Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Duety wokalne początkowo niezbyt dobrze mi się kojarzyły

Paweł Gzyl
Krzysztof Krawczyk nagrał „Duety” na swoje 70. urodziny
Krzysztof Krawczyk nagrał „Duety” na swoje 70. urodziny fot. Sony Music Poland
Rozmowa. Krzysztof Krawczyk opowiada o swojej najnowszej płycie - „Duety”.

- Pamięta Pan swój pierwszy duet?

- Doskonale. Nagrałem go w 1987 roku z Bohdanem Smoleniem - „Dziewczyny, które mam na myśli”. Była to taka parodia duetu Julio Iglesiasa i Willy Nelsona w piosence „Dziewczyny, które kiedyś kochaliśmy”. To było z przymrużeniem oka. Ze względów prawnych, kłopotów z publishingiem, nie znalazła się ona na tej mojej obecnej płycie. Ale przez następne lata byłem znów na duety oporny. Coś tam zaśpiewałem na swoim koncercie benefisowym z Ireną Jarocką i Dorotą Stalińską. W 2000 roku nagrałem drugi duet z mężczyzną - z Norbim, a prasę obiegła plotka, że to... mój syn.

- Duet to wyższa szkoła wokalnej jazdy?

- Zanim zacząłem śpiewać jako solista, przez dziesięć lat pracowałem w kwartecie, w zespole Trubadurzy, więc hasło: „Jeżeli śpiewać, to nie indywidualnie” nie jest mi obce. W kwartecie to jakby dwa duety śpiewały. Mówię to oczywiście z przymrużeniem oka. Ale kiedy już zacząłem śpiewać indywidualnie, często byłem namawiany do duetów. Na przykład mój menedżer Andrzej Kosmala już w latach 70. walczył ze mną i namawiał, abym nagrał piosenkę ze Zdzisławą Sośnicką. A ja opierałem się wszystkimi siłami.

- Dlaczego?

- Dziś, kiedy przypominam sobie tamte czasy, myślę, że moje zachowanie miało źródło w dzieciństwie. Otóż wychowałem się za kulisami Teatru Muzycznego w Łodzi. Mój ojciec był aktorem, śpiewakiem operowym i operetkowym - i nie mogłem znieść, kiedy do obcych kobiet - a nie do mojej mamy - śpiewał: „Ach myszko, to była cudna noc, słodka noc”. Już wtedy wyczuwałem nieszczerość i teatralność tych miłosnych wyznań. I byłem obrońcą mojej mamy, choć nie do końca rozumiałem wtedy meandry życia. Stąd duety początkowo niezbyt dobrze mi się kojarzyły.

- Spotkanie w studiu nagraniowym drugiego artysty to bardziej inspiracja czy rywalizacja?

- Jaka tam rywalizacja? Chcemy po prostu ze sobą dobrze i szczerze zabrzmieć. Mamy jeden wspólny cel: nagrać piosenkę, która spodoba się publiczności. Możliwość spotkania się z tak znakomitymi wykonawcami jak na tej płycie, to dla mnie wielka radość.

- Czy wszystkich artystów, z którymi Pan zaśpiewał na swej nowej płycie, znał Pan już wcześniej osobiście? Czy były też takie spotkania, które odbyły się pierwszy raz, właśnie dzięki wspólnym nagraniom?

- Płyta powstawała praktycznie 10 lat. I tak powinno być z nagrywaniem duetów. Nie akcja jednorazowa, tylko poznawanie się rozłożone w czasie. W zasadzie znam wszystkich, choć w wypadku Edyty Bartosiewicz czy Norbiego najpierw poznałem ich nagrania. Ale jeździmy przecież po kraju z koncertami, spotykamy się w studiach telewizyjnych i trudno nie wpaść na siebie.

- Z kim najłatwiej, a z kim najtrudniej było „zgrać” się w studiu?

- Edyta Bartosiewicz tak mnie, a przede wszystkim siebie, wykończyła, że po nagraniu zadzwoniłem do mojego menedżera Andrzeja Kosmali: „Andrzej! Nigdy więcej duetów”. Ale po czasie przekonałem się, że jej perfekcjonizm przyniósł efekt.

- To był okres, gdy Edyta wycofała się z rynku muzycznego. Jak Pan w tamtym okresie przekonał ją do zaśpiewania?

- W tamtych latach był wysyp młodych gwiazd. Starannie przyglądałem się nowościom naszego rynku przebojów. Jako miłośnik dobrej muzyki i jako uczestnik tego muzycznego wyścigu. Nowych płyt słucham zazwyczaj przy obiedzie i rzadko się zdarza, bym jakąś wysłuchał do końca. Ale zdarzyło się: płyty Edyty Bartosiewicz słuchałem przez kilka miesięcy. Nie znałem jej osobiście, ale w kilku wywiadach powiedziałem o mojej fascynacji tą dziewczyną. Czy to do niej dotarło? Powiedziałem o tym też w mojej wytwórni płytowej BMG. I jakoś te wszystkie sygnały się spotkały. Producenci płyty „To, co w życiu ważne” - Paweł Jóźwicki i Biljana Bakić - doprowadzili do nagrania tego duetu. Zrobiliśmy też teledysk, a potem Edyta wystąpiła ze mną na dwóch festiwalach sopockich i w kilku programach telewizyjnych.

- Gdyby na następne okrągłe urodziny zdarzyła się okazja nagrania kolejnej płyty w duetach, kogo by Pan zaprosił?

- Trudne pytanie, bo jest taki wysyp talentów, tylu wspaniałych młodych ludzi śpiewa. Ale mam zaległe duety do nagrania: z Marylą Rodowicz, z którą obiecujemy sobie ten duet od lat, oraz z Edytą Górniak, z którą w 2008 roku zaśpiewaliśmy w Sopocie „My, Cyganie” i wtedy ona publicznie, na scenie, obiecała mi takie nagranie. A na razie myślami jestem przy mojej płycie z nowymi piosenkami, która ma już nawet piosenkę tytułową: „Ja już nic nie muszę”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski