Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Dyplomatyczna Cuszima”. Zachód powiedział Putinowi: sprawdzam!

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Władimir Putin stoi przed podjęciem być może najważniejszej decyzji w życiu
Władimir Putin stoi przed podjęciem być może najważniejszej decyzji w życiu fot. KREMLIN.RU
Decyzja Joe Bidena o wysłaniu paru tysięcy żołnierzy USA na wschodnią flankę NATO ma przede wszystkim znaczenie polityczne. To kolejny, być może jeden z ostatnich, z serii ciosów, jakie Zachód zadał Rosji w toczącej się dyplomatyczno-militarnej rozgrywce. Kreml stracił inicjatywę, którą miał jeszcze choćby w ubiegłym tygodniu.

Jeszcze dzień przed ogłoszeniem przez prezydenta USA decyzji o dyslokacji ok. 3000 żołnierzy do Polski, Rumunii i Niemiec, niezależny analityk rosyjski Paweł Felgenhauer nie miał wątpliwości, że w starciu Rosja kontra Zachód (plus Ukraina), to Moskwa coraz szybciej traci pozycje. - Jest dla mnie jasne, że rosyjska polityka zagraniczna poniosła całkowitą klęskę. To taka dyplomatyczna Cuszima, pogrom – cytował Felgenhauera portal Rosbalt. Przypomnijmy: Cuszima to symbol klęski militarnej siły Rosji. W 1905 koło tej wyspy na Dalekim Wschodzie Japończycy posłali na dni niemal całą rosyjską flotę.

Putin przelicytował

Skąd tak mocna opinia rosyjskiego analityka? Nie da się ukryć, że Moskwa przelicytowała. Jeśli chciała zastraszyć Zachód koncentracją sił koło granic Ukrainy, to rozczarowała się reakcją USA i większości krajów NATO. Wydaje się, że największym błędem Rosji – jeśli od początku tylko chciała osiągnąć cele drogą polityczną (z użyciem militarnego szantażu) – było publiczne postawienie ultimatum USA i NATO w połowie grudnia ub.r. To były żądania wykraczające poza kwestie Ukrainy, ale co ważniejsze, żądania nie do przyjęcia dla Zachodu. Gdyby Zachód je przyjął, byłby to koniec nie tylko Ukrainy, ale też NATO i obecności USA w Europie.

Jak wiemy, tak się nie stało. Pierwszym sygnałem, że ta strategia może nie dać efektów, były wyniki serii rozmów USA-Rosja, NATO-Rosja, rozmowy z Rosją w OBWE. To wtedy, a właściwie nawet wcześniej, w krótkim okresie między rozmową telefoniczną Bidena z Putinem z 31 grudnia, a rozpoczęciem tego maratonu rozmów nieco ponad tydzień później, Waszyngton z sojusznikami zdecydował, że wobec brutalnej presji Kremla jedynym sensownym wyjściem jest przyjęcie niemniej twardej polityki. Jeśli jeszcze po wideokonferencji Biden-Putin 7 grudnia, Moskwa kalkulowała, że jej strategia, zainicjowana pod koniec października rozpoczęciem koncentracji wojsk w pobliżu Ukrainy, działa (jak zadziałała wiosną 2021), to chyba zbyt zaufała w swoją przewagę. Trudno inaczej interpretować wspomniane żądania tzw. gwarancji bezpieczeństwa przedstawione – na dodatek publicznie – USA i NATO. W tym momencie Kreml przekroczył niebezpieczną granicę. Od tamtej pory nie było innego wyjścia: groźbą wojny zmusić Zachód do ustępstw, lub… no właśnie? Co w razie odmowy Zachodu? Albo wojna z Ukrainą, albo odwrót, czyli klęska Kremla.

Moskwa w defensywie

Twarda postawa Zachodu od początku stycznia, nie tylko w sferze retoryki, ale też działań (choćby demonstracyjne dostawy uzbrojenia dla Ukrainy), obecna ofensywa dyplomatyczna w Kijowie, czyli seria wizyt przywódców krajów NATO z konkretnym wsparciem, a także – bardzo ważna – twarda przecząca odpowiedź pisemna (jak chciała Moskwa!) na rosyjskie żądania, plus jeszcze zdecydowane ostrzeżenie liderów Zachodu w rozmowach telefonicznych z Putinem, zepchnęły Rosję do defensywy. Najlepszym tego potwierdzeniem jest ratowania wizerunku Kremla wizytą Orbana i zabranie głosu przez Putina, pierwszy raz od grudnia, na temat konfliktu z Zachodem.

Jeszcze dwa tygodnie temu Ławrow i jego zastępcy, czy rzecznik Kremla pohukiwali na Zachód. Dziś? Wystarczy obejrzeć odpowiedzi Dmitrija Pieskowa na groźbę sankcji brytyjskich uderzających w oligarchów rosyjskich i na groźbę sankcji USA uderzających w dużym stopniu w banki rosyjskie (i nie tylko). I nic to, że Berlin czy Paryż zachowują się tak, jak zachowują. Rosja dostała od USA i NATO odpowiedź odrzucającą żądania Moskwy, ale otwierającą drogę do pokojowego zakończenia tego sporu, z możliwością nawet wyjścia z tego z twarzą Putina. Pytanie, czy Putin jest na tyle szalony, by mimo wszystko przeć do wojny? I chyba dlatego Zachód sięgnął po argument ostateczny. Skoro Rosja żąda wycofania sił NATO ze wschodnich krajów Sojuszu, to w te siły zostaną tam wzmocnione. Koniec ustępstw. I zarazem sygnał dla Moskwy i całego świata, że Zachód jest gotów podjąć rękawicę, jest gotów zareagować odpowiednio na wojnę.

Chłopcy z Fort Bragg do Polski

Prezydent USA Joe Biden zatwierdził w środę przeniesienie kilku tysięcy dodatkowych żołnierzy amerykańskich na wschodnią flankę NATO. Około 2 000 żołnierzy zostanie przeniesionych bezpośrednio z USA w najbliższych dniach, podczas gdy 1 000 więcej, z tych obecnie stacjonujących w Niemczech, zostanie wysłanych do Rumunii - powiedział rzecznik Pentagonu John Kirby. To jasny sygnał pod adresem Rosji. - Dyslokacja nie ma stałego charakteru, jest tylko odpowiedzią na obecne warunki - powiedział Kirby. Pytana o to, czy obecność tych sił będzie uzależniona od tego, czy Rosja wycofa swoje wojska skoncentrowane wokół Ukrainy, rzeczniczka Białego Domu Jen Psaki stwierdziła, że „jeśli prezydent Putin podejmie kroki w kierunku deeskalacji, z pewnością wpłynie to na nasze kalkulacje”. Z drugiej strony, Psaki zasugerowała, że wkrótce może dojść do rozmieszczenia kolejnych sił USA w Europie na terytorium innych państw wschodniej flanki NATO.

- To całkowicie zgodne z tym, co mówiłem Putinowi od początku: tak długo, jak będzie działał agresywnie, zapewnimy, że będziemy w stanie uspokoić naszych sojuszników w NATO i Europie Wschodniej. Jesteśmy tam, artykuł V jest świętym zobowiązaniem - oświadczył Joe Biden. Oczywiście zwiększona obecność wojskowa USA w tej części kontynentu nie obroni Ukrainy, gdyby Rosja na nią napadła, ale pokazuje jedność NATO. Sygnalizuje Kremlowi że ewentualna agresja na Ukrainę nie przyniesie kryzysu i załamania politycznej i wojskowej spójności NATO. Tym bardziej, że decyzję o zwiększeniu sił rozmieszczonych na wschodniej flance NATO podjęło także wiele innych państw Sojuszu, choćby Wielka Brytania, Francja, Dania czy Holandia. Będą kolejne – być może już podczas zapowiedzianego szczytu ministrów obrony Sojuszu z udziałem szefa Pentagonu.

Pierwsze reakcje Rosji sugerują, że decyzja o rozmieszczeniu dodatkowych sił USA na wschodniej flance NATO to dobry ruch. Jeszcze do wieczora w środę nie było deklaracji kogoś z samego szczytu władzy, widać było, że toczą się rozmowy, jak zareagować. Jedynie zastępca szefa MSZ Aleksandr Gruszko powiedział agencji Interfax, że decyzja ta jest „nieuzasadniona” i że te „destrukcyjne kroki wzmacniają napięcie militarne i zawężają pole dla decyzji politycznych”. Wydaje się, że właśnie teraz – na Kremlu – rozstrzyga się, czy w Europie dojdzie do wojny czy nie. Zepchnięta do defensywy Rosja ma dwa wyjścia. Albo odpowie dalszą eskalacją, co w obecnej sytuacji oznacza tylko działania wojenne przeciwko Ukrainie, albo skorzysta z deski ratunkowej rzuconej przez Zachód w pisemnych odpowiedziach na rosyjskie żądania, jaką jest proces negocjowania kontroli zbrojeń, w tym np. umożliwienie Rosjanom inspekcji baz tarczy antyrakietowej w Polsce i Rumunii.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: „Dyplomatyczna Cuszima”. Zachód powiedział Putinowi: sprawdzam! - Portal i.pl

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski