Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drogówka

Redakcja
Wokół tego filmu zrobiło się bardzo gorąco, nawet mimo faktu, że wokół szalała zima. Mówi się, że to najmniej olśniewający film Wojtka Smarzowskiego. Ale czy w tym wypadku należy to uznać za słowa krytyki?

Rafał Stanowski: FILMOMAN

Wychodząc z premierowego pokazu, czułem się, jakbym właśnie zaliczył saunę fińską. I to bez możliwości wskoczenia do jednego z tysiąca jezior. Smarzowski, swoim zwyczajem, buduje gęstą, splątaną historię, w której nawet trzeciorzędni bohaterowie poruszają do głębi. Reżyser "Wesela” w tango porwał tym razem policjantów z drogówki, którzy sami często przekraczają granice polskiego prawa. Szybko jednak orientujemy się, że to nie jest film policyjny (a raczej antypolicyjny), a funkcjonariusze w mundurach pełnią rolę kostiumu. Przy jego pomocy filmowiec raz jeszcze zagląda za kotarę polskiej mentalności, by wydobyć z niej to, czego najbardziej się obawiamy.

Jeśli ktoś zna filmy Smarzowskiego, "Drogówka” niespecjalnie go zaskoczy. I proszę nie traktować tego jako krytykę. Związany z Krakowem reżyser ma swoje tematy i ludzi, z którymi o nich opowiada. Korupcja, nadużywanie przywilejów, alkohol czy szerzej – uzależnienie od używek, seksu, przemocy, władzy. Ludzie, którzy nie potrafią nawiązać ze sobą empatycznych relacji. Te elementy grały główną rolę w "Weselu” czy "Domu złym”, pojawiały się w "Róży”, dominują w "Drogówce”.

Smarzowski raz jeszcze maluje Polaków portret własny, wykorzystując mroczne barwy. Nie próbuje nikogo idealizować ani niczego upiększać. Z nieco sadystycznym zamiłowaniem pokazuje pełną skalę ciemności, niczym w pamiętnej powieści Josepha Conrada. Nie dziwię się, że zastępca komendanta policji zakazał podobno swoim podwładnym chodzenia na ten film w mundurach. Dla ludzi związanych z policją seans musi być doświadczeniem bolesnym.

Smarzowski ma matematyczny umysł. Scenariusze autora "Wesela” są zawsze precyzyjnie skonstruowane, punkty napięcia wyliczone co do sekundy, niczym w partyturze mistrza nut. Oglądając "Drogówkę”, podskoczymy kilka razy, zakręci nam się łza w oku, poczujemy dreszcz na plecach. Film działa mocno na wyobraźnię. Tak bardzo że lepiej wybrać się na seans, korzystając z komunikacji miejskiej.

Czy zarzut, że to najsłabszy film Smarzowskiego, jest bezdyskusyjny? I tak, i nie. Zgadzam się, że w tym filmie reżyser powraca do obsesji, którymi nasączył swoją twórczość. Nie odkrywa przed nami nowych kart z wyobraźni, lecz raz jeszcze układa tę samą talię na stole. Ale – w tej talii są same asy! Począwszy od wielowątkowego scenariusza, przez sugestywną realizację, a skończywszy na pełnokrwistych rolach aktorskich (mistrzowski epizod Andrzeja Grabowskiego).

To dziwny paradoks – oglądamy najmniej olśniewający film Smarzowskiego. Ale to nie zmienia faktu, że "Drogówka” jest dziełem znakomitym.


FOT. NEXT FILM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski