Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwa chrzty. Felieton księdza Przemysława Szewczyka

Ks. Przemysław Szewczyk
Wszyscy znamy przebój Kultu, w którym mowa jest o tym, co dzieje się z rodzicami, „gdy nie ma domu dzieci”, bo „wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni”. Sukces piosenki wynika zapewne z tego, że otwartym tekstem przyznaje to, co wszyscy gdzieś w głębi serca czujemy: nie tylko dzieci w domu czy w szkole zdejmują narzucony na nie kaftan grzecznego zachowania, gdy rodzice znikają z pola widzenia lub nauczyciel wyjdzie na chwilę z klasy podczas zajęć. Także jako dorośli i dojrzali ludzie inaczej pracujemy, gdy szef jest blisko, inaczej mówimy, gdy przemawiamy publicznie – w Sejmie czy przed kamerami – a inaczej, gdy jesteśmy przekonani, że w tej czy innej restauracji żaden kelner nas nie podsłuchuje i nie nagrywa…

Ludzkie zachowanie nie jest kształtowane tylko z wewnątrz, nie zależy tylko od tego, co nosimy w sercu i w sumieniu. Wpływ na nie ma także świat zewnętrzny: kto na nas patrzy, kto nas ocenia, „co wypada, a co nie wypada”. Dlatego trzeba być bardzo uważnym na powody, dla którego coś uczyniliśmy lub czegoś zaniechaliśmy. Zasługa za wiele dobrych czynów wcale nie spada na osoby je czyniące, ale na szacunek dla dobra, który panuje w społeczeństwie.

Bóg przychodzi do człowieka nie usuwając naszej natury, ale wpisując się w mechanizmy, które sam stworzył, gdy z garstki gliny ukształtował pierwszych rodziców i tchnął w ich nozdrza tchnienie życia. Dlatego przeprowadza nas przez dwa chrzty: Janowy i Chrystusowy.

Przed przyjściem na świat Jezusa pośród narodu wybranego pojawia się Jan Chrzciciel: prorok potężny w słowie, który pociągnął do nawrócenia licznych izraelitów. W najbliższą niedzielę usłyszymy jego słowa: „Już siekiera jest przyłożona do korzenia drzew”… „Wydajcie godny owoc nawrócenia”. Przypominał on swoim rodakom przerażające konsekwencje, jakie ściąga na człowieka łamanie Bożego Prawa, i rzeczywiście udało mu się wielu z nich nakłonić do zanurzenia się na nowo w posłuszeństwo Bożemu Słowu.

Jan Chrzciciel miał jednak świadomość, że taki chrzest jest trochę jak zmiana postępowania dzieci pod spojrzeniem rodziców czy – jak wyśpiewałby pewnie Kult – przyjęciem przez rodziców jakiegoś sposobu postępowania ze względu na to, że dzieci są w domu. Dlatego zapowiada, że po nim przyjdzie mocniejszy od niego człowiek, który „chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem”. Ostatecznie Bogu wcale nie chodzi o to, żebyśmy byli kształtowani jak lepiona glina siłą z zewnątrz, ale żeby o naszym życiu decydowało tchnienie, które porusza nami niejako od środka, przez serce i sumienie.

Adwent to jest dobry czas, żeby zobaczyć, na ile prawo Boże wyryte jest w naszych sercach, a na ile tylko spływa po nas jak woda. Chrzest Janowy dokonywany przez wodę obmywającą nasze ciało wyraża nawrócenie i odmianę postępowania, które motywowane są sprawami zewnętrznymi: lękiem przed konsekwencjami zła, uznaniem za dobre dokonania. Jest trochę jak spojrzenie szefa, które przywołuje nas do pionu.

Drugi chrzest, chrzest Chrystusowy jest chrztem Ducha i ognia, przenika serce, rozpala je Bożą miłością. Zamiana, którą on rodzi w życiu człowieka, nie zależy od zewnętrznych okoliczności: czy ludzie patrzą czy nie patrzą, czy są dzieci w domu czy ich nie ma, człowiek, którzy przyjął ten chrzest ożywiany jest nieustannie tym impulsem, który pochodzi od samego Boga, i bez względu na okoliczności kocha.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dwa chrzty. Felieton księdza Przemysława Szewczyka - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski