Niezapomniane płyty (230)
W tym samym czasie w klubach i knajpach Bristolu śpiewała młoda wokalistka - Beth Gibbons. Pewnego dnia na jeden z jej występów trafił Barrow. Głos i sposób interpretacji Beth na tyle go zafascynowały, że z miejsca zaproponował jej współpracę. Dłuższa rozmowa, próba i oferta została przyjęta.
Po dokooptowaniu do rodzącego się zespołu gitarzysty Adriana Utleya i po zdecydowaniu się na nazwę Portishead, muzycy wzięli się za przygotowywanie repertuaru oraz obmyślanie sposobu na efektowny debiut. I wówczas Barrowsowi przyszło do głowy, że dobrze byłoby zacząć nie od płyty, lecz od filmu! Wymyślił, że mogliby za własne pieniądze nakręcić krótki, pozbawiony dialogów obraz fabularny, który potem uzupełniliby ścieżką dźwiękową. Propozycję zaaprobowano.
W 1993 r. w londyńskich kinach (przed głównymi projekcjami) i na kilku festiwalach można było zobaczyć 10-minutową czarno-białą historię szpiegowską pt. "To Kill A Dead Man". Krytycy i widzowie zgodnie chwalili ją za udane zdjęcia, scenariusz oraz za naprawdę niezwykłą muzykę. O Portishead zrobiło się głośno.
Po premierze "To Kill..." Beth, Geoff i Adrian oraz kilku pomagających im instrumentalistów (m.in. perkusista Clive Deamer) wzięli się do pracy nad pierwszym albumem. Kilka miesięcy później do sklepów trafiło wydawnictwo "Dummy". Wzbudziło sensację wśród recenzentów, a dzięki promującym go przebojom ("Sour Times" i "Numb") szybko stało się bestsellerem. Mało tego, pod koniec roku brytyjski tygodnik muzyczny "Melody Makerem" uznał ten krążek za "Płytę roku". Czegóż więcej należało oczekiwać od fonograficznego debiutu!
Słuchając "Dummy" przede wszystkim rzuca się w uszy niezwykły, nieomal nieludzko obsesyjny nastrój muzyki, która na tym longplayu jest pełna bardzo różnych sampli - czyli zniekształconych elektronicznie cytatów z innych utworów. Drugą cechą charakterystyczną nagrań Portishead jest wprost nienaturalnie spokojny głos Beth. Śpiewa ona bowiem tak przeszywająco zimno, a jednocześnie (trochę to pozornie sprzeczne) szalenie emocjonalnie, że po prostu ciarki chodzą po plecach.
JERZY SKARŻYŃSKI
Radio Kraków