Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dopóki jest nadzieja

Redakcja
Agnieszka i Artur potrzebują pomocy na leczenie i rehabilitację. Niedzielny koncert, zorganizowany przez takich jak oni młodych ludzi, może odmienić ich przyszłość.

Artur

Artur

   Jeszcze niedawno był zwyczajnym chłopakiem, miał osiemnaście lat i głowę pełną planów na przyszłość. Uczył się w technikum elektrycznym, jego pasją były komputery. - Drzwi naszego domu się nie zamykały. Telefony nie milkły - wspomina matka Artka, pani Anna Korczyńska-Podolecka. - Nie sprawiał nam żadnych kłopotów. Trochę martwiłam się, bo podpalał papierosy. Być może gdyby nie ten feralny papieros, Artek byłby dziś zdrowym mężczyzną.
   

\\\*

   To stało się 11 listopada 2001 roku, dosłownie kilka bloków od domu Artka. Kolega urządzał swoją "osiemnastkę". Chłopcy chcieli zapalić papierosa, więc wyszli na balkon. Listopad był wyjątkowo chłodny, marzły im stopy. Nie wiadomo kto zaproponował, żeby siedli na poręczy. Nie wiadomo także, jak i dlaczego Artur spadł ani jakim cudem przeżył upadek z VII piętra. Wykonane później w szpitalu badania wykluczyły, żeby był pod wpływem alkoholu czy innych środków odurzających.
   Lekarze stwierdzili otwarte złamanie nogi, pęknięcie miednicy, szczęki, stłuczenie nerek i płuc. A przede wszystkim krwiaki i obrzęk mózgu. - Nikt nie wierzył w to, że Artek przeżyje, nawet lekarze nie dawali mu najmniejszej szansy. Czekaliśmy właściwie na jego śmierć - pani Anna nie kryje smutku. Jego stan był ciągle bardzo ciężki, co utrudniało rehabilitację. Rozpoczęto ja dopiero pół roku po wypadku.

\\\*

   Od ponad roku Artur leży w domu. Kiedy wyszedł ze szpitala, ważył 30 kilogramów. Funkcję rehabilitantki przejęła matka, codziennie przez ponad 2 godziny ćwiczy z synem, rozmasowując każdy jego mięsień. Później wychodzi do pracy, a opiekę nad Arturem przejmuje jej drugi mąż - Jacek.
   Wszystkie marzenia pani Anny związane są z Arturem. Chciałaby zabrać go na Krym. Tam znajduje się ośrodek, w którym pomagają ludziom takim jak Artur. Wierzy, że specjaliści z Rosji postawią go na nogi. Niestety, koszt turnusu (7 tysięcy złotych) to dla niej wydatek nie do pokonania.

Agnieszka

   Była świetną uczennicą V LO, później studiowała na Akademii Ekonomicznej. Miała sprecyzowane plany na przyszłość i pracę w zawodzie, który wybrała. Dziś Agnieszka ma 31 lat. Pracuje, choć nie wie, jak długo. Agnieszka choruje na stwardnienie rozsiane.

\\\*

   Jeszcze w czasie studiów, podczas wyjazdu w góry, zachorowała na grypę. Niespodziewanie pogorszył się jej wzrok do -9 dioptrii. Lekarze okuliści podejrzewali, że to nietypowe powikłanie pogrypowe. Dziś rodzice przypuszczają, że był to pierwszy sygnał choroby. Niespodziewany atak nastąpił w sierpniu 2003 roku, tuż po powrocie Agnieszki z wakacji. Wyniki rezonansu magnetycznego wskazały na stwardnienie rozsiane (SM).
   Mówi się, że to choroba młodych i inteligentnych. Zapadają na nią osoby między 20. a 40. rokiem życia. Właściwie niewiele o niej wiemy, poza tym, że to choroba centralnego układu nerwowego i że występuje częściej u kobiet niż u mężczyzn. Wiadomo także, że jest chorobą nieuleczalną. Farmakologicznie można jedynie spowolnić jej rozwój.
   Lekarz zaproponował Agnieszce leczenie betaferonem, z którym chorzy na SM wiążą wielkie nadzieje. Jest to lek nie refundowany przez Narodowy Fundusz Zdrowia, a koszt miesięcznej kuracji przekracza 4,5 tysiąca złotych. Od listopada co drugi dzień przyjmuje zastrzyk, który daje jej nadzieję na polepszenie stanu zdrowia. Kuracja powinna trwać od 2 do 3 lat. Rodzice Agnieszki - emeryci - i ona sama rozpoczęli walkę o zdobycie funduszy na pokrycie kosztów leku. Rozsyłają listy z prośbą o pomoc do różnych firm i instytucji. Założyli także konto w Fundacji na rzecz Chorych na Stwardnienie Rozsiane im. Błogosławionej Anieli Salawy w Krakowie. Są wdzięczni za każdą, nawet najmniejszą wpłatę. Odzew ze strony często nieznanych im ludzi przywraca wiarę w lepsze jutro. Agnieszka ma szczęście, że w chorobie nie opuścili jej najbliżsi. Ich miłość nie pokryje jednak kosztów leczenia...

\\\*

   Losy Artura i Agnieszki splotą się przez chwilę w niedzielę, 22 lutego br. o godzinie 17.00 w krakowskim teatrze Groteska. Wtedy właśnie odbędzie się koncert charytatywny, z którego cały dochód zostanie przekazany na ich leczenie. Organizatorami są Krakowska Akademia Tańca, Państwowa Ogólnokształcąca Szkoła Muzyczna II st. im. F. Chopina oraz Państwowa Szkoła Muzyczna II st. im. Wł. Żeleńskiego. Koncert ten jest reakcją uczniów tych szkół na sytuację Artura i Agnieszki. Młodzi ludzie postanowili pomóc, w sposób, w jaki najlepiej potrafią; prezentując swój talent. Koncert połączony będzie z aukcją, z której dochód również przekazany zostanie na konta obu potrzebujących. Wśród licytowanych eksponatów znajdują się między innymi witraż ofiarowany przez profesora Skąpskiego, tomiki poezji Krzysztofa Pieczyńskiego oraz grafiki Zbigniewa Bielawki. Opiekę medialną nad koncertem charytatywnym objął "Dziennik Polski", który 22 lutego serdecznie zaprasza swoich Czytelników do teatru Groteska. MARIA WłODKOWSKA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski