Czytaj także: Stolica Małopolski w pościgu za Europą
Obok pierwszej strony jest jednak jeszcze druga, szpetna, czyli kilka wielkich problemów, które w latach owego wzrostu nabrzmiewały - bez skutecznej reakcji prezydenta i kolejnych jego ekip. Piszemy od dawna o śródmieściu okupowanym przez turystów myślących jedynie o tanim (s)pożyciu, a opuszczanym przez krakowian. O wszechobecnym brudzie. O skostnieniu władzy, jej nienadązaniu za zmianami.
O smogu powiedziano już i napisano chyba wszystko. Co z tego, skoro nadal nas truje - i długo jeszcze będzie truł. Owszem, mamy, odważne i pionierskie na tle kraju, uchwały antysmogowe. Ale - po pierwsze - jest to zasługą raczej pospolitego ruszenia społeczników i presji mediów niż działań magistratu. Po drugie same uchwały nie wystarczą. Trzeba konkretnych działań, masy zaangażowanych ludzi i wielkich pieniędzy. Bez nich tysiące kopciuchów nie przestaną dymić.
Nie zniknie też drugie źródło smogu, a „przy okazji” innych udręk: sznur samochodów. Od pięciu lat Kraków tkwi (dosłownie) w pierwszej setce najbardziej zakorkowanych miast globu. W 2014 r. firma doradcza Deloitte szacowała, że każdy krakus (z niemowlakami włącznie) traci przez korki średnio 22 minuty dziennie. W zeszłym roku było to już ponad pół godziny.
W popularnym zestawieniu TomTom (opartym na danych z nawigacji) Kraków zajął 48. miejsce w świecie ze wskaźnikiem 38 proc. zakorkowanych ulic. W Polsce gorzej jest tylko w Lublinie i Łodzi, ale po ostatnim komunikacyjnym paraliżu mamy szansę zostać liderem także w tej kategorii.
I znów: bez radykalnych działań problem będzie narastał. A wtedy Kraków przestanie gonić globalnych liderów.
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?