Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dusiciel z Tarnowa przekonał sąd, że to ofiara pierwsza zaatakowała

Artur Drożdżak
Marcin N. poznał piękną Ukrainkę pod sklepem, gdy poszedł kupić alkohol
Marcin N. poznał piękną Ukrainkę pod sklepem, gdy poszedł kupić alkohol Fot. Artur Drożdżak
Tarnów. Marcin N., który zamordował przypadkiem poznaną Ukrainkę, dłużej pozostanie w więzieniu. Sąd, uznając, że sprawca działał w afekcie, w wyroku łącznym podwyższył mu jednak wymiar kary do siedmiu lat i sześciu miesięcy.

Wystarczyło jedno spojrzenie, uśmiech, prośba o papierosa i lody zostały przełamane. Jednak to nie Marcin N. pierwszy zagadał do dziewczyny. To ona przejęła inicjatywę, bo od razu spodobał się jej ten znakomicie zbudowany chłopak. Pod cienkim, jasnym golfem, który miał na sobie prężyły się potężne mięśnie. To zrobiło wrażenie na Ludmile G., bo lubiła twardych facetów. - Jestem Ukrainką, znajomi mówią do mnie Lucy. I ty możesz się tak zwracać - zaproponowała.

Bardzo dobrze mówiła po polsku. Bez zahamowań zaprosiła chłopaka do siebie. Wskazała widoczny w oddali blok przy ul. Bitwy o Wał Pomorski. Doradziła też, by nie kupował piwa, a mocniejszy alkohol. - Weź „żubrówkę”, wypijemy ją w moim mieszkaniu - pokazała. Marcin był oczarowany przypadkowo spotkaną kobietą. Tego wieczoru wypił dwa piwa, właśnie wyszedł z mieszkania, w którym mieszkał z Eweliną poznaną przez internetowy portal randkowy.

Był po rozwodzie, na co dzień mieszkał pod Łodzią, ale dla nowej partnerki już przeprowadził się do Tarnowa. Tamtej listopadowej nocy w 2011 r. wyskoczył do sklepu kupić więcej alkoholu. I traf chciał, że w taki sposób poznał Ludmiłę. Ruda, szczupła, z wydatnym biustem natychmiast wpadła mu w oko. Widział, że się jej podoba.

Związek bez emocji

Podczas krótkiego spaceru do jej mieszkania zdążyła opowiedzieć mu swoje życie. W 2003 r. przyjechała do Polski ze Lwowa. Jeszcze w tym samym roku wzięła ślub z Polakiem, ale związek szybko się rozpadł. Właśnie w sądzie złożyła papiery rozwodowe. Od roku była związana z Waldemarem Ch. Mieszkali razem, ale coraz częściej się kłócili, powoli ich związek się rozpadał. Nie było w nim żaru, emocji, pasji, a tego potrzebowała jak ryba wody.

- Ja też rozstałem się z żoną - nie krył Marcin N. W drzwiach mieszkania minął się z Waldkiem, który Ludmile powiedział, że w takiej sytuacji idzie nocować w hotelu i wściekły trzasnął drzwiami. Ludmiła i Marcin zostali sami, było grubo po północy. Rozmowa toczyła się o życiu. Powoli sączyli wódkę. W pewnej chwili Ludmiła zaczęła palić marihuanę, potem zniknęła w łazience i wyszła z niej w samej halce. W tym momencie zaczęła odbierać jeden za drugim telefony, potem sama wykonywała połączenia.

Na jej komórkę co chwilę dzwonił Waldemar Ch. Zniecierpliwiony Marcin powiedział, że wychodzi z mieszkania. - Nie zajmujesz się mną, to żegnam - rzucił i zaczął się ubierać. Schował jeszcze dyskretnie do kieszeni pięć telefonów komórkowych, które zauważył na półce.

Widać było, że Ludmiła jest zdenerwowana, prosiła, by został, podniosła głos. W pewnej chwili podbiegła i zadała mu cios nożem w klatkę piersiową. Ostrze się złamało od uderzenia, więc rzuciła się do kuchni. Marcin zszokowany skoczył za nią, bo obawiał się, że do ręki weźmie drugi nóż. Wtedy to on zadał jej ciosy w głowę ciężkim przedmiotem i za włosy zaciągnął do pokoju.

Na wersalce usiadł na biodrach kobiety, zaczął dusić, do jej ust włożył biustonosz i zacisnął dłonie na szyi. Zwolnił uchwyt, gdy zobaczył siną twarz Ludmiły. Zorientował się, że sam krwawi od ciosu nożem, który mu zadała, więc zaczął tamować krew. Do reklamówki zapakował zakrwawioną odzież, butelkę po wódce i nóż. Szybko wrócił do domu i w pralce wyprał pobrudzoną krwią kurtkę.

Zabił w szoku

Nad ranem pojechał autobusem do lasu w Woli Rzędzińskiej. Tam oblał denaturatem i spalił część rzeczy z mieszkania kobiety. Zwłoki odkrył Waldemar Ch. gdy wrócił rano z hotelu. Początkowo był głównym podejrzanym w sprawie, ale krok po kroku policjanci zaczęli gromadzić coraz więcej informacji. Po kilku godzinach już wiedzieli, że zabójcą jest mężczyzna przypadkowo poznany przed nocnym sklepem. Marcin N. przyznał się do winy, ale przekonywał, że zabił Ludmiłę pod wpływem szoku, gdy zraniła go nożem.

Tarnowski sąd mu uwierzył. I skazał za zabójstwo pod wpływem emocji usprawiedliwionych okolicznościami. Udowodniono mu także kradzież 5 telefonów z mieszkania. Tłumaczył się, że zabrał je, bo w jednym z nich Ludmiła wpisała sobie jego numer komórki i bał się, że to zdradzi, kim jest.

Sąd za zabójstwo w afekcie wymierzył mu łączną karę 7 lat więzienia. Uwzględnił przyznanie się do winy i przeproszenie rodziny zamordowanej. Teraz tarnowski sąd w wyroku łącznym za zabójstwo, rozboje pod Łodzią i jazdę po pijanemu podwyższył karę Marcinowi N. o pół roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski