Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramatyczne francuskie wakacje

Barbara Ciryt
Barbara Ciryt
Mieszkanki Krzyszkowic zapaliły wczoraj przy krzyżu znicze dla Magdy i Marzeny
Mieszkanki Krzyszkowic zapaliły wczoraj przy krzyżu znicze dla Magdy i Marzeny Fot. Barbara Ciryt
Krzyszkowice. Mieszkańcy niedużej wioski pod Myślenicami opłakują siostry Magdę i Marzenę, ofiary zamachu terrorystycznego w Nicei.

Szloch i głośne westchnienia ludzi słychać było wczoraj na wieczornej mszy św. w kościele w Krzyszkowicach. Przyszedł tu tłum mieszkańców. Stali w świątyni i na zewnątrz. Modlili się za tutejsze parafianki, siostry Magdę i Marzenę, które zginęły w czwartkowym zamachu terrorystycznym w Nicei we Francji.

Opłakują ofiary

- Nigdy nie myślałam, że nasza mała wioska może mieć coś wspólnego z atakiem terrorystycznym. W życiu nie spodziewałam się, że będziemy opłakiwać ofiary zamachu, młode, pogodne dziewczyny z naszej miejscowości. Nie mogę uwierzyć - mówi nam z rozpaczą jedna z mieszkanek Krzyszkowic, idąc do kościoła. Inne kobiety z tej wioski zapalają znicze przy krzyżu na placu kościelnym. - To lampki dla Magdy i Marzeny. Niech spoczywają w pokoju - przekonują.

W kościele św. Anny zapadła cisza, gdy proboszcz rozpoczął mszę. - W każdy trzeci piątek miesiąca modlimy się o Boże Miłosierdzie dla rodzin, dla wszystkich rodzin. Dzisiaj szczególnie modlimy się o Boże Miłosierdzie dla zmarłych Magdy i Marzeny oraz o pocieszenie dla ich rodziny - mówił ks. Jan Antoł, proboszcz z Krzyszkowic.

Nicea miała być piękna

To miały być wspaniałe tygodniowe wakacje. 21-letnia Magda i 20-letnia Marzena pojechały do Nicei na zaproszenie znajomego z siostrami, najstarszą Dorotą i najmłodszą Gabrysią. Wyjechały kilka dni temu. W niedzielę miały już wracać.

- To były takie sympatyczne dziewczyny, bardzo zaradne, opiekuńcze - mówi Dominika, jedna z koleżanek z klasy ich młodszego brata. Druga koleżanka z tej klasy - Emilia wspomina, że jeszcze w czwartek mieli kontakt na Facebooku.

- Magda zamieściła tam zdjęcie znad morza. Widać, że jest na moście lub promenadzie. Być może jest niedaleko tego miejsca, w którym zginęła - opowiada. - Od razu ktoś pod tym facebookowym zdjęciem napisał - krótki komentarz: „pięknie”. Teraz już pod tym zdjęciem pojawiają się inne słowa: „Piękna. Zawsze w pamięci” - cytuje Emilia.

Uciekały w dwie strony

Sąsiedzi zaznaczają, że wszystkie cztery siostry były na promenadzie nad francuskim morzem, gdy terrorysta rozjeżdżał ciężarówką rzesze zgromadzonych ludzi.

- Trudno w to uwierzyć. Dowiedzieliśmy się, że one spacerując dostrzegły ten pojazd. Zaczęły schodzić na bok. Najstarsza i najmłodsza, czyli Dorotka i Gabrysia uciekły w jedną stronę, a Madzia i Marzenka w drugą. I to za nimi pojechała ta ciężarówka - mówi roztrzęsiona pani Helena, sąsiadka.

Inna sąsiadka zastanawia się w jakim stanie są dziewczyny, które przeżyły atak. -Widziały przecież jak giną ich siostry. Jedna podobno po przejeździe terrorysty jeszcze żyła. Ale ciężko ranna szybko zmarła - mieszkanka Krzyszkowic powtarza informacje zasłyszane od dalszej rodziny.

Rodzina otrzymała już w nocy informacje o nieszczęściu. Rano tragiczna wiadomość rozchodziła się po całej wsi. Ludzie zaczęli się informować o tym na portalach społecznościowych. Niektórzy podchodzili w stronę wąskiej uliczki, przy której stoi niewykończony jeszcze dom rodziny. Na podwórku słychać było szczekanie niewielkiego psa.

Mieszkańcy wioski nie mogli uwierzyć, że doszło do takiej tragedii z udziałem Magdy i Marzeny. - Każdy się upewniał, czy to na pewno dziewczyny od nas. To były takie grzeczne, spokojne osoby. Uczyły się i pracowały - mówi jeden z mieszkańców. - Marzena jeszcze studiowała, a Magda pracowała, była fryzjerką - precyzuje Władysław Dyduła, sołtys Krzyszkowic.

Dosyć nieszczęść

Wczoraj sołtys spędził niemal cały dzień u ojca dziewczyn. Odbierał telefony, które ani na chwilę nie przestawały dzwonić. Chciał poświęcić czas rozgoryczonemu ojcu zmarłych córek.

- Znam go od lat. Wycierpiał w życiu dużo. Dziś jest w strasznym stanie. Los doświadcza go mocno, bo około pięć lat temu zmarła mu żona, chorowała na raka - mówi sołtys. Dodaje, że mężczyzna oprócz czterech córek ma jeszcze dwóch synów, w tym jednego niepełnosprawnego umysłowo. Opiekuje się dziećmi, czasem pracuje dorywczo.

Siostry zmarłych dziewczyn są nadal we Francji, pod opieką ambasady polskiej, ale mają wracać najszybciej jak to będzie możliwe. - Natomiast ojciec dostał właśnie informację z ambasady, że prawdopodobnie będzie musiał pojechać w poniedziałek do Nicei, żeby identyfikować zwłoki córek. Nie wiem jak on to wszystko przeżyje - dodaje sołtys.

Gotowi do pomocy

W pomoc rodzinie, której członkowie zginęli w Nicei, od razu włączył się Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Myślenicach. - Najważniejsze w tym momencie jest taktowne wsparcie psychologiczne. Z rodziną rozmawiał już psycholog, którego znają, zaangażowana została również osoba duchowna - mówi Małgorzata Aleksandrowicz, zastępca kierownika Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Myślenicach.

Pracownicy socjalni są w stałym kontakcie z rodziną. - Jeśli będzie taka potrzeba, gmina zaoferowała również pomoc w zorganizowaniu transportu i wysłanie samochodu do Francji - mówi Aleksandrowicz.

(IKR)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski