Rodzina Palonków i Brożków. Od lewej Małgorzata Palonek, Zdzisław Palonek, Maria Brożek, Władysław Brożek, Zofia Palonek, Rafał Brożek, Czesław Palonek, Tomasz Brożek, Roman Palonek, Aneta Palonek. Fot. (ADOM)
Władysławowi Brożkowi w młodości po głowie chodziła myśl o wyuczeniu się zawodu stolarza.
- Później marzyłem jednak o własnym zakładzie piekarniczym, ale upłynęło trochę czasu, zanim do tego doszło - mówi 76-letni nestor rodu, Czesław Palonek. - Moja najstarsza córka Marysia któregoś dnia pojechała do Kalwarii Zebrzydowskiej kupić meble. Władysław Brożek pracował tam w firmie meblarskiej. W taki sposób splotły się losy dwóch rodzin...
Na to wspomnienie z uśmiechem kontynuuje wątek podjęty przez teścia: - Któregoś dnia w sklepie z meblami pojawiła się piękna dziewczyna, chcąca kupić meble. Tak mnie oczarowała, że z wrażenia pomyliłem cenę mebli i zamiast 40 tys. zł podałem cenę o połowę mniejszą. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia i jesteśmy małżeństwem już od 26 lat. To dzięki niej przesiedziałem w stanie wojennym... 48 godzin na Montelupich, bo jechałem do Dobczyc bez przepustki.
Los zbratał na dobre Palonka i Brożka ponad ćwierć wieku temu, obaj co prawda pochodzą spoza Dobczyc, ale zarówno jeden, jak i drugi z tym właśnie miasteczkiem nad Rabą wiążą swoje sukcesy życiowe oraz zawodowe.
Marzenia nestora rodziny Palonków zaczęły ziszczać się w 1985 r., kiedy rozpoczął budowę własnej piekarni, która została oddana do użytku w lipcu 1989 r.
- Moi rodzice, tata Jan i mama Antonina, widzieli we mnie szewca, byłem najstarszy wśród rodzeństwa - mówi pochodzący z wielodzietnej rodziny z Niżowej koło Gdowa Czesław Palonek. - Tata zaprowadził mnie nawet do terminu szewskiego w Wieliczce, ale po kilku godzinach, kiedy napatrzyłem się, jak uczniowie wbijają kołki do butów, zrezygnowałem z nauki w tym zawodzie. Kolega ze szkolnej ławy, Jan Dymek, pochodzący również z Niżowej, namówił mnie na pracę w piekarni. W Gdowie brakowało w tamtym czasie młodego piekarczyka, co to wodę przyniesie ze studni i wymiesza rękami ciasto. Spodobało mi się i już zostałem w piekarni. Jak się potem okazało, na długie lata.
Naukę zawodu zaczynał u Stanisława Ciężarka jesienią 1949 r. w Gdowie. - Potem trafiła mi się praca w Krakowie, w 2 piekarniach: na Rakowickiej oraz na Nowohuckiej.
W 1958 r. Czesław Palonek trafił do popularnej piekarni GS SCh w Dobczycach, poznał wtedy również swoją przyszłą żonę Zofię z domu Grzybek z ul. Nowowiejskiej w Dobczycach, w październiku 1960 r. zawierając z nią związek małżeński. W piekarni przy ulicy Rzeźniczej przeszedł wszystkie szczeble rozwoju zawodowego, poczynając od brygadzisty, a kończąc na uprawnieniach mistrza piekarstwa, które zdobył w 1973 r. Po 30 latach pracy w geesowskiej piekarni odszedł, zaczynając własną działalność.
Co go skłoniło do odejścia? - To były lata, kiedy brakowało pieczywa w Dobczycach. Ludzie namawiali mnie, abym założył własną piekarnię. Nosiłem się wtedy z zamiarem wybudowania stolarni - przyznaje się Władysław Brożek. - Chciałem kontynuować swoją pracę, ale już w Dobczycach. Jednak teściowie wraz z żoną przekonali mnie, że większe szanse ma postawienie piekarni. Dałem się przekonać i tej decyzji nie żałuję.
Jak mówi, od lat wstaje ok. 4 nad ranem, kwadrans później jest w samochodzie i jedzie do piekarni. - W firmie odpowiadam za logistykę i utrzymanie ruchu maszyn i urządzeń, a moi szwagrowie Zdzisław i Roman są technologami, odpowiedzialnymi za całokształt produkcji i jakość. O budowie prywatnej piekarni rodzina Brożków i Palonków potrafi opowiadać godzinami. - Sprawdziła się idea rodzinnego interesu - tłumaczy dyrektor firmy Maria Brożek, zarazem prezes Izby Gospodarczej Dorzecza Raby.
- W czasie budowy piekarni mąż spał może dwie, trzy godziny, musiał bowiem godzić pracę w państwowej firmie z domem i powstającą piekarnią - wspomina Zofia Palonek. - Mąż zawsze marzył o pieczonym przez siebie samego chlebie według własnej starej receptury i był to dla niego wielki doping. Z pomocą pospieszyły nasze dzieci, a mamy ich piątkę, z czego czwórka związana jest z piekarnią. Ponadto zięć Władek był i jest wielkim wsparciem naszej rodzinnej firmy. Najstarsza Marysia jest z wykształcenia technikiem cukiernikiem, a synowie Zdzisław oraz najmłodszy w tym gronie Roman mają dyplomy piekarza oraz cukiernika.
Do dzisiaj ustalenia co do rozwoju firmy zapadają podczas familijnych spotkań, odbywających się mniej więcej raz w miesiącu. - Podejmujemy wtedy kluczowe decyzje, resztę ustala się z dnia na dzień - tłumaczy Czesław Palonek.
Wraz z ekspedientkami i kierowcami w "Złotym Kłosie" zatrudnionych jest ponad 60 pracowników.
W swojej ofercie mamy ponad 40 gatunków chleba, 30 różnego rodzaju bułek oraz ponad 40 gatunków ciasta i ciastek. W Wieliczce mamy 3 sklepy, tyle samo w Dobczycach, 3 w Krakowie, 2 w Myślenicach oraz jeden w Bochni - mówi nestor rodziny.
Piekarnia została w tym roku laureatem prestiżowej nagrody Godła Promocyjnego Teraz Polska. - W ostatnich dwóch edycjach byliśmy w gronie nominowanych, teraz przypadło nam to zaszczytne wyróżnienie - nie kryje satysfakcji Maria Brożek.
Andrzej Domagalski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?