Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dotykanie świętego

Redakcja
Zapada zmrok. Zjeżdżamy z autostrady. Autobus wjeżdża na przedmieścia Pragi. Mijamy dziesiątki siedzib zachodnich koncernów: samochodowych, farmaceutycznych, spożywczych. Przeważają firmy niemieckie. Przejeżdżamy obok "Czernego Mostu", który - jak twierdzą Prażanie - jest największym supermarketem w Europie. Niedawno zbudowano specjalną linię metra, dzięki której można tutaj dojechać z centrum w ciągu kilkunastu minut.

Na Rynku Starego Miasta panuje tłok. Podświetlone kościoły, wieża ratuszowa i kamieniczki wyglądają bardziej malowniczo niż w dzień

Plac budowy

 Autobus podskakuje na nierównościach. Kierowca zręcznie manewruje między wykopami zastawionymi barierkami. Miasto przypomina ogromny plac budowy. Rozkopane ulice, sterczące pręty zbrojeniowe, betoniarki i ramiona dźwigów, to często spotykany widok. Mijamy nowoczesny hotel Hilton błyszczący metalem i szkłem. Wjeżdżamy na parking koło Dworca Masaryka, najstarszego dworca kolejowego w mieście. Brzydkie szare blokowiska, widomy ślad epoki socrealizmu, królują tutaj nic sobie nie robiąc z sąsiedztwa Hiltona.
 Idziemy w stronę starego miasta. "Zabytki" z epoki socjalizmu ustępują miejsca nowoczesnej zabudowie. Budynki ze szklanymi wieżami, przezroczystymi windami, starannie wybrukowane ulice, pasy zieleni mogłoby być wizytówką niejednego miasta w Europie. - Jeszcze rok temu stały tutaj sypiące się domy - mówi nasz przewodnik wskazując na rząd niskich kamienic z oknami w kształcie rombu, z lukarnami w dachu krytym dachówką.

Techno pod Hradczanami

 Dochodzimy do piętnastowiecznej Bramy Prochowej, jednej z baszt prowadzących do starego miasta. W szeregu secesyjnych kamieniczek nagle wyrasta nowy budynek z witryną w jaskrawych kolorach. - Restauracja Planet Hollywood w takim miejscu? Pewnie to dobry interes, ale co na to konserwator zabytków? - zastanawiam się.
 Krętymi uliczkami idziemy w stronę Rynku Starego Miasta. Mimo późnej pory na ulicach jest mnóstwo ludzi. Język czeski miesza się z niemieckim, polskim, angielskim, francuskim, niderlandzkim. Z licznych restauracji, pubów i kawiarni dochodzi muzyka. Mimo, że zbliża się północ na krawężnikach, na rozłożonych kartonach, widać sporo żebrzących ludzi; wiele jest wśród nich osób młodych. Żebraków jest znacznie więcej niż w dzień. Liczą zapewne, że rozbawieni i pogodnie usposobieni turyści wrzucą coś do kartonowego pudełka.
 Na Rynku Starego Miasta panuje prawdziwy tłok. Podświetlone kościoły, wieża ratuszowa i kamieniczki wyglądają bardziej malowniczo niż w dzień. Zegar na XIV-wiecznej wieży ratuszowej wybija północ. Drzwiczki zegara otwierają się i wokół cyferblatu przesuwa się korowód biblijnych postaci. Niestety gaśnie też część świateł rozświetlających Rynek i Hradczany - zamek królewski, stanowiący obecnie siedzibę prezydenta Czech.
 Dochodzimy do kamiennego Mostu Karola z XIV wieku, dumy prażan. Po drugiej stronie Wełtawy widać podświetlone Hradczany. Zamek wygląda imponująco. Nieco drażni mnie jednak głośna muzyka techno dochodząca z dyskoteki poniżej mostu Karola. - Czy za cenę szybkiego zysku nie psuje się humoru zwiedzającym - zadaję sobie pytanie.

Wabienie turystów

 Następnego dnia rozpoczynamy spacer po Pradze od zwiedzania dwunastowiecznego klasztoru Strahowskiego (największego w Europie Środkowej). Miejsce to jest również słynne dzięki temu, że komponował tu Mozart. Ze wzgórza rozciąga się wspaniała panorama miasta. Zwiedzanie w dzień na również swoje uroki. Schodzimy w stronę Hradczan. Dochodzi południe. Z pobliskiego Pałacu Schwarzenbergów wychodzi oddział żołnierzy w granatowych mundurach z czerwonymi epoletami i w białych rękawiczkach. Na ramionach niosą karabiny. Dochodzą na dziedziniec Hradczan, gdzie odbywa się uroczysta zamian warty.
 Przez dziedziniec przechodzą dwie młode dziewczyny przebrane w stroje dwórek. Na ulicach miasta można spotkać wielu młodych ludzi w średniowiecznych strojach zachęcających od udziału w koncercie, wizyty w muzeum tortur, czy zapraszających do stylowych restauracji.
 Po zwiedzeniu Hradczan dochodzimy do Złotej Uliczki. Kiedyś było tutaj wielu złotników. Teraz są tu jedynie sklepy z pamiątkami i wyrobami artystycznymi. Malutkie domki, pomalowane na różne kolory; z oknami, drzwiami i okiennicami z drewna - przywodzą na myśl chatkę z piernika z bajki o Babie-Jadze. Wchodząc do niektórych "kamieniczek" należy schylić głowę, aby nie uderzyć we framugę drzwi.
 Idziemy dalej, w stronę mostu Karola. Zatrzymujemy się przy stoiskach artystów sprzedających akwarele i rysunki z widokami miasta. Przed płaskorzeźbą św. Jan Nepomucena, jak zwykle stoi kolejka. Legenda mówi, iż ten kto dotknie lewą ręką płaskorzeźby i pomyśli życzenie, tego marzenia się spełnią.
 Na moście Karola, Rynku Starego Miasta, czy na krętych uliczkach centrum można spotkać wiele kapel ulicznych oraz solistów.

Koniew z gwiazdą

 Docieramy do rynku. Na ścianie ratusza moją uwagę zwraca tablica z brązu z pięcioramienną gwiazdą. Napis w języku czeskim i rosyjskim wysławia bohatera Związku Sowieckiego, marszałka Iwana Stiepanowicza Koniewa, który w kwietniu 1945 roku, wyzwolił Pragę, za co wdzięczne miasto nadało mu dożywotni tytuł honorowego obywatela.
 Pamiątki z niedalekiej przeszłości są tutaj w cenie. Na jednej z uliczek wiodących do Rynku jest duże stoisko, na którym można kupić, nie tylko sowieckie czapki wojskowe z czerwoną gwiazdą, ale także czapki z okresu istnienia komunistycznej Czechosłowacji.

"Szkło" na granicy

 Dojeżdżamy do granicy. Kilkadziesiąt metrów przed przejściem granicznym w Nachodzie zatrzymujemy się przed dużym supermarketem. Można tutaj wydać pozostałe korony. sklep jest czynny przez 7 dni w tygodniu. We wnętrzu częściej słychać język polski niż czeski. Polacy kupują przed wszystkim alkohol, który jest tutaj prawie dwukrotnie tańszy niż w Polsce. W niektórych wózkach pobrzękuje kilkanaście butelek wódki, whisky, koniaków i ginu. Cześć Polaków wsiada do samochodów i jedzie na przejście graniczne. Niektórzy idą na piechotę. Pod pachą niosą zakupiony alkohol. To tzw. mrówki. Kursują kilkanaście razy dziennie przez granicę z ilością alkoholu dozwoloną przez przepisy celne. - Nie jest to lekkie życie, ale można z tego wyżyć. Lepiej tak zarabiać, niż narzekać i siedzieć na bezrobociu - mówi młody mężczyzna.

JAROSŁAW KOSTRZEWA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski