Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drugi garb Cracovii

Ryszard Niemiec
Preteksty. Powojenne dzieje Cracovii toczą się dwoma torami narracji. Z jednej strony dominuje poczucie krzywd i szykan, doznawanych do 1989 r. z przyczyn ideowo-politycznych, z drugiej zaś przekonanie o nagromadzeniu w Cracovii wielu samorodnych zjawisk wewnątrzklubowych, które nie pozwalały skutecznie nawiązać do jej przodującej roli odgrywanej w latach 1911-1950. Legenda martyrologiczno-garbata krzyżowała się z poetyką klubu płaczków i nieudaczników.

Współczesność Cracovii, datowana od chwili (2002) pojawienia się przy Kałuży hojnego sponsora w postaci firmy informatycznej Comarch Janusza Filipiaka, zapowiadała się jako definitywne zerwanie z ekonomiczną mizerią, siermiężną organizacją i sportowym minimalizmem, oznaczającym balansowanie nad bezpieczną kreską tabel ligowych.

Z czasem, na fali sposobienia się Krakowa do roli gospodarza finałów EURO 2012, samorząd zafundował klubowi stadion na miarę marzeń, co w powiązaniu z bazą treningową przy ulicy Wielickiej tworzyło solidną podwalinę pod spodziewane sukcesy.

Wydawało się, że po półwieczu szkoły przetrwania Cracovia rozwinie skrzydła i dorówna sportowym rozmachem sąsiadce z drugiej strony Błoń. Wszak Wisła sprywatyzowana 5 lat wcześniej, zdołała wygenerować dotąd aż 8 krajowych tytułów mistrzowskich i zapisać swą kartę pokonaniem europejskich potęg: Barcelony, Schalke, Parmy…

Nawet dziś, kiedy fundamenty materialne Białej Gwiazdy zostały nadwerężone, a Cracovii ciągle towarzyszy stabilne wspomaganie właścicielskie, asymetria w celach, do których obie siostrzyce zmierzają, jest denerwująca. Drużyna Moskala wciąż myśli o startach na europejskim szlaku, zaś Podoliński, póki mógł, rozwijał u podopiecznych strach przed degradacją.

Spróbujmy zatem odpowiedzieć na pytanie o przyczyny niewykorzystywania potencjału klubu. Trzymając się formuły felietonowej, która pozwala na przesadę i daleko idący subiektywizm. Najbardziej ciąży na przaśnej, nieefektywnej grze piłkarzy Cracovii fatalny, wręcz samobójczy dobór trenerów.

Tacy fachowcy jak Płatek, Ulatowski, Pasieka, którzy po dziś dzień nie są w stanie znaleźć miejsca w klubowej piłce, cofnęli budowę silnej jedenastki na długo. Polityka kadrowa na odcinku trenerskim miała, owszem, swe szczęśliwe karty powołań w osobach Majewskiego i Lenczyka. Co z tego wszakże, że znaleźli oni ścieżkę rozwoju, kiedy właścicielska omnipotencja zadziałała wykluczająco.

Totolotek personalny osiągnął negatywną kulminację w przegranym meczu z Pogonią. Mając w dyspozycji jedynego w kadrze zawodnika z kwalifikacjami prowadzącego grę - Kapustkę, trener sadzał go na ławkę, argumentując koniecznością obciążenia go (!) za chorzowski blamaż. Nic to, że na trybunach marzli skautowie z zagranicy, chcący obejrzeć Bartka, nic to, że styl gry drużyny sięgnął dna, Podoliński prężył muskuły sugestią o szerokiej kadrze! Czekam, kiedy głos zabiorą sami zawodnicy i pogrożą pięściami lokatorom wiadomej loży, co w historii Cracovii miało już miejsce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski