągle trzeba je naprawiać.
   Talony na paliwo rolnicze kończą się Krzysztofkowi już przy wiosennym obsiewie. Raz na pół roku dostaje na 14 hektarów ornej ziemi 300 złotych w talonach. A taki poseł - rolnik, który ma ze 300 hektarów ziemi, dostaje 6 tysięcy w talonach i może lać do swojego diesla. Prosty gazda ze Spisza nie rozumie, dlaczego politycy dotację do rolniczego paliwa obliczają według posiadanych hektarów, a nie np. wkładu pracy. On by wolał, żeby przeliczyć oddawane przez niego mleko do mleczarni na ilość krów, potem na potrzebną do zebrania paszę i tak docenić jego robotę.
   Działkę o powierzchni kilku arów to nawet trudno zaorać. Żeby przejechać z ostatnią bruzdą to już trzeba kołami ciągnika wjechać w zaorane. Mnóstwo ziemi traci się na miedze, granice. Na kawałku mniejszym niż 50 arów nie warto zaczynać z orką.
   - Gdybym faktycznie uprawiał te swoje 156 kawałków, to bym spalił i tysiąc litrów ropy, wykarmił z tego trzy krowy, pracowałbym cały rok i nic z tego nie miał - przyznaje Jan Krzysztofek. Na szczęście są sposoby. Stare, wypróbowane, gospodarskie sposoby, żeby choć trochę poradzić sobie z takim rozdrobnieniem. Dzięki nim Krzysztofek ma 12 krów, 25 tysięcy rocznego dochodu z mleka i jeszcze coś mu zostaje na życie po spłaceniu wszystkich rachunków i należności.

Nikt nie nadużył zaufania

   Najważniejsza metoda to zamiany z sąsiadami. Ty masz działkę przy mojej, on przy twojej, jeszcze trzeci przy jego i ten trzeci ma wreszcie kawałek przy mojej działce, w innej części wsi. Krzysztofek ma ze 20 takich umów na oddanie swojego i drugie tyle na użytkowanie cudzego kawałka. Wszyscy są chętni do wymian, wszyscy bowiem we wsi są w podobnej sytuacji, gazdują na 30 - 40 kawałkach rozrzuconych po całej okolicy. Dzięki wymianom Janowi Krzysztofkowi udało się zebrać w jednym miejscu łąkę dużą na 1,5 hektara z kilkunastu działek, z których żadna formalnie nie należy do niego.
   - Wszystkie wymiany załatwiamy na gębę, żadna umowa nie została spisana. I nikt nigdy nie nadużył zaufania, nie próbował zużywać czyjegoś pola czy zasiedzieć na własność. Niektóre rodziny już 40 lat siedzą w Stanach, ich pole dzierżawią inni, ale do teraz rzetelnie płacą za nie czynsz - tłumaczy Krzysztofek.
   Mimo wieloletnich dzierżaw każdy pilnuje swojej własności, choćby najmniejszego skrawka. Każdy sam płaci podatek gruntowy. W domowym zeszycie notuje, gdzie leży który kawałek, ile ma powierzchni, kto go teraz kosi lub obsiewa. Ludzie w Krempachach chętnie by przystali na połączenie drobnych działek, nawet gdyby im przyszło z powodu komasacji stracić po kilka arów ze swojego. Duża, jednolita działka, to większa korzyść dla każdego. Są gotowi zawierać notarialne wymiany, aktualizować zapisy w ewidencji gruntowej i księgach wieczystych, byle tylko państwo zwolniło ich z opłat. Przy arowej działce rolnej, wartej w Krempachach ze 200 złotych, opłaty sądowe i notarialne mogą bowiem przewyższyć wartość operacji. Takie koszty zniechęcają do prawnego regulowania wieloletnich już zaszłości.

Kto im da pewność?

   Przed rokiem wieś Krempachy została wybrana w Małopolsce do pilotażowego testu, żeby sprawdzić, jak rolnicy poradzą sobie z wypełnianiem wniosków unijnych o tzw. dotacje obszarowe do gospodarstw rolnych. Stąd wyszedł projekt petycji do rządu, żeby dotacjami objąć działki mniejsze od 10 arów, najlepiej nawet 7-arowe. Niestety, rząd tego nie przyjął. Polski rolnik straci konkretne pieniądze na rozdrobnieniu. W Unii, zresztą w większości krajów, dotuje się grunty o powierzchni powyżej 30 arów. Rolnicy ze Spisza ostrożnie też patrzą na propozycję Agencji Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa, żeby w swoim wniosku o dotację wpisać działki należące do sąsiada, ale użytkowane przez siebie. W ten sposób można sankcjonować nieformalne wymiany i ułatwiać rolnikom wypełnianie wniosków. Każdy jednak woli wystąpić tylko o dotację do swojej własności, a najwyżej z sąsiadem skonsultować, co akurat będzie siał w tym miejscu.
   - Jaka unijna kontrola połapie się w takiej szachownicy? - śmieje się rolnik z Krempach. - Kto się wyzna w dziesiątkach wymian działek, które liczą po kilka arów? A nawet jak przyjadą i będą chcieli skontrolować, czy na miejscu jest zasadzone to, co wpisałem w deklaracji, to pokażę im jakikolwiek sznurek w sąsiedztwie. Bez bardzo dobrego geodety się nie połapią!
   W ciągu ostatnich 20 lat w niewielkich Krempachach na Spiszu znikło ok. 20 gospodarstw. Większość właścicieli wyjechała do Ameryki. Mieli tu wszystko, domy, pola w dziesiątkach skrawków, obory, ale wybrali emigrację. Ich role wziął ktoś w dzierżawę, płacąc tyle, żeby starczyło na pokrycie podatku rolnego. Krów we wsi jest tyle samo, co przed laty, ale gospodarstwa mają albo dwie krowy, przy których pracują dziadkowie, a młodzi szukają sobie innego zajęcia, albo co najmniej 6 krów, żeby osiągnąć jaki taki dochód ze sprzedaży mleka.
   - U nas na wsi ludzie by sobie poradzili, wyżyli z rolnictwa, a nawet rozbudowali gazdówki. Ale żeby mieli pewność, że mleczarnia będzie istnieć jeszcze przez 20 lat.
   Na terenie powiatu nowotarskiego jest ok. 800 tys. działek rolnych. Potężne rozdrobnienie dokucza na Orawie, przykładowo we wsi Zubrzyca Dolna jest ok. 30 tys. działek o łącznej powierzchni 4 tys. hektarów użytków rolnych (średnia powierzchnia 13 arów). W Lipnicy Małej jest 28 tys. działek i 2,8 tys. hektarów (średnia działka ma 10 arów). Są jednak wsie na rdzennym Podhalu, gdzie rozdrobnienie jest jeszcze bardziej dokuczliwe, np. niewielkie Podczerwone ma zaledwie 850 hektarów użytków rolnych podzielonych na 10 tys. działek (średnia powierzchnia 8,5 ara). W latach 70. za państwowe pieniądze przeprowadzono komasację wsi Jabłonka. Po 30 latach jest tam znów 17,5 tys. działek na 6 tys. hektarów rolnych gruntów (średnia powierzchnia 35 arów). Od kilkunastu lat prowadzona jest komasacja wsi Lipnica Wielka, gdzie obecnie jest 50 tys. działek na powierzchni 7 tys. hektarów, co daje średnią powierzchnię działki rolnej 14 arów.
   - W latach 90. nie było żadnych ograniczeń prawnych przy podziałach gruntów rolnych, rozdrobnienie posuwało się dalej - tłumaczy geodeta powiatowy w Nowym Targu Krzysztof Sanek. - Dopiero teraz w ustawach mówi się o ograniczeniu podziałów działek mniejszych niż 30 arów.
KRZYSZTOF STRAUCHMANN

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski