Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwie strony raju

Lilianna Sonik
W czasie studiów marzyłam, żeby przejść na piechotę Umbrię, Podlasie i Lubelszczyznę. Umbrię ze względu na Spoleto i Asyż. Natomiast ciekawość wschodniej Polski rozbudziła we mnie Ela Majewska, przyjaciółka ze Studenckiego Komitetu Solidarności. Po ukończeniu polonistyki Ela z teatrem Gardzienice wędrowała po pograniczu, gdzie zatrzymał się czas. Z tysiąca przyczyn nie udało mi się poznać tych miejsc tak, jak tylko zobaczyć można świat wędrując na własnych nogach. Z opóźnieniem, godząc się na samochodowy kompromis z marzeniami, wybrałam się w końcu do wschodniej Polski. Jechałam z Warszawy.

Nie przypuszczałam, że jadąc tam autem trzeba uzbroić się w anielską cierpliwość. Małe, lokalne, leśne drogi wschodniej Polski zaskakują na plus, natomiast drogi krajowe to już zupełnie inna historia. Historia absurdu i zaniedbania.

W dwu ogromnych województwach właściwych dróg po prostu brak. Mijałam parki krajobrazowe, obszary Natura 2000 i… tiry. To znaczy tirów nie mijałam, tylko jechałam za nimi, bo jak wyminąć kolumnę tirów, gdy dozwolona prędkość osiąga w porywach 90 km na godzinę, a co chwila wieś lub miasteczko.

Tak działa międzynarodowy transport ze wschodu na zachód i z południa na północ. Kierowcy są wściekli lub zrezygnowani, a mieszkańcy rozjeżdżanych wsi klną w żywy kamień.

Jednak warto się przemęczyć. Z obowiązku odnotuję, że byłam w Sarnakach, Zabużu i Serpelicach, a potem w Kocku i Lubartowie, by przez Opatów, Szydłów i Ujazd wrócić do Krakowa. Nie chcę tu zastępować przewodnika. Chodzi mi tylko o to, by podzielić się z Państwem zachwytem. Bo byłam oszołomiona pięknem natury oraz zabytkami przeszłości wspanialszej od teraźniejszości.

Inaczej niż w Małopolsce wioski są tam relatywnie skupione, więc lasy i pola ciągną się bezbrzeżnie. Są wsie składające się wyłącznie ze ślicznych miniaturowych drewnianych domów o świetnych proporcjach. Nie rozebrano ich, jak stało się u nas z niebieskimi chatami. Ocalały też stuletnie i starsze drzewa: majestatyczne lipy i kasztany tworzą aleje przydrożne o niepowtarzalnym uroku; rosną też w ogródkach, podobnie jak gigantyczne jaśminowce obsypane kwiatami. Teraz całe wsie pachną jaśminem.

Przypuszczam, że ten stan rzeczy nie będzie trwał wiecznie. To chyba ostatni moment, by zobaczyć taki krajobraz i sielskie wioski nie w skansenach.

To, że czas się tam zatrzymał, stanowi raj dla turystów. A mieszkańcy? Mówią, że kochają swoją okolicę. Ale rozmawiałam z tymi, którzy zostali, tymczasem większość młodych wyjechała. Do Belgii, na Wyspy, do Warszawy. Boisko w Borsukach zarasta trawą. Mnóstwo szkół zlikwidowano. Podczas gdy w Małopolsce zdarzają się wsie z trzema sklepami, tam sklepik wiejski jest rzadkością. Oczywiście ludzie sobie radzą: pojawił się handel objazdowy, z samochodu, który przejeżdża raz w tygodniu. Tak wygląda druga strona raju.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski