Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwuletnia Pola bierze króliczka i idzie na chemioterapię. Walczy...

Majka Lisińska-Kozioł
Pola tuli  królika maskotkę i walczy. Chce być zdrowa
Pola tuli królika maskotkę i walczy. Chce być zdrowa archiwum rodzinne
Reportaż. Chce pokonać złośliwy nowotwór. Ściga się też z czasem. W dwa tygodnie jej rodzina musi zebrać półtora miliona złotych, żeby ratować jej oczko. - Pomóżcie nam podarować jej tę szansę. Sami nie damy rady - proszą rodzice.

Pola przyszła na świat 11 lutego 2014 roku. Był to prezent na 34 urodziny mamy i na czwarte urodziny siostry Oli. Ciąża przebiegała prawidłowo. Apolonia rozwija się dobrze - Byliśmy szczęśliwi - urodziła nam się piękna i zdrowa córeczka - cieszyli się Joanna i Piotr.

Ich młodsza córka dołączyła do starszej, dzisiaj sześcioletniej Oli, która cierpi na Zespół de Grouchy’ego - rzadkie schorzenie genetyczne spowodowane nieprawidłowościami chromosomu 18. Nie ma jak tej choroby leczyć, ale programy wczesnej interwencji edukacyjnej, terapia logopedyczna mogą bardzo pomóc dziecku w rozwoju intelektualnym. Bez ćwiczeń i rehabilitacji właściwie wszystko może ulec zaburzeniu; i wzrost, i mowa, i motoryka. Joanna ukończyła więc studia logopedyczne i walczy o właściwy rozwój starszej córki.

Za to Pola, od pierwszych dni na świecie chciała we wszystkim wyprzedzać rówieśników; szybciej, niż oni zaczęła podnosić główkę, raczkować, chodzić. No i wcześniej niż inne dzieci zawołała do Joanny - „Mama!”. Dziś dwulatka zna mnóstwo słów, jest ciekawa świata, nic ani nikt nie może jej powstrzymać od poznawania nowych rzeczy.

Dziewczynki kochały się więc i bawiły razem. Ola układa puzzle, to i Pola układała. Ola oglądała filmiki edukacyjne - Pola razem z siostrą. Ola powtarzała słowa więc i Pola się ich uczyła. Rosła jak na drożdżach i nigdy wcześniej nie chorowała, tylko ospa jej się przydarzyła, gdy miała roczek.

Z końcem zeszłego roku ktoś zauważył, że małej Poli ucieka oczko. - Mnóstwo dzieci zezuje i wyrasta z tego - pocieszali rodziców dziewczynki znajomi. Kto mógł przypuszczać, że zez, który od czasu do czasu się pojawiał a potem znikał, to początek rodzinnego koszmaru.

Jakoś w listopadzie jeden z wujków zwrócił uwagę, że Pola ma oczy w rożnych kolorach. Lewe - niebieskie, prawe - zielone. Bardzo to oryginalne - pomyśleli rodzice i próbowali ustalić po kim dziecko może mieć ten zielony barwnik. - Mama męża powiedziała nam wtedy, że gdy była młodsza miała zielone oczy, które się potem zmieniły. To nas z mężem uspokoiło - wspomina Joanna.

Mijał dzień za dniem, aż nadeszły święta Bożego Narodzenia. W tym czasie, w ciągu niespełna tygodnia nastąpiły zmiany w prawym oczku dziewczynki. Najpierw pojawił się dziwny błysk, potem powiększyła się tęczówka. Rodzice ustalili wizytę dziecka u okulisty na 4 stycznia. - Jednak podczas rodzinnego sylwestrowego spotkania pogodna zazwyczaj Pola marudziła, popłakiwała - wspomina ciocia Barbara.

Rodzice zdecydowali wcześniej pójść na SOR i sprawdzić, co tak naprawdę się dzieje.

W szpitalu Żeromskiego w Krakowie okulistka powiedziała im, że to zaćma i żeby szybko jechali to Katowic; na konsultacje. Od razu ruszyli w drogę. Nie spojrzeli na skierowanie, a tam było napisane: retinoblastoma - siatkówczak złocisty - nowotwór złośliwy oka.

Badania, które zakończono około 3 w nocy nie pozostawiały złudzeń. Katowiccy lekarze potwierdzili krakowską diagnozę. Dodali, że rokowania są złe, i że natychmiast trzeba wybrać szpital, w którym dziewczynce będzie podawana chemia.

- Jedno popołudnie i długa noc zmieniły wszystko. Rano byliśmy już w Prokocimiu, rozpoczynaliśmy walkę. Walkę o życie i oko Polusi - mówią rodzice. Od tamtej pory mama Poli nie odstępuje córki na krok.

Gdy ona zajmuje się małą, dwie babcie Anie, dziadkowie Bogusław i Paweł troszczą się o Olę.

Od medycznej strony dziewczynką opiekowali jak dotąd się najlepsi specjaliści: okuliści z Oddziału Klinicznego Okulistyki i Onkologii Okulistycznej w Krakowie i onkolodzy z Kliniki Onkologii i Hematologii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie. Mimo, że na skutek chemioterapii obniżyło się ciśnienie w prawej gałce ocznej, a guz się nieco zmniejszył, polscy lekarze nie dają szans na zachowanie oka. Podjęli decyzję o jego usunięciu. Termin - to w druga połowa marca. Rodzina Poli nie może w to wierzyć. I nie chce się pogodzić z takim obrotem sprawy. To oczko miało jeszcze zobaczyć tyle pięknego świata. Dlatego zmobilizowali się wszyscy bliscy dziewczynki. - Gdy dziecko tak ciężko choruje - opowiada Barbara, ciocia Polusi - człowiek szuka ratunku wszędzie. Odkrywa w sobie jakieś niezwykłe pokłady determinacji. Szpera w Internecie, zbiera wiadomości, szuka kontaktów, rozsyła wieści, błaga o pomoc. Efekt był taki, że szybko odezwali się do nas rodzice dzieci z tym samym schorzeniem, którzy byli w USA, u najlepszego na świecie specjalisty od siatkówczaka - dra Davida Abramsona z Nowego Jorku. Namawiali, żeby jechać - opowiada Barbara. - Chcemy to zrobić.

Doktor Abramson wykonuje miesięcznie około 50 zabiegów. W ciągu dziewięciu lat miał tylko dwa przypadki, które zakończyły się amputacją oka. To prawie 100-procentowa skuteczność! Jest wśród jego pacjentów także Kuba z Rzeszowa. Upłynął już rok od leczenia i nie ma nawrotów choroby. Rodzice Poli wysłali do profesora dokumentację medyczną dziecka, a on zaprosił ją do swojej kliniki. Dał jej szansę na zdrowie, ale ta szansa kosztuje 1,5 miliona złotych. Narodowy Fundusz Zdrowia nie refunduje takiej kuracji, a rodziny Poli nie stać na ten ogromny wydatek, tym bardziej, że kwota musi być uzbierana w ciągu 2 tygodni. -Walczymy z chorobą i walczymy z czasem - mówi Joanna.

- Wieczorami zwołujemy naradę i rozdzielamy zadania - każdy robi swoje. I marzymy o tym, żeby zdarzył się cud - opowiada Barbara. - Ktoś policzył, że wystarczy, że każda ze 150 tysięcy osób przekaże Poli 10 złotych - i bedziemy mieli całą tę kwotę. Jak tych ludzi, naszych potencjalnych wspólników w ratowaniu życia dziecka przekonać, żeby zechcieli pomóc?

Jakby nie było, nie wolno zmarnować nawet godziny. To dlatego o Polę walczą: rodzice Joanna i Piotr, wujkowie Łukasz i Dominik, ciocia Barbara, kuzynki i kuzyni. Nawet sześcioletnia Ola. W pomoc włączyło się mnóstwo osób - trudno wymienić wszystkich: koledzy i koleżanki, dyrekcja, uczniowie i Rada Rodziców z SP 25 - miejsca pracy Joasi; dyrekcja z szkoły Open Future International School - tam Joanna ma zajęcia z logopedii; dyrekcja i rodzice z przedszkola Oli - Podwawelskie Smyki; żłobek Poli; proboszcz parafii NSPJ w Pychowicach - Jacek Ryłko; pracownicy Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych - miejsca pracy babci Poli; klub „Ona” z Wieliczki. - O zdrowie Poli modlą się siostry salezjanki, które uczą w szkole, gdzie pracuje mama Poli, znajomi dają na msze w intencji dziecka; Rodzina uczestniczy w mszach o uzdrowienie. Babcia była już chyba na jedenastu. Pomagają sąsiedzi - opowiada Barbara. - Tylko ten czas płynie nieubłaganie. Jakby wiedział, że on jest najważniejszy.

Dzisiaj Pola wróciła do domu. Ma za sobą trzecią serię chemii. Jest trochę słaba, więc zamiast szaleć z siostrą siedzi sobie na parapecie. To jej miejsce. Stamtąd obserwuje świat; i drzewa na razie jeszcze bez liści, i kota, który leniwie przeciąga się na podwórku sąsiadów, i ciekawskie ptaszki, które siadają na gałęziach drzew i przyglądają się małej dziewczynce z noskiem przylepionym do szyby. Poza przyglądaniem się światu, Pola uwielbia ryżowe placuszki i jajka. I chyba już przywykła do tego, że szpital czasami zastępuje jej dom. Otuchy na obcym terenie dodaje jej puchaty królik, ulubiona maskotka. Gdy pojawia się strach, mama cierpliwie tłumaczy swojej małej córeczce jakie badanie musi zrobić pan doktor. Pola wie, po co trzeba pobierać krew i sama wybiera sobie plasterki, którymi chce mieć zalepiony ślad po ukłuciu. Razem z siostrą Olą są fankami bajki „Kraina lodu”. Jej bohaterki to dwie księżniczki: starsza Elsa i młodsza Ania.

Pola uwielbia pięknie wyglądać; staje przed lustrem, zakłada zwiewne, balowe sukienki i rajstopy we wzory wprost z „Krainy Lodu”. Za naklejki z tego filmu - daje się fotografować.

- Jest taka fajna! I tylko moje serce pęka z żalu, gdy zbliża się pora zakrapiania oczu. Wtedy ta mała, mądra dziewczynka znów bierze królika pod pachę i przynosi mamie lekarstwo, które trzeba wpuścić do oka. Ściska pluszaka , a po jej policzkach płyną łezki, bo wie, że trzeba podać lekarstwo, no i wie, że od tego zakrapiania oczko będzie bolało - opowiada ciocia Barbara.

W wyścigu po zdrowie, kibicują Poli znani i lubiani celebryci: między innymi Ewa Wachowicz i Agata Młynarska. - Kibicują jej aktorzy Piotr Polk i Piotr Adamczyk - mówią rodzice. - Ludzie przesyłają małej dobrą energię i pieniądze. Na razie mamy ok. 50 tysięcy; niecałe pięć procent potrzebnej kwoty. Pomóżcie nam. Pomóżcie Polusi - wykorzystać szansę.

Potrzebna pomoc!
Nr konta: Bank BZ WBK 31 1090 2835 0000 0001 2173 1374

Tytułem: „435 pomoc w leczeniu Poli Zabierzowskiej”
Przekaż 1 procent podatku
Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym „ Kawałek Nieba”, KRS0000382243
cel szczegółowy: „Pomoc dla Poli Zabierzowskiej”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski