Magdalena Obajtek
- Pamiętam taki Dzień Matki, kiedy zaliczyłam cztery akademie. I każda była tak samo ważna. W tym roku od najstarszej córki dostałam laurkę ze słowami: "Dziękuję, że zawsze jesteś". Nie trzeba nic więcej... - mówi Magda Obajtek, 31-latka z Myślenic, mama czwórki dzieci: Jagody (11 lat), Mai (10 lat), Oliwiera (7 lat) i Róży (5 lat).
Kiedy idą razem na zakupy, a dzieci wpakują się na sklepowy wózek lub do jego środka, bywa, że nie ma gdzie włożyć zakupów. Ale to jest to, o czym Magda zawsze marzyła.
Jagodę urodziła jako 20-latka. Już wtedy wiedziała, że chce mieć dużą rodzinę. Zdecydowanie większą niż model 2+1.
- Zawsze miałam "parcie" na dzieci. Chciałam odbudować rodzinę, bo z 5-osobowej, którą miałam zostałam sama - mówi.
Zdaje sobie sprawę z tego, że taka postawa wśród jej rówieśników nie jest popularna, ale jak mówi, nie ma sensu szykanować kogoś za to, że nie chce mieć dzieci. - Ja byłam gotowa, mając lat 19, ale wiem, że są osoby, które mają po 40 lat i tego nie czują.
Zdaje też sobie sprawę z tego jak bywają postrzegane rodziny takie jak jej. - Koleżanka, która też ma czworo dzieci opowiadała jak chcąc załatwić wczasy dla swojej rodziny usłyszała, że są oferty dla rodzin 2+2, ale reszta to już… patologia
- śmieje się.
Fakt, że po maturze wyszła za mąż i w niedługim odstępie czasu urodziła dwie córki nie przeszkodził jej w rozpoczęciu i ukończeniu studiów. Studiowała zaocznie. - Po maturze nawet nie szukałam pracy. Już na początku postanowiłam, że chcę być z dziećmi jak najwięcej. Pierwszy ich krok, pierwsze słowo, tego nikt mi nie odda.
Teraz robi jednocześnie dwa kierunki studiów podyplomowych. I pracuje zawodowo, choć dopiero od dwóch lat. Zakładając własną działalność znów myślała o dzieciach, swoich, ale i pozostałych, bo stworzyła klub dla dzieci. Dzięki pracy, którą wykonuje może mieć dzieci przy sobie.
Teraz, zwłaszcza kiedy dzieci są starsze, może pozwolić sobie na wolne chwile spędzone poza domem. Wychodzi z mężem lub sama. Najchętniej potańczyć, bo uwielbia taniec.
- Wisienką na torcie jest dobry tata. Mimo że poznałam męża w VIII klasie podstawówki i wtedy nie myślałam o tym czy będzie dobrym ojcem, to sprawdza się w 100 procentach. Dzieci powinny mieć tatę, a mama powinna mieć kochającego mężczyznę, żeby nie słyszała w domu tylko "mamo!", ale również "kochanie!".
Wzorem była i pozostaje dla niej własna mama, która zmarła kiedy Magda miała 16 lat. Jeszcze wcześniej straciła rodzeństwo. - To jaka była mama, jest dla mnie najważniejsze i w najtrudniejszych momentach myślę o tym, że skoro ona dawała sobie radę, ja tym bardziej muszę.
Daje sobie radę z wieloma rzeczami. Praca, studia, szkoła dzieci (a właściwie szkoły, bo jest jeszcze muzyczna), działalność w radach rodziców, wreszcie w fundacji wspomagającej dzieci, którą założyła z przyjaciółką. Organizacja czasu i pracy nigdy nie stanowiła jednak dla niej problemu.
W macierzyńskich obowiązkach, jak wiele matek, które mają więcej niż jedno dziecko, "wyluzowała" dość szybko. Najpierw przestała prasować pieluchy tetrowe po obydwu stronach, a potem ostatecznie się z nimi pożegnała. Przyznaje, że dużo ważniejszy od okruchów na stole czy podłodze jest dla niej czas spędzony z dziećmi.
Jest absolutnie pewna, że czas odkąd wyszła za mąż i została mamą wykorzystała w 100 procentach dobrze. - Może jedyne czego czasem żałuję, to że nie mam czasu na czytanie.
Magdalena Kiszka
Druga z naszych bohaterek też ma 31 lat. To Magda Kiszka, mama Leona (5 lat), Zosi (4 lata) oraz Julka (1,5 roku).
Również zna anegdoty związane z wielodzietnością, a nawet mimowolnie stała się bohaterką jednej z nich. - Będąc z dziećmi nad morzem, pewien mężczyzna na nasz widok powiedział do kogoś: "patrz ile dzieci". Wtedy Leon, mój syn słysząc to, powiedział do mnie rozglądając się: "Mamo, tu gdzieś jest dużo dzieci" - opowiada ze śmiechem.
Wie, że wśród swoich rówieśniczek jest w mniejszości, ale jest szczęśliwa, że spotkała mężczyznę, który tak jak ona chciał założyć rodzinę i nie szukał wymówek. - Jeśli ktoś twierdzi, że świadomie nie chce mieć dzieci, to tak naprawdę nie wie z czego rezygnuje.
Ja sama o rodzicielstwie mówię tak: "Nie ma żartów. Jest zabawa". Bo z jednej strony, kończy się beztroska, a za dzieci trzeba wziąć odpowiedzialność, ale z drugiej - dają tyle momentów radości i wzruszeń, często nieoczekiwanych.
Przez urodzeniem dzieci prowadziła intensywne życie, nie tylko studiowała, ale należała do zespołu Noro Lim, w którym grała na wiolonczeli. Koncertowała w całym kraju. Tamto życie zamieniła na niemniej intensywne, pełnoetatowe życie mamy.
Jeśli gdzieś w niej odzywa się tęsknota, to za graniem.
- Co innego jest pójść na próbę, a co innego wyjąć instrument w domu i grać. Do tego potrzeba skupienia i ciszy.
- Mam wrażenie, że to co mnie mija teraz, przenosi się na okres późniejszy. Kiedy bezdzietni znajomi wychodzą wieczorem, a ja wtedy kładę dzieci spać i zastanawiam się kiedy sama będę się wreszcie mogła położyć, nie odczuwam z tego powodu żalu.
To co robię teraz ma po prostu inną wartość.
Będąc w drugiej ciąży zrobiła studia podyplomowe, a od niedawna w wolnych chwilach projektuje kolorowe pufy dla dzieci.
Na razie jednak wolne chwile są w życiu Magdy zdecydowanie towarem deficytowym.
Cieszy się za to, że mąż, kiedy wieczorami wraca z pracy, nie zalega na kanapie, ale włącza się w opiekę nad maluchami.
- Jest świetnym ojcem. Wiele rzeczy, których mnie jako pedagogowi się nie udaje, jemu wychodzi "od ręki" - chwali go.
- Chwile wieczorem, kiedy jestem razem z dziećmi nazywam "gniazdowaniem" i należą one do moich ulubionych. Nic nie zakłóca naszego spokoju, nikt nie dzwoni, jesteśmy w domu. Jest poczucie bezpieczeństwa i żadnego przymusu bycia razem, tylko chęć i radość z tego - mówi Magda.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?