Zdecydowana większość irańskiego społeczeństwa nie pamięta czasów przed Chomeinim, wie natomiast doskonale, iż żyje w kraju bogatym w ropę i gaz, ale pełnym skorumpowanych urzędników, duchownych i oficerów Korpusu Strażników Rewolucji, którzy brutalną ręką tłumią każdy przejaw niezadowolenia narodu.
Narodu, który przed rewolucją uchodził za najbardziej rozwinięty i najlepiej wykształcony na Bliskim Wschodzie. Zresztą, tak jest nadal i dotyczy to również kobiet, które mimo represji i prawnego podporządkowania mężczyznom, stanowią w Iranie połowę studiujących. Wraz ze świadomością państwowości sięgającej 2,5 tys. lat wstecz i odwiecznym perskim dystansem do świata arabskiego - wszystko to razem stanowi mieszankę każącą pytać nie: czy, ale kiedy upadnie system religijny, którego coraz więcej ludzi ma po prostu dość.
Fakt, w Iranie już nieraz dochodziło do przesileń, a nawet - w 2009 roku - omal nie nastąpił upadek systemu, kiedy na ulice Teheranu wyszły miliony demonstrantów, rozzłoszczonych sfałszowaniem wyborów na prezydenta. Wtedy jednak władza rozprawiła się z tłumem krwawo, używając broni palnej.
Dziś jest oczywiście za wcześnie mówić, czy właśnie nadszedł kres ajatollahów. Patrząc jednak na liczne filmy z trwających w całym kraju zamieszek, widać jedno. Ludzie przestali się bać kwestionowania najgłębszych podstaw systemu. Wcześniej demonstrowali pod hasłem jego reformy, niekoniecznie chcieli go obalać.
Dziś widzimy młode kobiety zrzucające islamskie chusty z głów oraz demonstrantów atakujących posterunki Strażników oraz palących portrety ajatollahów. Tego na tak wielką skalę jeszcze nigdy nie było.
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?