Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drobiazgi z podróży

Redakcja
Nie przysporzyłem pogody i nie podniosłem słupka optymizmu ostatnim felietonem. Mam tego świadomość. Przywołany Dniestr spłynął melancholią głęboką, przysparzając zadumy smutnej.

Leszek Długosz: Z BRACKIEJ

O czym doniosły przysłane mi komentarze. – Panie Leszku, smutek… Jednocześnie słyszałem: No a jak tam Nasi? Nic pan o tym? Nie ma pan co weselszego? Trudno o wesołość. Wycieczko–pielgrzymka (krajowo–polonijna), w której uczestniczyłem, w znacznym stopniu składała się z uczestników przed laty tam urodzonych. Oni, rdzenni tamtejsi, musieli inaczej patrzeć, czuć i reagować. Dla nas, jakaś chałupka, krzaczek, to tylko tyle. Dla nich to kąty rodzinne. Wzruszenia inne, wilgoć pod powieką. To się rozumie.

Stacjonowaliśmy dłużej w Podhajcach, w byłym lwowskim województwie. To przedwojenne miasteczko powiatowe. Dziś, to coś na granicy mieściny, wsi jakby prawie? Podobnie w dół poszło wszędzie gdzieśmy byli – owe Brzeżany, Śniatyń. No, Kołomyja obronną ręką wychodzi. Polaków garstki. Nie odzywają się specjalnie. Jest jednak pewien trend rozwojowy. To jedyny chyba wyraźny ślad reaktywacji żywiołu polskiego. To oczywiście kościoły, klasztory… Tędy wiedzie znów droga? Nieoceniona robota niemal misjonarska. Wieloplanowa. Oprócz sfery ściśle religijnej, duchowej, oprócz "odzyskiwania Boga” (w ogóle, roli sacrum pośród wartości ludzkich) trudna, ale jak cenna, aktywność oświatowa. Na koniec i gospodarska. Na ogół przy tych kościołach, klasztorach zwłaszcza, powstają jakieś możliwości hotelowe (to wiele powiedziane), ale powstają jakieś adresy, bazy, gdzie można we względnie przyzwoitych warunkach znaleźć nocleg, posilić się. To są jakby znów odzyskiwane – stanice polskości i ucywilizowania. Tak to wygląda. Pozwala ufać, że resztki, ślady polskiego żywiołu, a na uwadze mam – zabytki kultury w ogóle, mogą uniknąć całkowitej zagłady.

Tak właśnie "bitwa idzie” o uratowanie polskiego kościoła we wspomnianych już Podhajcach. Kościół o początkach jeszcze XIV–wiecznych, zniszczony kompletnie, ograbiony doszczętnie. Stoją mury, chwasty, drzewka porastają zawalony dach. Lecz i to, co zostało, rani i zachwyca. Rzadko widzi się tak szlachetną klasę architektury. Tamże to między innymi personami, miał być w kryptach pochowany, hetman koronny, sławny Stanisław Rewera Potocki. To na jego cześć w 1662 roku założono miasto Stanisławów. Dwie niedziele temu odprawiono przed tą (boleśnie piękną) ruiną pierwszą po latach uroczystą mszę św. Uczestniczyła cała nasza wyprawa. Żywioł polski, skąd mógł, nadciągnął, a i ekumenicznie było, bo wespół z grekokatolikami modlono się. Przybył na tę uroczystość biskup pomocniczy ze Lwowa Leon Mały, człowiek młody i tamtejszy. Swoją, żarliwością i bezpośrednią "kresową serdecznością” wywarł jak najlepsze wrażenie. Szczególnym jednak momentem był chwila ponownego odsłonięcia pomnika poświęconego Adamowi Mickiewiczowi. Na tym samym miejscu, co niegdyś, więc dziś na tle wspomnianej ruiny, odbudowanego po unicestwieniu powojennym. (Ciekawe, jak długo się utrzyma, zwłaszcza sokół na obelisku?) Pomnik ufundowano pierwotnie jeszcze w 19. wieku. I była to pierwsza na Kresach pamiątka poświęcona Wieszczowi. Godzi się wspomnieć, że inicjatywa, koszta i wszelkie mozoły z tym przedsięwzięciem związane, to ofiarność i starania jednego z byłych Podhajczan, dziś mieszkańca Dolnego Śląska. Pragnął pozostać anonimowym fundatorem. Poproszony o słów parę, powiedziałem u stóp obelisku, przed laty napisany wiersz "Odę do mowy kresowej”. Trudno o celniejszy wybór. O wdzięczność dla tej "gałązki mowy polskiej od wschodniej strony” , jakże w ostatnich burzach sponiewieranej… W której powstały przecie główne arcydzieła polszczyzny. Bo przecie ten odcień to mowa Karpińskiego i Mickiewicza, i Fredry, i Słowackiego… Dowiedziałem się, że poza mną, żyje ten wiersz w sposób zdumiewający! W rozmaitych internetowych adresach, linkach i portalach miał wejść, czyli tzw. kliknięć, milion osiemset tysięcy. Od Nowej Zelandii, Australii, przez Europę, Amerykę. Wszędzie, gdzie rozproszeni Polacy do mowy i pamięci rodzimej się garną.

Mocne wrażenie uczynił też na mnie cmentarz żydowski w Podhajcach. Przed wojną Żydzi stanowili większość tamtejszą. Od stuleci tak tam było. Ostał się dziś cmentarz. Zdewastowany, ale w znacznym stopniu istniejący. Obraz potężny i przejmujący – jak zamarły żywioł tłumów, kamienne fale macew... Pasą się krowy, kozy…

Na koniec i ten szczegół. Tuż obok rynku, w maleńkiej uliczce – pół dworek chylący sie do ziemi, właściwie chata, porosła chaszczami. Prowadzi nas jeden z uczestników wycieczki. – To tu chodziłem do Tadzia Łomnickiego. Braliśmy od nich mleko. Czy oby na pewno, pytamy zadziwieni. – No przecież wiem, co mówię. Tadeusz Łomnicki, sławnypotemaktor, Tadzio… Chodziłem wtedy do nich, miałem 10 lat, dobrze pamiętam.

Gościnna gospodyni, u której mieszkamy, Ukrainka, Halina, Gala Baczyńska, po mężu, jest już młodą wdową. Nic nie słyszała o nazwisku, które nosi. Ale ja przecież czytałem, przypominam sobie, że rodzina ojca Krzysztofa, wywodziła się z tych właśnie południowo–wschodnich Kresów. Oczywiście, argument żaden, ale supozycja jakaś?

I takich inkrustacji, podpowiedzi, obrazów, znalazłoby się więcej. Jak to z każdej podróży się przywozi. – Drobiazgi przeżyte… Nie do pozyskania z lektury, filmu, ani z innych "materiałów”. A z bezpośredniego dotyku materii życia…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski