Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drugie oblicze skarbnika Hutnika: narkotyki, karabiny i maczety

Piotr Tymczak
Piotr Tymczak
Wojciech M., nawet po objęciu funkcji skarbnika klubu, nie opuścił sektora najwierniejszych kibiców
Wojciech M., nawet po objęciu funkcji skarbnika klubu, nie opuścił sektora najwierniejszych kibiców fot. Adam Wojnar
Przestępczość. Z trybun stadionu na Suchych Stawach trafił wprost do zarządu klubu liczącego ponad 65 lat tradycji. Teraz Wojciech M. czeka na proces sądowy, w którym będzie odpowiadał za produkcję narkotyków i nielegalne posiadanie broni. Środowisko Hutnika jest w szoku

Grzeczny, inteligentny, rzeczowy, w niczym nie przypominał niebezpiecznego typa - znajomi 33-letniego Wojciecha M. są zaskoczeni po jego poniedziałkowym zatrzymaniu przez krakowską policję i Centralne Biuro Śledcze. Niektórzy, owszem, podejrzewali go o ciemne interesy jak handel kradzionymi samochodami albo telefonami komórkowymi, ale nikt nie wpadł na to, że członek zarządu Hutnika ma domu arsenał broni i sprzęt do produkcji narkotyków.

Autor: Marcin Banasik

Wojciech M. jest rodowitym nowohucianinem, mieszkającym do tej pory na jednym z osiedli przy placu Centralnym. Podobnie, jak wielu młodych mieszkańców tej przemysłowej dzielnicy zaangażował się w ruch kibicowski. W przeciwieństwie do większości nastolatków, nie zakochał się jednak ani w Wiśle, ani Cracovii. Wybrał trzecią drogę, czyli lokalnego Hutnika.

W połowie lat 90. ubiegłego stulecia zaczął być częstym gościem na trybunach stadionu na Suchych Stawach, który wtedy pękał w szwach. Nowohuccy piłkarze zajęli trzecie miejsce w I lidze i dzięki temu dostali się do fazy grupowej prestiżowego Pucharu UEFA.

Z trybun na członków zarządu
Jednak największe sukcesy w historii Hutnika, były początkiem jego upadku. Forma zawodników zaczęła szybko spadać, coraz więcej meczów kończyło się przegraną, a trybuny pustoszały.

Nie zniechęciło to Wojciecha M. do porzucenia biało-błękitnego szalika. Co więcej, jak wielu młodych kibiców zaczął coraz bardziej angażować się w sprawy klubu i zrzeszać w nieformalnych grupach. Wojciech M. działał w ekipie Butchers’98. Poza wspieraniem drużyny na trybunach na Suchych Stawach, odpowiadali oni za oprawę podczas meczów i wspierali Hutnika na wyjazdach.

Nierzadko ten doping zamieniał się w starcia z kibicami drużyny przeciwnej i policją. „O Hutniku mówi się, że nie boi się podjąć walki, że jest to grupa bardzo ambitna i nie boi się używać sprzętu” - tak przed ekipami kibiców z Nowej Huty ostrzegali się fani piłkarzy z Ostrowca Świętokrzyskiego.

Z roku na rok sytuacja finansowa klubu coraz bardziej się pogarszała. Od tonącego w długach Hutnika wszyscy zaczęli się odwracać - od sponsorów po władze miasta. W końcu sześć lat temu Hutnik ogłosił upadłość z 6 mln zł na minusie. Wtedy właśnie przyszłość klubu wzięli w swoje ręce sami kibice i założyli Stowarzyszenia Nowy Hutnik 2010. Wojciech M. od początku był w jego władzach, cieszył się dużym szacunkiem wśród fanów nowohuckiej drużyny.

Skarbnik z kradzieżą i wyrokiem na koncie
W zarządzie odrodzonego klubu, przed Wojciechem M. postawiono obowiązki skarbnika. Pomóc w tym miało jego doświadczenie w prowadzeniu firmy budowlanej. Przez ostatnie lata mężczyzna odpowiadał za budżet Hutnika, który rocznie oscyluje w granicach 300 tys. zł.

Jego kolegom z trybun nie przeszkadzał fakt, że w 2007 roku M. został skazany przez krakowski sąd za kradzież samochodu w Nowej Hucie. Usłyszał wyrok 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 4 lata. Przyznał się do winy, dlatego uniknął surowszej kary.

W kolejne tarapaty wpadł prawie pół roku temu. W sierpniu 2015 roku lokalne media w Skarżysku-Kamiennej rozpisywały się o bójce na jednej ze stacji benzynowych. Zatrzymał się wtedy na niej Wojciech M., podróżujący wraz z innym mężczyzną. W pewnym momencie podjechało do nich inne auto, z którego wysiadło czterech zamaskowanych sprawców. Skarbnik Hutnika i jego towarzysz zostali zaatakowani maczetami. Obaj z obrażeniami rąk i nóg trafili do miejscowego szpitala. Policja nie ujęła sprawców napadu.

Osoby związane z Hutnikiem, których pytamy o Wojciecha M. potwierdzają, że nie był święty. - Podejrzewaliśmy, że może być zamieszany w handel kradzionymi autami czy telefonami. Ale nikomu nie przyszło do __głowy, że prowadzi aż tak groźne interesy - mówi nam jeden z rozmówców.

Jeszcze w ubiegłą niedzielę 33-latek ściskał dłonie i wręczał puchary zwycięzcom w turnieju piłkarskiego w Nowej Hucie. Wojciech M. często pojawiał się na różnego rodzaju wydarzeniach sportowych. Nie tyle jako członek zarządu, ale bardziej jako kibic.

- Pomimo, że wywodził się ze środowiska kibicowskiego, nie chodził w bluzie z kapturem. A w towarzystwie potrafił rzeczowo wypowiadać się na __każdy temat - dowiadujemy się od anonimowego rozmówcy.

Nie rzucał się w oczy, lubił cień
Mężczyzna, na pozór, prowadził przeciętne życie. Mieszkał w bloku, miał średniej kasy samochód. Nikt go nie widział pijącego alkohol, nie pali też papierosów. W tym miesiącu miało się urodzić jego drugie dziecko z wieloletnią partnerką.

Starał się także nie zwracać na siebie uwagi także w środowisku sportowym. Jego znajomi żartują, że bardziej rzucał się w oczy w czasach, gdy był zwykłym kibicem. Nawet po objęciu stanowiska w zarządzie klubu, nie zamienił „młyna” (sektora zajmowanego przez najbardziej wiernych kibiców), na lożę VIP. Jako skarbnik nigdy nie stał w pierwszym rzędzie. W krakowskim świecie piłkarskim nikt go nie kojarzy.

Tymczasem w ostatni poniedziałek w mieszkaniu i garażu Wojciecha M. funkcjonariusze znaleźli prawdziwy arsenał - karabin maszynowy, materiały wybuchowe, kamizelki kuloodporne i maczety. Członek zarządu Hutnika posiadał również pełną gamę narkotyków, od kokainy po mefedron. Z zabezpieczonego sprzętu wynika, że za pomocą garażowego laboratorium mężczyzna sam produkował środki odurzające.

Bez kibiców, Hutnik zostanie sierotą?
Po aresztowaniu Wojciecha M., władze Hutnika nabrały wody w usta. W krótkim oświadczeniu czytamy, że przestępczy proceder 33-latka nie ma nic wspólnego z działalnością klubu. „Do czasu wyjaśnienia sprawy Stowarzyszenie wstrzymuje się z komentarzami” - czytamy w lakonicznym komunikacie.

By uniknąć trudnych pytań, członkowie zarządu solidarnie wyłączyli telefony komórkowe. Nawet na stronie internetowej Nowego Hutnika 2010, Wojciech M. widnieje już tylko jako członek zarządu, a nie skarbnik.

Wśród kibiców jest duży niepokój. Wielu z nich boi się, że kłopoty z prawem Wojciecha M. negatywnie wpłyną na wizerunek klubu.

- Nowy Hutnik 2010 został założony przez kibiców, kiedy było dramatycznie, kiedy nikt nie miał ochoty temu klubowi pomóc. I nadal nie ma ochoty. Jesteśmy osamotnieni w walce o przetrwanie klubu - mówi jeden z kibiców.

Dlatego też nikt specjalnie nie docieka, skąd są pieniądze na bieżącą działalność. Kibice Hutnika, z którymi rozmawialiśmy, nie powiedzą tego wprost, ale można wyczuć, że dla nich liczy się każdy, kto zaangażuje się w ratowanie klubu przed upadkiem. Przyznają, że liczy się działanie, pomoc (najlepiej finansowa).

- Nie można każdego prześwietlić, czym się zajmuje prywatnie. Problemy kogoś z zarządu klubu są oczywiście niemiłym doświadczeniem, ale łączenie tego z działalnością klubu byłoby niesprawiedliwe - mówi nam jeden z kibiców.

Ale M. był skarbnikiem klubu. Trudno więc będzie rozdzielić jego działalność od spraw klubu. I jest raczej pewne, że śledczy będą chcieli bliżej przyjrzeć się finansom Hutnika.

Kibice wybierają milczenie
-Teraz rządy w __klubie objęła młoda ekipa. To co się tam dzieje to typowa partyzantka. Nie ma konkretnej wizji zarządzania klubem - mówi jeden ze starszych kibiców Hutnika.

Ostatnie wybory zarządu klubu trwały aż miesiąc, dwie konkurujące ze sobą grupy nie mogły porozumieć się co do wyboru władz. Część osób zrezygnowało z zasiadania w tym gremium W końcu szefem został dotychczasowy prezes Adam Gliksmana, od lat towarzysko powiązany z Wojciechem M.

Prezes Hutnika, tuż po zatrzymaniu Wojciecha M., stwierdził, że nic nie wiedział o jego nielegalnych interesach. I nie chciał komentować ustaleń policji.

Kibice również ucinają rozmowy. Zasada piłkarskich trybun jest taka, że jak ktoś nawet coś wie, to milczy. W tym środowisku najbardziej znienawidzeni są konfidenci. - Cisza w __tym temacie jest najlepszym wyjściem - to najczęstsza odpowiedź kibiców, z którymi próbowaliśmy rozmawiać na temat działalności Wojciecha M.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski