Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dr Jerzy Friediger: Kolejny raz nie damy się nabrać na obietnice

Katarzyna Kachel
Katarzyna Kachel
Może my faktycznie źle założyliśmy, że szpital jest od leczenia ludzi? - zastanawia się dr Jerzy Friediger, dyrektor szpitala im. Żeromskiego w wywiadzie kończącym Zapiski z pierwszej linii frontu, które publikowaliśmy przez ostatnie 15 tygodni.

FLESZ - Koronawirus, nowe objawy

6 marca trafił do was małopolski pacjent „zero”. Byliście wtedy przygotowani na pandemię?
Żaden szpital nie był. Prowadziliśmy, jak to się mówi w języku ogólnowojskowym, rozpoznanie bojem. Brakowało niemal wszystkiego. Nikt nie spodziewał się tak nagłego przypływu chorych. A nasze dwa oddziały zakaźne postawiły nas w wyjątkowo niekorzystnej sytuacji.

Dlaczego niekorzystnej?
Bo inni ich nie mieli, pozamykali je wcześniej. My nie tylko ich nie zlikwidowaliśmy, a jeszcze pięknie wyremontowaliśmy.

Dogadaliście się z Billem Gatesem?
Nie, miasto to nam zafundowało. Pomyśleliśmy. Na to nieprzygotowanie, o którym mówimy, złożyły się zaś lata niedofinansowania (co najmniej 20), na co zwracaliśmy uwagę. Nie może być tak, że jesteśmy dotowani na poziomie pasty do podłogi.

Z czego wynikały likwidacje oddziałów zakaźnych?
Nie opłacały się, tak jak się nie opłaca straż pożarna, ale fakt, że czasami strażacy nie wyjeżdżają do pożaru, nie oznacza, że się ją likwiduje. Oddziały zakaźne nie dostają pieniędzy za to, że są w gotowości, a chorych w normalnych warunkach nie jest tylu, co w ostatnich miesiącach. Dostaliśmy oczywiście pieniądze za gotowość łóżek i za covid, ale w sumie te same pieniądze odebrano nam z ryczałtu podstawowego. Jestem rozgoryczony, załoga tak samo, bo jeśli szpital dźwigał na sobie ciężar walki z epidemią w całym Krakowie, to miałem nadzieję, że z tego tytułu będą jakieś gratyfikacje. Tymczasem kiszka z grochem.

Miały być dodatki za pracę na oddziałach covidowych?
Nie, dla pracowników w ogóle ich nie przewidywano. Z końcem kwietnia z Ministerstwa Zdrowia wyszło zarządzenie, z którego jasno wynikało, że aby nie rozpowszechniać epidemii, pracownicy, którzy pracują na oddziałach zakaźnych, mają przestać dorabiać sobie gdzie indziej, za co dostaną rekompensatę. 18 maja ukazała się interpretacja tego przepisu, z której wynikało, że jeśli na oddziale był choćby jeden pacjent bez covidu, to oddział nie jest już covidowy.

Czyli pacjenci i personel przestali zarażać i stwarzać zagrożenie. Koronawirus przestał być zaraźliwy? Pracownicy naszego szpitala mogliby więc pracować, gdzie tylko chcą, bo przyjęliśmy na oddział dwójkę dzieci, które - jak się okazało - nie mają wyniku dodatniego? Pan minister rządzi, ale to ja jestem pracodawcą i ja za to odpowiadam. Stąd się wzięła cała wojna z NFZ i mam nadzieję, że będziemy się w stanie i z funduszem, i ministerstwem porozumieć.

Koronawirus. W Małopolsce tak źle jeszcze nie było. Bardzo d...

Skąd te nieporozumienia?
W kierownictwie krakowskiego NFZ nie pracuje żaden lekarz, oprócz tych w dziale kontroli. W urzędzie wojewody wśród osób zajmujących się ochroną zdrowia też ani jednego. W Ministerstwie jest dwóch lekarzy; minister i wiceminister Waldemar Kraska. Na dodatek zlikwidowano radę naukową, składającą się ze specjalistów. W piątek na naszym SOR-ze były 42 karetki, w sobotę o dziesięć mniej, ogólna liczba przyjęć była rzędu 140 osób na dobę. Szaleństwo. Jest taki zapis, że karetka jest zobowiązana wieźć chorego do najbliższego pod względem odległości SOR-u.

Faktycznie, jeśli wziąć pod uwagę kilometry, to się zgadza, ale jeśli doliczyć godziny stania w kolejce, czyli czas oczekiwania, to już przestaje być najbliższy. Dlaczego ustawa wyłącza rozum i rozsądek? Nie mamy ani jednego łóżka wolnego, nie wiem, co się stało, dlaczego inne szpitale skuteczniej bronią się przed chorymi. Może my faktycznie źle założyliśmy, że szpital jest od leczenia ludzi, że jest dla chorych?! Trzeba się być może przed nimi chronić, bo nasza taktyka nie tylko przestaje być opłacalna, ale i sensowna.

Powiedzmy też o dobrych rzeczach, bo ich nie brakowało.
Tak, dostaliśmy spore pieniądze od miasta na środki inwestycyjne i na sprzęt, dużą pomoc z urzędu marszałkowskiego i wojewody. Nie mówiąc o ogromnej pomocy społecznej i głosach wsparcia. To musiało potrwać, zanim zaczęliśmy kontrolować sytuacje, nie uniknęliśmy nerwowych momentów, kiedy brakowało maseczek, rękawiczek, środków ochrony. Jeszcze raz chcę podkreślić, że dostaliśmy ogromną pomoc i wsparcie w postaci sprzętu medycznego i ochrony osobistej za strony wojewody i marszałka, a także finansowe z przeznaczeniem na ten sprzęt i środki ochrony. Bez tego nie dalibyśmy rady.

Mimo sytuacji kryzysowych udało się to wszystko poukładać, dopiąć.
Nie mieliśmy wyjścia. Najtrudniej nam poradzić sobie z rzeczami, które powinny być oczywiste. Chciałbym iść i powiedzieć pracownikom szpitala, że ich oddanie jest doceniane nie tylko oklaskami. Wypadałoby tym, którzy stali w pierwszym szeregu, podziękować premiami, dodatkami. Bo pracowali ciężko na oddziałach zakaźnych i dlaczego nie mieliby mieć satysfakcji także finansowej? W czerwcu przyjęliśmy na zakaźny dorosłych przeszło 345 pacjentów, na dziecięcym było ich 569. Pobieraliśmy w granicach 60 do 80 wymazów dziennie. Przecież zgodnie z rozporządzeniem pana wojewody byliśmy jedynym miejscem zobowiązanym w tym zakresie do zabezpieczenia miasta.

To, że był szpital jednoimienny, nie zdejmowało z nas obowiązku, który został wydany przez pana wojewodę w jego zarządzeniu, które wprowadzało u nas stan podwyższonej gotowości. Wynikało to z tego, że mieliśmy oddział chorób zakaźnych dla dzieci i obowiązani byliśmy do przyjmowania dzieci „covidowych” i oddział obserwacyjno-zakaźny dla dorosłych, jako jedyni zresztą w Krakowie. Przekształciliśmy jeden z oddziałów chorób wewnętrznych w oddział obserwacyjno-zakaźny. Wydawałoby się to logiczne, że przydałaby się jakaś gratyfikacja dla szpitala, skoro pełnimy tak ważną funkcję w mieście, województwie, kiedy musieliśmy zwiększyć obsadę dyżurną i być w pełnej gotowości. Te działania podjęliśmy na ich wyraźne wskazanie. Objęliśmy nawet opieką pacjentów, którzy są w izolacji domowej. To oznacza ni mniej, nie więcej tylko około stu telefonów dziennie do wykonania. Za to też nie dostaliśmy ani złotówki, mamy płacić ze swoich. Tyle, że my swoich nie mamy.

Przerobiliście wiele nowych scenariuszy. Było bardzo źle, ale daliście radę. Jacy wychodzicie z tej pandemii?
Dużo mądrzejsi i to już mogę dziś powiedzieć, że trzeci raz nie damy się nabrać na obietnice. To kolejny przykład, kiedy odpowiedzieliśmy na wezwanie, przestawiliśmy szpital i dopasowaliśmy do sytuacji. A może trzeba było zrobić jak inni, powiedzieć: przepraszamy, nie mamy miejsc? W 2017 roku ówczesny wojewoda również prosił nas o to, byśmy zwiększyli liczbę łóżek, bo jest sezon zwiększonej zachorowalności dzieci na schorzenia grypowe i grypopodobne. Zrobiliśmy to, kosztowało nas to ok. 600 tys. i oczywiście nie dostaliśmy na to ani grosza. Nie stać nas teraz na takie działania.

Pamiętam, na pierwszym spotkaniu u wojewody, kiedy była mowa o nowych obowiązkach, zapytałem: kto za to zapłaci? Usłyszałem, żeby się nie martwić, bo pieniądze się znajdą. Te wszystkie informacje, które się pojawiają, np. że Żeromski dostał ponad 5 milionów więcej, nie są całą prawdą. Gdyby podliczyć, nie dostaliśmy więcej niż inne szpitale. Te wzrosty wynikały ze zmiany przepisów, wycen, to nie były pieniądze, które wprost poszły na walkę z covidem. A te, które poszły w związku z covidem, zostały odebrane drugą ręką z ryczałtu podstawowego. W trakcie meczu zmieniono zasady gry. A przecież my nie potrzebujemy dla siebie. Nie mamy innych środków na leczenie chorych niż te, które dostajemy z NFZ. Manipulacje przy tych pieniądzach to działanie na niekorzyść naszych pacjentów. Oczywiście możemy mówić, że to lekarze są źli, pielęgniarki roszczeniowe itd., że biorą dużo pieniędzy, tym niemniej prawda jest taka, że jesteśmy w kiepskiej sytuacji.

Oto NAJPIĘKNIEJSZE małopolskie plaże. Tu poczujesz się jak n...

Jaka jest dziura w budżecie?
Jeśli dziś patrzymy na sprawozdanie, to ono jest wirtualnie dobre, bo mamy za pięć miesięcy straty 500 tys. zł. Byłoby to świetnym wynikiem, gdyby nie to, że w przychodach mamy ujęte 10 mln niewykonanych świadczeń. Jest to swego rodzaju zaliczka. Gdybyśmy zatrzymali świat i chcieli wykonać te świadczenia za 10 mln, to ich za darmo nie zrobimy. Musimy mieć materiały, które dziś są nawet kilkaset procent droższe niż w styczniu. Maseczki dla zespołu operacyjnego kosztowały nas 1,66 zł, w tej chwili powyżej 25 złotych. Poza tym musielibyśmy pracować na jakieś 130 procent naszych możliwości. To nierealne, bo przecież blok operacyjny i personel już teraz pracują na sto procent. Mamy wprowadzić nocne zmiany? Nawet gdyby operować na piętrowym stole operacyjnym, to nie ma szans, by uzyskać takie wyniki, jakie byśmy chcieli. Obawiamy się, że lwią część z tych 10 milionów będziemy musieli oddać, bo odpracować ich nie damy rady. Skąd, skoro my je wydajemy na bieżąco na ludzi chorych i utrzymanie szpitala, bo koszty stałe i tak musimy ponieść? W medycynie nie da się pracować na akord.

Czyli nie wrócimy tak szybko do normalności?
Do całkowitej pewno nie. Pacjenci nieprzychodzący do lekarzy POZ, zaczynają szukać pomocy na SOR-ze, co już odczuwamy. Teleporada nie sprawdza się na dłuższą metę. Myśląc o covidzie, zapomnieliśmy o tym wszystkim, co jest dookoła. I teraz to, co jest dookoła zacznie defragmentować opiekę zdrowotną. 9 lipca wykonaliśmy na bloku operacyjnym 35 operacji, czyli naprawdę wracamy do normalności. Ale na Oddziale Ratunkowym kilka razy w tygodniu mamy ponad 32 karetki - rekord to 42. Większość pacjentów zgłasza się osobiście. To daje liczbę 130 - 150 chorych na dobę. Tak się nie da pracować.

Nie można nie zapłacić straży pożarnej, że tego a tamtego dnia nie wyjechała do pożaru. Może covid pokazał, że to finansowanie się nie sprawdza. Zwłaszcza na oddziałach zakaźnych, które do tej pory były zamykane, bo nie były w stanie na siebie zarobić. Trzeba coś z tym zrobić. Może powinny być finansowane za gotowość, za to, że są. Tak, by kiedy covid czy inna zaraza uderzy, te oddziały były i mogły służyć chorym, a szpitale nie martwiły się „kto za to zapłaci”.

[polecane]5425500, 20489883, 16628853, 16312769, 20491351,5418462[/polecane]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski