Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dręczyły go jakieś problemy...

Redakcja
Zarzut trzykrotnego usiłowania zabójstwa postawiła prokuratura uczniowi trzeciej klasy IX Liceum Ogólnokształcącego we Wrocławiu, który podczas lekcji zaatakował siekierą i nożem trzy nauczycielki. Został tymczasowo aresztowany. Nadal są wyjaśniane powody jego ataku. Ci, którzy znają rodzinę 19-latka, nie mogą uwierzyć w dramat. - To tacy uczciwi, religijni ludzie - mówią.

Licealista siedzi w areszcie, a w szkole specjaliści od agresji leczą psychikę świadków tragedii

     Tragedia rozegrała się we wtorkowe południe. Pierwszą z nauczycielek Piotr zaatakował siekierą. Bez słowa zadał jej kilka ciosów w ramię i tułów. Kobieta krzyczała, lała się krew, przerażeni uczniowie nie reagowali. Gdy siekiera zaplątała się w odzieży ofiary i wypadła mu z ręki, wyciągnął nóż. Wyszedł z klasy i chwilę później w gabinecie obok kilkakrotnie dźgnął nożem następną nauczycielkę. Potem jeszcze jedną. Jeden z uczniów ruszył w obronie trzeciej, rannej nauczycielki. Piotr spokojnie zaczekał na policjantów i dał się zakuć w kajdanki.
     Uczniowie, którzy byli świadkami ataku na nauczycielki, od wczoraj biorą udział w zajęciach prowadzonych przez psychologów specjalizujących się w trudnych sytuacjach grupowych. Na spotkania przychodzą ci, którzy potrzebują rady i rozmowy na temat przemocy. Cykl terapeutyczny potrwa tak długo, jak młodzi ludzie będą tego potrzebować. Szkolnego psychologa wspomaga 12 specjalistów z Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii oraz z Wydziału Zdrowia Urzędu Miejskiego.
\\\
     Następnego dnia po tragedii zebrała się rada pedagogiczna, aby skoordynować rozkład lekcji. Dotychczas planem zajmowała się wicedyrektorka, ale właśnie ona jest jedną z ofiar ataku i przebywa w szpitalu.
     Dyrektor Izabela Koziej nie znajduje żadnych racjonalnych przyczyn, które tłumaczyłyby zachowanie 19-letniego Piotra. Zaprzecza też informacjom, że nauczycielki geografii, matematyki i fizyki postawiły mu na koniec semestru oceny niedostateczne.
     - Chłopak był przeciętnym uczniem, powtarzał trzecią klasę. Na koncie miał trochę sukcesów, trochę porażek - charakteryzuje go dyrektorka. Pytana, dlaczego świadkowie ataku nie stanęli w obronie nauczycielek, tłumaczy to szybkim tempem zdarzeń i szokiem młodych ludzi.
     Po korytarzach spokojnie spacerują uczniowie, w klasach odbywają się normalne lekcje. - Nie wydaje mi się, żeby dzisiejszy dzień różnił się od innych - _mówi Helena z II d i dodaje: - Nie czuję potrzeby uczestniczenia w zajęciach o przemocy.
     
- To był incydent. Kara, jaką koleś wymierzył nauczycielkom, jest jednak zbyt drastyczna - podsumowuje Magda. Siedzący na ławkach uczniowie czytają dolnośląskie dzienniki. - _Więcej dowiem się z gazety niż z własnego podwórka - mówi Aneta.
     W sprawie pojawił się jeszcze jeden wątek. Od absolwentki, która siedem lat temu kończyła "dziewiątkę", dowiedzieliśmy się, że właśnie wtedy uczniowie klasy IIIg zorganizowali strajk przeciwko nauczycielce matematyki - tej samej, która stała się ofiarą wtorkowego ataku Piotra. Kobieta zaczęła uczyć ich właśnie od trzeciej klasy i od razu pojawiły się problemy. Absolwentka twierdzi, że jej rówieśnicy czuli się dyskryminowani i nękani przez matematyczkę. Czternaście na osiemnaście osób w grupie dostało na koniec semestru oceny niedostateczne, mimo że większość z nich nie miała wcześniej problemów z przedmiotem. Interweniowali rodzice. O konflikcie wiedziała ówczesna dyrekcja i starała się rozwiązać problem. Zdesperowana młodzież zdecydowała się na strajk, po którym zmieniono im nauczycielkę matematyki.
     Dziś dyrektor Koziej - wówczas wicedyrektorka - nie przypomina sobie tego faktu. Tłumaczy, że przecież zdarzają się konflikty między uczniami a pedagogami.
_\
\\
     
- Zaplanował to wcześniej. Wiedział, kiedy te trzy nauczycielki będą razem w szkole. Tego dnia rano tylko pokazał się kolegom i gdzieś się "urwał" - mówi jeden z policjantów. Piotr zeznał, że nie chciał zabić kobiet, a tylko je przestraszyć - tak, żeby zapamiętały go sobie do końca życia. Miała to być odpłata za to, że - w jego ocenie - był dyskryminowany w szkole właśnie przez te trzy nauczycielki.
     
- Nie wiadomo, czy należał do satanistów, lecz znaleziono u niego akcesoria wskazujące na to, że przynajmniej z nimi sympatyzował - twierdzi policjant.
     Według wstępnych badań, Piotr nie był pijany. Nie ma jeszcze wyników analiz, które odpowiedzą na pytanie, czy chłopak był pod wpływem jakiegoś środka odurzającego. Policja twierdzi, że w szkole istnieje poważny problem narkomanii i przemocy.
     - Kłamałbym mówiąc, że nie ma tu takich, co biorą "dragi"
- przyznaje młodzieniec z "dziewiątki". - _Jakiś czas temu zmieniono czas przerw między lekcjami, żeby utrudnić im kontakt z "plastykami" z sąsiadującej z nami szkoły i ograniczyć handel narkotykami. Ale jak ktoś chce się naćpać albo handlować, to i tak to zrobi, gdyby nawet na każdym korytarzu stał policjant. Ale Piotrek miał raczej innego rodzaju problemy.

     Od początku nauki w "dziewiątce" Piotr nosił przy sobie różne niebezpieczne narzędzia: toporki, noże, kastety - żeby się nimi pochwalić, bo podobno sam je robił. O tym, że dręczyły go jakieś problemy, najlepiej świadczy próba popełnienia samobójstwa. Był wtedy w pierwszej klasie. Potem na jakiś czas uciekł z domu i żył w lasach.
\\\*
     Ci, którzy znają rodzinę Piotra, są zszokowani. Mówią, że jest normalna, porządna. Nie mogą uwierzyć, że chłopak wychowany w dobrej, katolickiej rodzinie był zdolny do popełnienia takiego czynu. Matka jest urzędniczką, ojciec - też wykształcony, pobożny.
     - Rano ojca Piotrka widziałam w kościele. Nic nie można było po nim poznać. Pomyślałam, że to chyba jakaś straszna pomyłka
- mówi starsza pani. - Nie rozumiem, co się stało temu chłopakowi. Bardzo im współczuję.
     - Nawet do głowy by mi nie przyszło, że mógł dopuścić się takiego czynu. Zresztą, ktokolwiek by to był, branie siekiery do ręki i atakowanie nią nie jest sposobem na rozwiązywanie problemów - dodaje mężczyzna, który twierdzi, że dość dobrze zna tę rodzinę, ale nigdy nie słyszał o jakichś problemach. Nie wie, czy chłopak sympatyzował z satanistami i czy w ogóle zetknął się z takim problemem. Współczuje rodzicom. - Ale uważam, że temu młodemu człowiekowi należy wymierzyć karę baz taryfy ulgowej.
     Nikt nie znajduje racjonalnych powodów agresji Piotra.
     - Dużą winę ponoszą za to media, zwłaszcza telewizja, która ciągle pokazuje zło, ale bez odpowiedzialności i kary za nie - _uważa mężczyzna. - Mając w świadomości taki obraz, niektórzy biorą sprawiedliwość w swoje ręce. Jak tak dalej będzie, to tragicznie widzę naszą przyszłość.
     Życiu poranionych nauczycielek nie zagraża niebezpieczeństwo. Najciężej poszkodowana została poddana operacji w Dolnośląskim Centrum Gruźlicy i Chorób Płuc przy ul. Grabiszyńskiej. Wykonano jej badanie rezonansem magnetycznym, które ma wyjaśnić wątpliwości związane z uszkodzeniem okolic splotu barkowego i kręgosłupa szyjnego. Być może będzie musiała przejść jeszcze jedną operację. Pozostałe dwie nauczycielki przebywają w szpitalu przy pl. 1 Maja - jedna na oddziale chirurgii, druga na ortopedii. Obie powoli odzyskują siły, lecz nadal pozostają w szoku.
     Piotr miał szkolnych kolegów, ale nie miał przyjaciół. Spokojny, przeciętny, nijaki, cichy, grzeczny, trochę wyizolowany z otoczenia, introwertyk - oceniają go koledzy i znajomi. Teraz oceną jego psychiki zajmą się biegli specjaliści.
     "Dziewiątka", mimo że jest molochem - w liceum dziennym uczy się ponad tysiąc uczniów, a w wieczorówce blisko 600 - przez lata uchodziła za szkołę elit i zdolnej młodzieży. Niektórzy uczniowie, także absolwenci, przyznają, że osobom o słabszej konstrukcji psychicznej trudno znieść wysokie wymagania i presję, że trzeba być najlepszym.
- Można było dostać świra - mówi jeden z absolwentów. Oficjalnych skarg na szkołę nikt jednak nigdy nie zgłaszał.
     Weryfikacja rzeczywistości okazuje się trudna, bo osoby, które twierdzą, że w szkole dzieje się źle, że panują w niej feudalne stosunki - pragną zachować anonimowość. Mówią, że obawiają się nieprzyjemności i odwetu za ujawnianie takich rewelacji.
     Podobnie jest z wieloma innymi rozmówcami, którzy boją się publicznie powiedzieć, jak oceniają niektórych pedagogów. Nieoficjalnie, anonimowo mówią, że nauczyciele nierzadko obrażają ich godność i upokarzają przed kolegami z klasy.
     Jeden z uczniów tłumaczy:
- To, że nasza dyrektorka jest fajna i lubiana, rozumie nas, szanuje nasze poglądy i wie, co znaczy demokracja - wiedzą chyba wszyscy. Ale dyrektorka to nie cała kadra. Jest też grupa nauczycieli o ugruntowanych, lecz przestarzałych poglądach i metodach pracy, co sprawia, że właśnie oni nie są przez nas - powiedzmy - kochani._
ELŻBIETA TRENKLER,
Współpraca: ALICJA HAMKAŁO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski