Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyrektor sowchozu na czele państwa

Rozmawiał Paweł Stachnik
Rozmowa. 10 lipca 1994. Aleksander Łukaszenka wygrywa wybory prezydenckie. Zwycięża też wszystkie następne. Krajem rządzi twardą ręką.

- Kim był Aleksander Łukaszenka zanim zajął się polityką?

- Z wykształcenia był nauczycielem historii, ale pracował w Komsomole, a potem jako dyrektor sowchozu. Od początku odznaczał się ambicją i chciał się wybić. Okazja nadarzyła się wraz z nastaniem pierestrojki, bo to umożliwiło mu realizację zamiarów politycznych. W 1990 r. został wybrany do Rady Najwyższej Białoruskiej SRR i tam rozpoczął karierę polityczną.

- Jak udało mu się wygrać wybory prezydenckie w 1994 roku?

- Był prekursorem postprawdy. Nie miał konkretnego programu, a na wiecach mówił po prostu to, co ludzie chcieli usłyszeć. A chcieli usłyszeć, że wrócą lepsze czasy, a winni afer gospodarczych zostaną ukarani. Łukaszenka powtarzał te dwie rzeczy, oskarżał elity oraz prawdopodobnie sfingował zamach na samego siebie. Białorusini byli wtedy rozczarowani trzyletnią niepodległością, a on im obiecywał powrót do spokojnych czasów Związku Radzieckiego. Choć oczywiście nie precyzował, jak sobie to wyobraża.

- Kolejne wybory prezydenckie wygrywał już innymi metodami.

- Przez długi czas musiał się cieszyć poparciem ponad połowy społeczeństwa, co dawało mu zwycięstwo w wyborach. Może nie było to aż tak spektakularne poparcie, jak głosiły oficjalne wyniki, ale pozwalało wygrywać. Dopiero od jakichś 10 lat pojawiają się - nieoficjalne oczywiście - sondaże, z których wynika, że Łukaszenka nie mógłby wygrać w pierwszej turze. Tymczasem on bardzo boi się dopuszczenia kogokolwiek do drugiej tury, bo to mogłoby wywołać niekontrolowane skutki. Więc aby „wygrać” w pierwszej turze, stosował i stosuje wszystkie te machlojki wyborcze, znane z obszaru poradzieckiego: dosypywanie głosów, głosowanie przedterminowe i fałszowanie wyniku końcowego.

- Czy wiemy, jakie rzeczywiste poparcie ma dziś Łukaszenka w białoruskim społeczeństwie?

- Myślę że jest to rzeczywiście poniżej 50 procent, tak jak podają niezależne ośrodki. Trzeba pamiętać, że od dwóch lat Białoruś boryka się z recesją gospodarczą, a prezydent nie jest w stanie wyprowadzić państwa z kryzysu. To co nas w Polsce cieszy, tzn. tania od dłuższego już czasu benzyna, Łukaszenkę przyprawia o ból głowy, bo bardzo dużą część białoruskiego eksportu stanowią produkty naftowe. Wcześniej dzięki temu budżet jakoś łatał, teraz jest ciągły deficyt. Spadek dochodów obywateli może wpływać na poziom poparcia prezydenta. Zimą i wiosną były przecież na Białorusi protesty o podłożu nie politycznym, lecz ekonomicznym. Ekonomia jest zatem kluczowym elementem określającym poziom poparcia dla Łukaszenki.

- A co z białoruską opozycją? Czy ona jeszcze istnieje?

- Opozycja jest zdziesiątkowana, podzielona i nie ma atrakcyjnej oferty dla Białorusinów. Widać to było podczas ostatnich protestów. Pojawiały się one spontanicznie, a opozycjoniści mogli się do nich tylko przyłączyć i próbować na nich wypłynąć, ale to się nie udawało. Inna sprawa, że opozycja to w większości stare twarze, a więc działacze z lat 90. Nie mają nic nowego do zaoferowania. Żadnych narzędzi, by dotrzeć do społeczeństwa.

- Czy Łukaszenka nadal prowadzi wewnątrz kraju politykę twardej ręki?

- Jego główne polityczne batalie odbyły się w latach 90. - zmiana konstytucji, kolejne zmanipulowane wybory czy morderstwa polityczne, o które się go oskarża. Od tamtej pory takich dramatycznych sytuacji już nie było. Ale nadal rządzi silną ręką, demonstracje są rozpędzane. Sytuację na Białorusi do niedawna można było porównać do „gulaszowego socjalizmu” w minionej epoce na Węgrzech. Mimo kryzysu Łukaszenka stara się zapewniać minimum socjalne. Niedawno obiecał Białorusinom, że ich średnia pensja będzie wynosiła 500 dolarów Chodzi o to, by zachowywać spokój społeczny przez rozbudowane państwo opiekuńcze. Prezydent zdaje sobie sprawę, że polityka socjalna jest kluczem do jego rządzenia.

- Biografia Łukaszenki pańskiego współautorstwa nosi tytuł „Niedoszły car Rosji”. Czy Łukaszenka zrezygnował z planów połączenia Białorusi z Rosją?

- Zdecydowanie tak. Teraz jego celem jest już tylko jak najdłuższe utrzymanie się przy władzy i może wytypowanie jakiegoś następcy, który zapewni mu spokojną emeryturę. A także wytargowanie od Rosji tylu możliwych profitów w postaci tanich kredytów i surowców, ile się tylko da. Widać wyraźnie, że sojusz z Rosją jest dla niego kluczowy. Przekonała się o tym Polska. W 2016 r. mieliśmy tzw. ocieplenie na linii Warszawa - Mińsk. Ale gdy zaczęły się wspomniane protesty, to Łukaszenka natychmiast zaczął oskarżać Zachód, w tym Polskę, o ich inspirowanie. To pokazuje, że na stosunkach z Zachodem w ogóle mu nie zależy.

- Co musiałoby się stać, żeby Łukaszenka stracił władzę?

- Musiałoby nadejść nagłe załamanie gospodarcze, które skłoniłoby ludzi do wyjścia na ulice. Musiałby się też pojawić kandydat, który miałby poparcie Rosji i który obiecałby, że Białoruś nie zwróci się na Zachód. Te dwa czynniki są najważniejsze. Następca Łukaszenki pojawi się więc raczej z wnętrza systemu, a nie z zewnątrz.

CV
Andrzej Brzeziecki, red. nacz. „Nowej Europy Wschodniej”, współautor książki „Łukaszenka. Niedoszły car Rosji”.

WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 7. Czym określamy syfilis?

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski