Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dudu Biton: Wisła to wielki klub. Gol strzelony Fulhamowi to najbardziej ekscytujący moment mojej kariery

Tomasz Bochenek
Tomasz Bochenek
Dudu Biton podczas meczu Wisła - Fulham, który tak mocno pozostał mu w pamięci
Dudu Biton podczas meczu Wisła - Fulham, który tak mocno pozostał mu w pamięci Wojciech Matusik
Wisła Kraków była jego klubem tylko przez jeden sezon, ale golami strzelonymi w kampanii 2011/2012 Dudu Biton dał się w Polsce zapamiętać. Sam dziś mówi o Wiśle jako o szczytowym momencie swojej kariery. - Wielki klub, tętniące życiem miasto. Miałem tam świetny czas - stwierdził w godzinnym podcaście na portalu sport5.co.il, w którym z sentymentem wrócił m.in. do krakowskich czasów.

Dziś Biton ma 35 lat, gra na zapleczu izraelskiej ekstraklasy w Maccabi Jaffa (na zasadzie wypożyczenia z Maccabi Petah Tikwa). Przyznaje, że nieźle zarabia, jednocześnie podkreśla, że dba o formę - ma trenera personalnego, rehabiltanta, przywiązuje wagę do odżywiania. I jest zadowolony z tego, co zdołał osiągnąć.

- Wychowywałem się na dzielnicy, u babci, rodzice byli rozwiedzeni. Należałem do dzieci, które marzyły o związaniu końca z końcem i o tym, żeby pomóc rodzinie, przede wszystkim finansowo. Zagrać w Europie... - opowiada w długiej rozmowie z sport5.co.il. - Nie mam wątpliwości, że spełniłem większość swoich marzeń i jestem bardzo dumny ze swojej kariery. W Izraelu tak naprawdę ludzie nie mają świadomości, ale byłem w naprawdę dużych klubach. A w niektórych z nich odnosiłem sukcesy.

Biton przyznał, że jego pierwszy wyjazd do klubu poza Izraelem był początkowo bardzo trudnym doświadczeniem. To była zima 2010/2011, trafił wówczas do Belgii. - Wszędzie było biało, a ja wtedy pierwszy raz widziałem śnieg. Miałem 22 lata. Było ciemno, Charleroi nie jest zbyt ciekawym miastem, nie czułem się tam dobrze. Chciałem zrezygnować z kontraktu i wrócić do Izraela - wspomina.

Temat przepracował m.in. z psychologiem. Został i zaczął strzelać bramki. - Sezon w Charleroi skończyliśmy spadkiem z ligi. Ale ja miałem tam dobre pół roku. Pod koniec sezonu menedżer rozmawiał ze mną o Wiśle Kraków. Powiedziałem mu: "Póki jeszcze się tu nie zaaklimatyzowałem, zostaw mnie w Belgii".

Jednak Dudu Dahan postawił na swoim. Do przyjazdu do Krakowa zachęcił Bitona inny piłkarz, którego karierę Dahan pilotował - mowa oczywiście o Maorze Meliksonie. - Melikson porozmawiał ze mną. Powiedział, żebym nie zadawał pytań i przyjeżdżał. Stwierdziłem: „Dobra, chcę przyjechać".

Biton wspomina moment, w którym został piłkarzem "Białej Gwiazdy". - Udaliśmy się do prezesa Wisły - ja, mój ojciec i Dahan. Kontrakt był wyższy niż się spodziewałem. Byłem zachwycony. Dahan dał prezesowi czekoladę i powiedział: „Gratulacje, pozyskałeś izraelskiego Drogbę”.

Na Reymonta Dudu Biton trafił na zasadzie rocznego wypożyczenia z Charleroi. Od 30 lipca do 23 października 2011 roku strzelił 13 bramek. W sumie w całym tamtym sezonie, w różnych rozgrywkach, bramkarzy pokonywał 16 razy.

- To wielki klub, a miasto tętni życiem. Miałem tam świetny czas - podsumowuje dziś. - Melikson był tam idolem, gwiazdą i bardzo mi pomógł. Zacząłem piorunująco, tak jak w Hapoelu Petah Tikva. Szalony czas. Ale już w tamtym sezonie klub miał problemy finansowe. Zbudowali naszą drużynę, żebyśmy awansowali do Ligi Mistrzów. Byliśmy świetnym zespołem i mieliśmy wspaniałą kampanię w Lidze Europy. Było wielu obcokrajowców, duży budżet, klub wpadł w kłopoty. Na końcu Wisła nie skorzystała z możliwości wykupienia mnie, bo byłem kosztowną opcją. Ja i Melikson byliśmy zawodnikami sezonu w Krakowie. Do dziś kibice Wisły przysyłają mi wiadomości. Od tamtej pory Wisła nie odniosła sukcesu, mają tamte wspomnienia.

I Biton też takie ma. W izraelskim portalu ten wywiad opatrzony jest tytułem, w którym pada nazwisko Lewandowski. Niech więc Dudu wyjaśni, skąd się to wzięło:

- To było w moim najlepszym okresie w Wiśle, w 2011 roku. Menedżer był na spotkaniu w Dortmundzie i wyciągnął płytę z moją grą. Byłem wtedy w szczycie, strzelałem bramki w Lidze Europy. Zaproponował im moje usługi. Usłyszał, że niedawno kupili napastnika z Lecha Poznań i chcą go promować. Mój agent odparł: "Nie, mój napastnik jest lepszy... Zaraz, jak tamten się nazywa?". To był Robert Lewandowski.

20 października 2011. Wydarzenia z tego dnia i następnego dla Bitona wiążą się z wyjątkowymi wspomnieniami. Z najbardziej ekscytującym momentem kariery.

- Mecz z Fulhamem w Lidze Europy. Na swoim stadionie, przy pełnych trybunach, wygraliśmy po moim golu 1:0. Piękna bramka z 25 metrów - przypomina Dudu (choć czas zaciera wspomnienia, bo trybuny pełne nie były). - Tamtej nocy przyjeżdżała moja żona, nie położyłem się spać. Kiedy poszedłem ją odebrać, widziałem po drodze gazety. Łzy cisnęły mi się do oczu, to było jak sen... Prawdopodobnie żaden gol w karierze nie dał mi takich emocji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dudu Biton: Wisła to wielki klub. Gol strzelony Fulhamowi to najbardziej ekscytujący moment mojej kariery - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski