MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dream team to nie wszystko

Redakcja
Jose Aragones (z prawej) przygotowuje zespół Wisły Can Pack do sezonu Fot Michał Klag
Jose Aragones (z prawej) przygotowuje zespół Wisły Can Pack do sezonu Fot Michał Klag
Pełnił Pan w klubie rolę asystenta trenera, tłumacza, skauta, a teraz przyszło Panu wykonywać obowiązki pierwszego szkoleniowca pod nieobecność Jose Hernandeza. Szkoleniowiec wróci z mistrzostw świata dopiero na początku października. Co gorsza, na razie nie ma też większości zawodniczek.

Jose Aragones (z prawej) przygotowuje zespół Wisły Can Pack do sezonu Fot Michał Klag

ROZMOWA Z JORDIM ARAGONESEM, asystentem trenera Wisły Can-Pack, który pod nieobecność pierwszego szkoleniowca przygotowuje zespół do sezonu

- Jest to sytuacja nietypowa, ale cały czas jestem z trenerem Hernandezem w kontakcie, rozmawiamy praktycznie codziennie. Opowiadam, co robimy na treningach, dostaję od niego wytyczne. Jeśli chodzi o niekompletną kadrę, to od wielu lat spotykam się z tym problemem podczas przedsezonowych przygotowań. Podstawowym założeniem jest przygotowanie tych dziewczyn, które będą w Krakowie, pod względem fizycznym i kondycyjnym. Kiedy reszta zawodniczek we wrześniu wróci, będziemy próbowali w trybie przyspieszonym zgrać ten zespół, jak najszybciej przedstawić im naszą taktykę i wizję gry. Do połowy września praktycznie nie mamy drużyny. Takie kłopoty mają niemal wszystkie poważne drużyny w Europie. Kluczowym punktem przygotowań będzie turniej "Zawsze z Mistrzem" organizowany w Łodzi. Będziemy mieli tam okazję powalczyć, choć tylko towarzysko, również z naszymi ligowymi rywalami. Sprawdzimy, jak prezentuje się zespół.

- Wisła Can-Pack przeprowadziła latem transferową ofensywę, podejmując pewne ryzyko. Wymieniono lwią część składu, na dodatek sprowadzono kilka kadrowiczek, które nie mogą uczestniczyć w dużej części przygotowań. Postawiono na indywidualności, a nie na zgrany zespół?

- Bardzo możliwe, że na początku sezonu będziemy mieli pewien problem ze zgraniem. Faktycznie, połowa drużyny to nowe zawodniczki. Jedna jest Łotwy, druga z Australii, trzecia z Chorwacji... Po poprzednim sezonie były jednak konieczne zmiany, chcieliśmy wzmocnić zespół na potrzeby rywalizacji w PLKK. Wiemy, że będą pewne trudności, ale te dziewczyny które ściągnęliśmy są indywidualnie na tyle mocne, że powinny zapewnić nam osiągnięcie celu podstawowego na ten sezon. Czyli wygrania polskiej ligi.

- Czego kibice mogą się spodziewać po nowych zawodniczkach? Ponoć mają przede wszystkim grać agresywniej w defensywie, niż w zeszłym sezonie.

- To racja, że w ostatnim sezonie mieliśmy problemy z defensywą. Takie koszykarki jak Erin Philips, Andja Jelavić i Magdalena Leciejewska doskonale sprawdzają się w grze obronnej. Chcemy, by rywale nie zdobywali już tak łatwo punktów naszym kosztem, jak to się działo w zeszłym sezonie. Erin to zawodniczka bardzo silna fizycznie. Razem z trenerem Hernandezem znaliśmy ją jeszcze zanim zaczęliśmy pracę w Wiśle. Wiemy, że ma też dobry rzut i może naprawdę pomóc tej drużynie. Nicole Powell postanowiliśmy ściągnąć do Krakowa głównie dlatego, że świetnie rzuca, również za 3 punkty. Jak wiemy, od tego sezonu zmieniła się odległość przy rzutach za 3 punkty. Zawsze jest dobrze mieć zawodniczkę dysponującą dobrym rzutem z dystansu, bo niektóre drużyny zamykają się pod własnym koszem i ciężko inaczej zdobywać punkty. Nicole Powell wyróżnia się w tym elemencie. Oglądałem np. jej mecz w play-offach WNBA przeciwko Indiana Fever. Zanotowała 13 punktów, zagrała niecałe pół godziny. Zaczęła nieco słabiej, ale powoli staje się jedną z ważniejszych zawodniczek swojej drużyny, zaczyna mecze w podstawowej piątce. Na pewno będzie wsparciem dla NY Liberty. Jeśli chodzi o Kasię Gawor, to osobiście nie znałem jej wcześniej, podobnie jak trener Hernandez. To młoda dziewczyna, przebywała ostatnio w Stanach Zjednoczonych, gdzie uczyła się i trenowała. To perspektywiczna zawodniczka, może być dobrym uzupełnieniem składu.
- Czy realnym celem na ten sezon w Eurolidze powinien być awans do ćwierćfinału tych rozgrywek?

- Nie mamy celu minimum. Naszym priorytetem jest zwycięstwo w polskiej lidze, chcemy również zdobyć Puchar Polski. W Eurolidze w zeszłym roku zagraliśmy fantastycznie, ale trzeba być realistami. Będzie niesamowicie trudno powtórzyć sukces z zeszłego roku, czyli Final Four. W tym roku nie mamy w grupie najsilniejszych zespołów, takich jak Spartak Moskwa, UMMC Jekaterinburg, Fenerbahce Stambuł, ani hiszpańskich drużyn - Perfumerias Avenida Salamanca, czy Ros Casares. Nie chcemy sobie jednak zakładać jakiegoś planu przed rozgrywkami. Będziemy po prostu starali się wygrywać mecz za meczem i awansować do kolejnej rundy. Owszem, teoretycznie jest możliwe, że przejdziemy przez tę grupę nie przegrywając żadnego meczu. Realistycznie jednak patrząc, na wyjazdach zawsze jest trudno. Musimy twardo stąpać po ziemi. Trzeba pamiętać, że gra równolegle w Eurolidze i w krajowych rozgrywkach na równie wysokim poziomie jest bardzo trudna. To przecież liczne podróże, zawodniczki bywały w zeszłym sezonie naprawdę zmęczone.

- Tego lata klubowi udało się uzyskać dwie ważne rzeczy: dziką kartę do Euroligi i możliwość gry we własnej hali, wbrew początkowym zapowiedziom o konieczności przenosin na inny parkiet.

- Pierwszy mały "cud" tego lata to rzeczywiście fakt, że w ogóle zagramy w Eurolidze. Zajęliśmy przecież dopiero 5. miejsce w Ford Germaz Ekstraklasie. Tak naprawdę jednak nie powinno to dziwić. FIBA wie, że Wisła to silna drużyna, znaleźliśmy się w zeszłym roku w najlepszej czwórce Europy. Doskonale jednak zdajemy sobie sprawę, że w tym roku musimy już sami wywalczyć sobie to miejsce, za zasługi w krajowych rozgrywkach. Drugim "cudem" jest to, że możemy grać we własnej hali. Tu się dobrze czujemy, fani zapewniają nam bardzo gorący doping, nazywamy ich naszym szóstym zawodnikiem. Kiedy przychodzi trudny moment w meczu, oni pozwalają go przezwyciężyć. W naszej hali będzie dużo wygodniej, nie trzeba będzie nigdzie jeździć, na obcy teren. Jesteśmy niesamowicie wdzięczni klubowi, że wykonał pewien wysiłek, byśmy grali w naszej hali.

- Z tego, co Pan mówi wynika, że w tym roku działaczom Wisły Can-Pack udało się zrealizować większość waszych postulatów transferowych. Czy jednak był taki transfer, którego bardzo chcieliście, a z pewnych przyczyn nie wypalił?

- Kryzys daje się we znaki wielu klubom w Europie. Wiemy, że i w Hiszpanii są drużyny, które mają spore problemy, nie mają pieniędzy na transfery. A tymczasem w krakowskim klubie, gdy chcemy sprowadzić jakąś zawodniczkę, to staje się możliwe. Zdajemy sobie sprawę, że pod tym względem mamy z trenerem Hernandezem szczęście. Zarówno klub, jak i firma Can-Pack bardzo nam pomagają. Chcemy zrewanżować się wynikami. W tym okienku transferowym za każdym razem udawało nam się pozyskać tę zawodniczkę, którą wspólnie uznaliśmy za najlepszą opcję dla Wisły. Powstała drużyna, jakiej pragnęliśmy. Mamy nadzieję, że to będzie "dream-team" polskiej ligi. Indywidualnie, są to bardzo dobre zawodniczki. Teraz naszym zadaniem jest stworzyć z nich kolektyw.
- Udzielił Pan kilku wywiadów hiszpańskim mediom opisując w nich plusy i minusy życia w Polsce. Narzekał Pan na zimno, za to chwalił niskie koszty życia w Krakowie.

- Faktycznie, od razu rzuciło nam się w oczy, że koszty życia w Polsce są niższe, niż w Hiszpanii. Wszystko jest tańsze, począwszy od jedzenia. Można zjeść świetny obiad za 2 euro! Bardzo nam się w Polsce podoba, a Kraków nas zachwycił. Całe otoczenie Rynku, Wawel. Ale życie tu jest inne, niż w Hiszpanii. Tam, gdzie mieszkaliśmy, nie ma takiego chłodu. Mam nadzieję, że w tym roku zima nas oszczędzi. Opowiadano mi, że były czasy, gdy tu aż tak okropnie zimno nie było (śmiech).

Rozmawiała Justyna Krupa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski