MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Drugi cud nad Wisłą

Redakcja
Marek Mikos* Gorące spory polityków o to, co się zdarzyło przed dwudziestu laty, nie powinny nas nadto zawstydzać. Może to nawet jedna z bardziej naturalnych form świętowania, bo 4 czerwca w Polsce to rocznica odzyskania przez społeczeństwo prawa do polityczności.

Doraźny spór o 4 czerwca jest już tak rozdmuchany, że nie widzę sensu, by dokładać tu swoje trzy grosze. Kapitał polityczny próbują zbić na nim wszyscy uczestnicy politycznej sceny; nie tylko ci reprezentujący otwarcie poszczególne partie, koalicje czy związki zawodowe, ale i pretendenci do sprawowania rządu dusz, którzy zachęcają do wzniesienia spontanicznego, a zarazem skoordynowanego, "apolitycznego" toastu. Wszystkich uczestników tego sporu łączy jedno: na ile się tylko da, odżegnują się od jego politycznego wymiaru.
Czyżby w dwudziestolecie drugiego cudu nad Wisłą, jakim było dobrowolne ograniczenie swej władzy przez komunistów, wyraz "polityka" znowu stał się groźny, a mityczna "apolityczność" wzmocniła swoje notowania?
A może ten strach przed nazywaniem rzeczy po imieniu wynika z nieuświadomienia sobie przez adwersarzy faktu, że największą zdobyczą 4 czerwca jest odzyskanie prawa do jawnej polityczności?
Młodym warto uświadomić, starszym przypomnieć, że w PRL słowo "polityka", jak wiele innych, miało znaczenie magicznego zaklęcia. Ze strony opiekuńczej władzy, która dbała, żeby społeczeństwo nie zrobiło krzywdy sobie, a także jej i jej bratnim sojuszom, polityczny parasol, czy może filtr, ogarniał wszelkie sfery życia. Politycznej decyzji podlegała zgoda na mianowanie przez kurię rzymską lokalnego biskupa, nadanie imienia szkole, ba - polityczny charakter miał wybór bohatera szkolnej klasy, który musiał odpowiadać lub przynajmniej nie przeszkadzać aktualnej linii partii.
Co ciekawe, najmniej polityczne były wybory do sejmu i rad narodowych, ponieważ ich wynik wcześniej ustalono w zaciszu gabinetów. Ponieważ polityka była sferą magiczną, nie mieli dostępu do jej rozstrzygnięć ludzie nie namaszczeni przez władzę do roli choćby drobnych magów. Tymi drobnymi magami byli sekretarze tysięcy podstawowych organizacji partyjnych działających w każdym zakładzie pracy. Kiedy więc normalni ludzie podejmowali się jakiejkolwiek działalności społecznej bez zgody partyjnych magów, ba - kiedy robili cokolwiek bez ich wiedzy i przyzwolenia, narażeni byli natychmiast na zarzut polityczności z potężnym znakiem minus - a więc próby obalenia systemu socjalistycznego siłą lub fortelem. Za taką niereglamentowaną "polityczność" groziły w różnych okresach PRL mniejsze i większe kary.
Ponieważ o tym, czy ktoś działa politycznie i wbrew systemowi, decydowali magowie, za polityczne i godzące w ustrój uznawano nie tylko zorganizowanie pokojowej demonstracji (to już się ocierało o zbrodnię), ale nawet niewywieszenie czerwonej flagi pierwszego maja, bądź wywieszenie biało-czerwonej trzeciego maja, zaśpiewanie w kościele zamiast "ojczyznę wolną pobłogosław Panie", słów "ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie", albo powiedzenie w radiowej prognozie pogody, że grożą nam uciążliwe wiatry zza wschodniej granicy. Im późniejsze lata PRL, tym to tropienie polityczności było bardziej absurdalne. Zyskało też swoje drugie dno - grę z cenzorem i władzą w przemycanie do rozmaitych niepolitycznych przekazów "politycznych" podtekstów. Wielką karierę w języku aluzji i podtekstów zrobiło na przykład słowo "czerwony", które w końcu, bez względu na kontekst, budziło tak samo nieprzyzwoite i jednoznaczne skojarzenia, jak "cygaro" w ustach Siegmunda Freuda i jego uczniów.
W rozumieniu komunistycznej władzy obywatele powinni być w pełni apolityczni, jeżeli nie dostali od tych, którzy wiedzą lepiej, wyraźnego, politycznego zadania.
Nie siląc się na definicję, co to mogłoby oznaczać, trzeba powiedzieć po prostu - mieli się nie wtrącać i basta. Doprowadziło to do jeszcze jednej gry: gdy ludzie w okresach kolejnych "odkręceń" śruby władzy poszerzali sferę wolności i organizowali się, przedstawiciele partyjnego nadzoru nad narodem przypinali im łatkę wrogiej polityczności. Wtedy gdy śruba była nieco odkręcona, można było z taką definicją partyjnych szamanów dyskutować, argumentując, że to, co się robi, jest na wskroś apolityczne. To przekonywanie władzy, że wszystkie nasze działania są apolityczne, tak się upowszechniło, że w końcu wielu z nas, wtedy działających i dokładających swoje cegiełki do budowy gmachu wolności, uwierzyło, iż wszystko, co robimy, jest apolityczne. A może nawet, z przekory do zarzucających nam na każdym kroku polityczność, po trosze niemal każdy w tę swoją apolityczność uwierzył? W końcu za apolityczne uznaliśmy nawet działania na wskroś polityczne - takie, które były środkami do celu, jakim było odzyskanie pełnej podmiotowości przez zniewolone społeczeństwo.
Czwarty czerwca wprowadził nowy wątek w ową grę w polityczne - apolityczne. Oto nastąpiły pierwsze w historii PRL wybory, w których każdy obywatel mógł, zgodnie z obowiązującym prawem, całkiem oficjalnie dokonać politycznego wyboru.
Ponieważ jednak władza nie miała zaufania do obywateli, jej matczyna troska sprawiła, że wybór był częściowy. Jak pokazała historia, owo ograniczenie nie miało w dalszej perspektywie specjalnego znaczenia. Ustępując nieco pola, komunistyczna władza pozbawiła się monopolu na politykę, a społeczeństwo zrzuciło z siebie gorset apolityczności.
W dwudziestą rocznicę zrzucenia tego gorsetu nie wymagajmy od polityków apolitycznego podejścia do tamtych wydarzeń. Oni po prostu korzystają z prawa do politykowania i wykorzystywania każdego wydarzenia do swojej gry. A my, jako ludzie rozsądni i wolni, oceniajmy tę rewię urządzoną przez aktorów uganiających się od krańca do krańca politycznej sceny za poklaskiem u nas. Jeżeli nas za bardzo znużą swoją nachalnością, znajdziemy przecież na nich łatwy sposób. W końcu jako suweren i tak mamy nad nimi przewagę, bo żeby mogło się ucieleśnić ich bierne prawo wyborcze, my musimy skorzystać z naszego - czynnego.
*Autor jest niezależnym publicystą

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski