Skomplikowana aparatura medyczna wypełnia niewielkie wnętrze. Wijącym się, niczym węże, po podłodze rurom towarzyszy przeszywający dźwięk pracy maszynerii połączonej z ludzkim oddechem. Ciężkim, jakby celowo podtrzymywanym. Kto oddycha? - zastanawia się widz krótkiego filmu dokumentalnego "Nasza klątwa" w reżyserii Tomasza Śliwińskiego. Obraz otrzymał nominację do Oscara.
Ich klątwa
Okazuje się, że to malutkie dziecko reżysera, które zmaga się z chorobą zwaną klątwą Ondyny (szerzej: zespołem wrodzonej ośrodkowej hipowentylacji). Śmierć roztacza nad nim swoje widmo każdej nocy, gdyż chory przestaje nagle oddychać.
Jedynym ratunkiem dla dziecka jest podłączenie go do specjalistycznej aparatury podtrzymującej procesy oddychania i nieustanne czuwanie rodziców. Ten trudny etap, przez który przechodzą Śliwiński i jego żona, reżyser postanowił zarejestrować kamerą. Pokazuje codzienne zmagania o życie syna i zjawisko oswajania śmierci.
Choroba została zdiagnozowana u dziecka miesiąc po urodzeniu, ale kiedy Leoś przyszedł na świat, nic nie zapowiadało nieszczęścia. Diagnoza oznaczała powrót do szpitala na cztery miesiące. Śliwiński opowiadał w radiowej "Jedynce", jak niecierpliwie czekali z żoną na powrót syna do domu. Gdy nastąpił ten moment, rozpoczął się ich osobisty dramat.
Walka o dziecko
- Zostaliśmy sami z nim i z aparaturą. Małe dziecko dużo śpi, więc musieliśmy być non stop czujni. Trochę nam zajęło, nim spomiędzy tych wszystkich kabli i alarmów dostrzegliśmy nasze ukochane dziecko - mówił reżyser. I o tym właśnie niezwykle trudnym początku opowiada "Nasza klątwa". Obrazem powtarzanym w filmie jest obraz siedzących na kanapie rodziców - milczących, zmęczonych, zmagających się z własnymi słabościami dla dobra syna.
Zraniona bogini
Tytuł dzieła odsyła do mitologii skandynawskiej. Ondyna była boginią, która pokochała śmiertelnika. By z nim zostać, poświęciła nieśmiertelność, ale wkrótce została przez niego zdradzona. Upokorzona, rzuciła klątwę. Nieszczęśnik mógł oddychać tylko wtedy, gdy o tym pamiętał. Kiedy usnął - umarł.
Pożegnanie Joanny
Temat śmierci powraca też w drugim polskim filmie dokumentalnym nominowanym do Oscara. Bohaterką "Joanny" Anety Kopacz jest młoda kobieta zmagająca się z rakiem. Kamera towarzyszy jej w codziennymu życiu, rejestrując relacje chorej ze światem; zwłaszcza z dzieckiem i mężem, z którymi musi się pożegnać. Jak mówi Joanna w filmie: "Nie boję się śmierci, ale tego, że was tu zostawiam".
Inspiracją filmu stał się blog tytułowej Joanny, która pisała w nim o swej chorobie - robiła to prosto, ale niezwykle trafnie. Siła filmu "Joanna" tkwi w wizualnej nieoczywistości. Nie jest to bowiem zwyczajna opowieść o umieraniu, ale - paradoksalnie - jednak o życiu "tu i teraz". Joanna dowiedziała się o chorobie podczas rutynowego badania. Zabolał ją nagle brzuch. Poszła do lekarza. Upiorna diagnoza brzmiała: "Umrzesz w ciągu trzech miesięcy". Nie poddała się jednak łatwo. Pięcioletniemu synkowi obiecała, że zrobi wszystko, żeby żyć jak najdłużej. Walczyła z chorobą dwa lata.
Polskie filmy dokumentalne, w których przedstawiono historie zwykłych ludzi, poruszyły widzów na całym świecie, święcąc triumfy na międzynarodowych festiwalach. Amerykańska Akademia Filmowa przyznała im nominacje do Oscara. Czy pozłacane statuetki trafią w ręce Polaków, przekonamy się pod koniec lutego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?