Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dość użerania

BEM
Sędziował Piotr Mazur z Dębicy. Żółte kartki: Łojek - Bielak. Widzów 700.

Sandecja - Lublinianka 0-0

Sandecja: Olchawa - Krawczyk, Łętocha, Tomczak, Zagórski - Ulucki (69 Kudryk), Obiedziński, Dorula, Bajdel (55 Bochenek) - Krupa (46 Łojek), Montsko.
Lublinianka: Rachowski - Chmura, Komor, Wieleba, Josicz - Grzesiak, Szczawiński, Jasina (52 Borowski), Bielak - Kleszcz, Brzozowski (75 Jaczak).
Mecz rozpoczął się z 10-minutowym opóźnieniem. Piłkarze Sandecji protestowali przeciw opóźnieniom wypłat zaległych jeszcze z jesieni premii. - Tłumaczyłem, że pieniądze będą w tym tygodniu - mówił zniecierpliwiony prezes klubu Kazimierz Sas, któremu incydent przerwał SLD-owską majówkę. - Dość mam użerania się z tym klubem - na najbliższym zjeździe (27 czerwca - przyp. BEM) rezygnuję.
Piłkarze w końcu wyszli na boisko, ale brak pieniędzy połączony z mocno przygrzewającym słońcem nie nastrajał ich do efektownej gry. Pierwsza połowa była momentami żenująca. Mnożyły się kiksy, niecelne podania, strzały w trybuny i obok bramki. Poza sytuacją z 16 min, kiedy to słaby strzał Uluckiego zatrzymał tuż przed pustą bramką Wieleba, oraz 36 minutą, kiedy Montsko mając przed sobą tylko Rachowskiego posłał futbolówkę obok bramki - sportowo nie działo się nic. W ostrym starciu urazu doznał jednak zawodnik Lublinianki. Z rozerwaną pod kolanem żyłą mocno krwawił, leżąc na boisku. Na meczu była co prawda karetka, ale bez lekarza czy sanitariusza. Kierowca zaś w tym czasie spokojnie siedział... na trybunach. Zadziwiając nieudolnością manewrowania samochodem (o mały włos rozbiłby auto na stadionowej bramie) zabrał w końcu rannego do pobliskiego szpitala. Co ciekawe, na co dzień kierowca karetki jest instruktorem prawa jazdy...
Po przerwie obraz gry nieznacznie się zmienił. Coraz częściej do głosu dochodzili przyjezdni. Cóż z tego, skoro doskonałe okazje - m.in. podarowane przez słabiutkiego w sobotę Łętochę - zmarnował najpierw dwukrotnie Szczawiński, a potem Borowski. Losy spotkania mógł odwrócić zwłaszcza ten ostatni, gdy w 78 min strzelał, mając przed sobą tylko padającego na ziemię Olchawę. Pech jednak chciał, że piłka uderzyła właśnie w sądeckiego bramkarza. Tuż przed końcem podobną okazję miał z kolei Bochenek, ale po jego strzale futbolówka wysoko minęła bramkę Lublinianki. (BEM)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski