Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Duchem zawsze pod Tatrami

Marek Lubaś-Harny
Zafascynowany był Tatrami, co zresztą widać w jego twórczości, ale również na załączonej fotografii
Zafascynowany był Tatrami, co zresztą widać w jego twórczości, ale również na załączonej fotografii Muzeum Tatrzańskie
Zakopane. Rafał Malczewski, malarz i poeta, zasłynął ze swojej niezwykłej twórczości, w której głównym tematem były Tatry. Dziś mija 51 lat od jego śmierci. Zmarł daleko poza Polską

Z obrazów i książek Rafała Malczewskiego, zwłaszcza tych najbardziej dzisiaj znanych, przebija optymizm. A przecież życie nie szczędziło mu trudnych doświadczeń. Najbardziej pod koniec, ale nie tylko. Ostatnie lata spędził z dala od kraju, borykając się z biedą, utratą wzroku i częściowym paraliżem. Zmarł w Montrealu 15 lutego 1965 roku, pozostawiając po sobie obrazy Tatr i jedną z najgłośniejszych książek o Zakopanem - „Pępek świata”.

Ze sławnego rodu

Niejednokrotnie nazywano go synem sławnego Jacka Malczewskiego. Musiało go to denerwować. Tym bardziej że było niesprawiedliwe. W malarstwie poszedł przecież własną drogą, wypracował własny, łatwo rozpoznawalny styl. Może był rzeczywiście malarzem nie tak wielkiej miary jak ojciec, ale przynajmniej uniknął jego nieznośnego symbolizmu z wiecznie cierpiącą ojczyzną w tle. Pejzaże Rafała przedstawiają kraj, w którym chce się żyć.

Prawdę mówiąc, musiał dźwigać na plecach brzemię nie tylko wielkiego Jacka, ale i całej plejady wcześniejszych Malczewskich. Był to ród o sporym znaczeniu i niemałych pretensjach, choć już w XIX stuleciu materialnie podupadły. Ale wcześniej, ho, ho! Po raz pierwszy Michała herbu Tarnawa jako właściciela Malczowa (dziś jest to Malczew, dzielnica Radomia) wymienił Jan Długosz w swym „Liber beneficiorum”. W roku 1696 Krzysztof i Stanisław Malczewscy złożyli swe podpisy pod aktem elekcji Augusta II Sasa .

Z kolei z gałęzi rodu, która samowolnie zmieniła herb na Abdank, wywodził się Antoni Malczewski, poeta, autor pierwszej polskiej powieści romantycznej „Maria”. A także pierwszy polski alpinista, choć może według dzisiejszych kryteriów należałoby go raczej nazwać turystą. W każdym razie, 4 sierpnia 1818 roku, jako pierwszy Polak i ósmy człowiek w ogóle, wszedł na Mont Blanc. Tego samego dnia wraz z przewodnikami dokonał pierwszego wejścia na Aiguille du Midi. Dziś można tam wygodnie wjechać kolejką linową, ale wówczas był to wyczyn budzący podziw.

Z kolei cioteczną babką Rafała ze strony ojca była znana pod koniec XIX wieku mistyczka Wanda Malczewska, której proces beatyfikacyjny właśnie trwa. Szczególnie często (także dzisiaj) przypominane jest jej widzenie z roku 1872, kiedy to Pan Jezus miał do niej przemówić słowami: „Ojczyzna twoja i Kościół w tej Ojczyźnie... przez krwawą pracę i jedność bratnią dojdą do upragnionej wolności. Niech tylko naród tej wolności nie obróci w swawolę”.

Tragedia na Zamarłej

Tego oczywiście nie wiemy, ale nie byłoby chyba dziwne, gdyby Rafałem Malczewskim kierowało także pragnienie dorównania wybitnym przodkom. Mistykiem raczej nie był, jednak po ojcu odziedziczył talent malarski, a z krewniakiem Antonim połączyły go zainteresowania literackie i pasja do gór. Ciągnęło go do zdobywania trudnych szczytów i ścian. Jako taternik miał niemałe ambicje, gardził łatwizną. Pośrednio może o tym świadczyć ton, w jakim szydził z otwartej w roku 1906 Orlej Perci, nazywając ją „bramą wiodącą ceprów do raju”. I zachęcał kpiąco: „Spróbuj, jak to śmiesznie, gramolić się do góry, trzymając się żelaznego łańcucha”.

Niestety, chyba umiejętności, a przede wszystkim rozwaga, nie dorównywały ambicjom. Skończyło się tragicznie. W wyniku tych ambicji stracił bliskiego kolegę i o mało sam nie przypłacił ich życiem. W początkach XX wieku żywy był mit południowej ściany Zamarłej Turni, której przejście wprowadzało wówczas do ścisłej taternickiej czołówki. We wrześniu 1917 roku Malczewski wraz ze Stanisławem Bronikowskim podjęli próbę jej szóstego przejścia. Uciekli się przy tym do małego oszustwa, wyraźnie sprzecznego z ówczesną taternicką etyką.

Mianowicie poprzedniego dnia weszli na Zamarłą pogardzaną wcześniej Orlą Percią i pod wierzchołkiem zamocowali linę, która nazajutrz miała im ułatwić pokonanie najtrudniejszego odcinka wspinaczki. Lina ta, zamiast pomóc, stała się przyczyną katastrofy. Dochodząc do jej zwisającego końca, Bronikowski chciał zapewne jak najszybciej go uchwycić i zaniedbał prawidłową asekurację, wychodząc 15 metrów ponad ostatni hak. Odpadł w chwili, kiedy już wyciągał rękę. Lina, którą był związany z Malczewskim, nie wytrzymała szarpnięcia po 30-metrowym locie. Bronikowski spadł na piargi z wysokości ponad 100 metrów. Malczewski pozostał uwięziony w ścianie, widząc daleko w dole zwłoki kolegi. Całą noc spędził stojąc przywiązany do haka. Akcja ratunkowa TOPR-u trwała 19 godzin, zanim pozostający w szoku malarz został sprowadzony na dół.

Obrazy, książki, filmy

Trauma spowodowana przez wypadek sprawiła, że Rafał Malczewski zaniechał górskich wspinaczek. Tym bardziej Tatry stają się obecne w jego malarstwie. Błędem byłoby jednak sądzić, ze były one jedynym tematem jego obrazów. Nie musiał już wprawdzie zaprzęgać swego pędzla w służbę ojczyzny, według wskazówek, jakie jego ojciec dawał studentom: „Malujcie tak, żeby Polska zmartwychwstała”. Jednak w zmartwychwstałej Polsce nie uchylał się jako artysta od „obowiązków obywatelskich”, np. na obrazach z cyklu „Centralny Okręg Przemysłowy” uwieczniając słupy wysokiego napięcia, zaporę wodną w Porąb-ce czy instalacje chemiczne w Mościcach.

Jednak to, co w jego malarskiej twórczości najbardziej wartościowe, powstało z inspiracji Tatrami. Przy tej okazji warto dodać, że „zakopianiną”, podobnie jak malowaniem, zaraził go ojciec, wprowadzając przy okazji w zakopiański światek artystyczny. Zaowocowało to m.in. dozgonną przyjaźnią ze Stanisławem Ignacym Witkiewiczem. Powiadają nawet, że to właśnie Malczewski wymyślił mu pseudonim „Witkacy”, który z kolei zrewanżował się wysoką oceną malarstwa Malczewskiego, dostrzegając w nim nowatora.

Czego nie dało się wyrazić obrazem, opisywał piórem. Najbardziej znaną jego książką z okresu międzywojennego jest „Narkotyk gór”. Warto wreszcie wspomnieć, że był także Malczewski autorem scenariusza do „tatrzańskiego” filmu Adama Krzeptowskiego „Biały ślad”, który w roku 1932 zdobył nagrodę na I Festiwalu Filmowym w Wenecji.
Los jednak bynajmniej Rafała Malczewskiego nie pieścił, czego trudno byłoby się domyślić z jego pogodnych obrazów i zabawnych felietonów na tematy zakopiańskie. To prawda, prowadził w Zakopanem życie dość „biesiadne”, podobnie jak większość tutejszej artystycznej kolonii. Jednak ustawicznie borykał się z problemami finansowymi, które przez cały okres międzywojenny w pewnym stopniu łagodziła pomoc sławnego ojca. To za pieniądze Jacka kupiona została zakopiańska willa Marysin przy ulicy Zamoyskiego, w której wraz z żoną i dwójką dzieci przemieszkał kilkanaście lat.

Coraz bardziej samotny

Po wybuchu wojny opuścił Polskę na zawsze, wyruszając na tułaczkę po świecie wraz z drugą kobietą swego życia, Zofią Mikucką. Ostatnie lata życia spędził w Kanadzie, na ogół klepiąc biedę i powoli tracąc wzrok. Do Zakopanego wracał w wyobraźni, pisząc wspomnienia „Pępek świata”. To do dziś niezastąpiony zbiór anegdot, ale i źródło wiedzy o międzywojennej „zimowej stolicy Polski”. A miał o kim pisać, bo lepiej lub gorzej znał wszystkie ówczesne zakopiańskie znakomitości. Jeśli kpił z przyjaciół i znajomych, to raczej dobrotliwie, jak w poniższej anegdocie o Witkacym.

„Wracając późną nocą z jakiejś udanej orgii, Witkacy lubił wytarzać jednego z przyjaciół w śniegu, po czym zbudziwszy ludzi w domku, który najbliżej leżał, żądał pomocy. Twierdził, że co tylko znalazł zmarzniętego na śmierć człowieka, że należy udzielić mu pomocy pod postacią jajecznicy, herbaty i czystej wódki. Nie było wypadku, by pani domu nie zastawiła stołu, czym mogła, podczas gdy gospodarz otrzepywał ofiarę ze śniegu i lodu, nacierał ręce itd.”.

Raz tylko pojechał po bandzie, pisząc o Włodzimierzu Iljiczu Leninie, który wg niego „bawił za krótko na Podtatrzu, co prawda pojawiał się co sezon, ale było to za mało na ten zakuty łeb”. Oczywiście, ten ostatni fragment w roku 1960 nie mógł się ukazać, pierwsze pełne wydanie „Pępka świata” ukazało się dopiero prawie 40 lat później.

Mimo interwencji cenzury książka został przyjęta bardzo dobrze, zarówno w kraju, jak i w kręgach emigracyjnych, z zasady przecież boczących się na wszystko, co było wydane w PRL-u.

Były to jedne z ostatnich jaśniejszych chwil w życiu artysty. Odwiedził jeszcze wprawdzie na krótko Polskę Ludową, ale nie był w stanie się w niej odnaleźć. Coraz bardziej podupadał na zdrowiu. Po udarze mózgu miał sparaliżowaną lewą rękę, a był przez całe życie mańkutem. Pogłębiały się kłopoty ze wzrokiem. Do Jana Lechonia pisał: „To bardzo okrutne dla malarza oglądać świat przez czarne okulary (światło razi mnie bardzo), świat coraz bardziej zamglony, pełen wyrw i plam mętnych, nijakich. Bardzo trudno godzić się na to i nie buntować, i nie narzekać. Staram się, jak mogę, by nie dać poznać po sobie, uprawiam tak zwany humor, coraz bardziej samotny w świecie ciemniejącym, uciekającym w nicość.”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski