MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dwa oblicza mistrzów olimpijskich

ML
W bloku od lewej: Grzegorz Kosok i Zbigniew Bartman FOT. Grzegorz Michałowski/PAP
W bloku od lewej: Grzegorz Kosok i Zbigniew Bartman FOT. Grzegorz Michałowski/PAP
LIGA ŚWIATOWA. W pierwszym weekendzie tegorocznych zmagań w Lidze Światowej polscy siatkarze pod wodzą trenera Andrei Anastasiego doświadczyli zarówno radości ze zwycięstwa, jak i goryczy porażki. W sobotnim spotkaniu musieli uznać wyższość mistrzów olimpijskich, którzy pokazali znakomitą siatkówkę. Polska - USA 0-3 (22-25, 19-25, 35-37)

W bloku od lewej: Grzegorz Kosok i Zbigniew Bartman FOT. Grzegorz Michałowski/PAP

Sędziowali: A. Azevedo (Portugalia) i Al. Naama (Katar). Widzów 9200.

Polska: Żygadło, Kurek 11, Ruciak 9, Kosok 6, Nowakowski 1, Bartman 21, Ignaczak (libero) oraz Możdżonek 1, Woicki 1, Jarosz, Bąkiewicz 1, Jarosz.

USA: Suxho 1, Anderson 13, Lee 11, Priddy 17, Millar 11, Stanley 9, Lambourne (libero) oraz Lotman, Gardner.

W przeciwieństwie do pierwszego spotkania, w sobotę Amerykanie byli bardziej zdeterminowani i ambitnie walczyli o każdą piłkę. Co prawda w pierwszym secie Polacy mieli nawet przez chwilę czteropunktowe prowadzenie (18-14), ale końcówkę tej partii mistrzostwie olimpijscy rozstrzygnęli już zdecydowanie na swoją korzyść przede wszystkim dzięki świetnej grze w bloku (aż 6 pkt. w tym elemencie przy zaledwie jednym bloku gospodarzy).

W drugim secie przewaga Amerykanów była już wyraźna. Biało-czerwoni mieli problemy z przyjęciem zagrywki rywala, a to później przekładało się na problemy z dokładnym rozegraniem piłki i skończeniem ataku. Bartosz Kurek, który w piątek zagrał rewelacyjne spotkanie, w sobotę nie był już tak skuteczny, zwłaszcza że dostawał sporo niedokładnych i trudnych piłek. Polacy mieli sporo problemów z organizacją swojej gry, ale sytuacja odwróciła się nagle w końcówce trzeciego seta, w którym trener Anastasi zdecydował się na kilka zmian w składzie (Woicki, Bąkiewicz i Możdżonek zastąpili Żygadłę, Kurka i Nowakowskiego). Biało-czerwoni najpierw zdołali odrobić trzypunktową stratę do przeciwników (ze stanu 18-21 zrobiło się po 21), a po chwili wyszli nawet na prowadzenie (23-22) dzięki świetnej postawie zmienników oraz Zbigniewa Bartmana, który w tym okresie gry kończył większość ataków, w tym także w kontrach. Od tego momentu oba zespoły zgotowały kibicom nie lada emocje, prezentując siatkówkę na najwyższym poziomie jeśli chodzi o grę w obronie i ilość wyprowadzonych kontr. Sytuacja zmieniała się praktycznie z akcji na akcję. Polacy nie wykorzystali aż ośmiu setboli, a ich przeciwnicy pięciu okazji na skończenie meczu. Ostatecznie Amerykanie nie zmarnowali szóstego setbola i udanym blokiem na Michale Bąkiewiczu zakończyli niesamowity trzeci set i zarazem całe spotkanie.

- Po słabym występie w piątek wiedzieliśmy, że dużo zależy od naszej postawy i determinacji. W sobotę graliśmy też o naszą amerykańską dumę i nie mogliśmy sobie pozwolić na kolejny rozczarowujący występ. Znaleźliśmy się w trudnej grupie, z Polską i Brazylią, dlatego musieliśmy odnieść w Łodzi chociaż jedno zwycięstwo, żeby liczyć się w walce o awans - stwierdził Ryan Millar, mistrz olimpijski do niedawna grający w PlusLidze.

- W porównaniu z pierwszym meczem, zagraliśmy gorzej w przyjęciu i na zagrywce. To ustawiło mecz i pozwoliło Amerykanom na skuteczną grę w ataku, zwłaszcza ze środka i szóstej strefy. Natomiast u nas praktycznie jedyną opcją w ataku był Zbyszek Bartman. Walkę nawiązaliśmy dopiero w trzecim secie, kiedy trener dokonał zmian i wzmocnił przyjęcie zagrywki - przyznał Bartosz Kurek, najlepszy zawodnik piątkowego spotkania.
- To była znakomita lekcja siatkówki dla mnie i dla mojej drużyny, a przy tym okazja żeby zobaczyć pięciu złotych medalistów olimpijskich walczących z pełnym zaangażowaniem o każdą piłkę i grających na maksimum swoich możliwości. To może być dla nas cenne doświadczenie w kontekście kolejnych meczów z Brazylią, w których konsekwentnie będę realizował swoje założenia jeśli chodzi o budowę zespołu na turniej finałowy LŚ i nie przewiduję zmian personalnych - podsumował trener Andrea Anastasi.

W podróż na pojedynki z najlepszą drużyną świata Polacy udają się już w środę. Mecze w Rio de Janeiro odbędą się w sobotę (4 czerwca) i w niedzielę (5 czerwca) o godz. 15-ej czasu polskiego.

KAROLINA KORBECKA, Łódź

Pozostałe wyniki

Gr. A

Portoryko - Brazylia 0-3 (15-25, 19-25, 16-25) i 0-3 (19-25, 29-31, 23-25).

1. Brazylia 2 6 6-0

2. Polska 2 3 3-3

3. USA 2 3 3-3

4. Portoryko 2 0 0-6

Gr. B

Rosja - Japonia 3-1 (22-25, 25-19, 25-12, 25-12); Bułgaria - Niemcy 2-3 (25-21, 18-25, 21-25, 25-15, 10-15) i 3-2 (25-21, 23-25, 25-22, 20-25, 15-9).

1. Rosja 2 6 6-1

2. Bułgaria 2 5-5

3. Niemcy 2 5-5

4. Japonia 2 0 1-6

Gr. C

Portugalia - Finlandia 3-2 (23-25, 27-25, 25-21, 24-26, 15-13) i 3-1 (25-18, 23-25, 25-21, 25-23); Argentyna - Serbia 0-3 (14-25, 21-25, 22-25).

1. Serbia 1 3 3-0

2. Portugalia 2 5 6-3

3. Finlandia 2 1 3-6

4. Argentyna 1 0 0-3

Gr. D

Korea Południowa - Kuba 3-0 (25-20, 29-27, 25-18) i 1-3 (25-21, 23-25, 18-25, 18-25); Francja - Włochy 0-3 (15-25, 23-25, 25-27).

1. Włochy 2 6 6-0

2. Korea Południowa 2 3 4-3

3. Kuba 2 3 3-4

4. Francja 2 0 0-6

(ML)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski