Dyspozytornia nie wróci do Nowego Sącza

To była sztandarowa obietnica parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości w Nowym Sączu. Powrotem dyspozytorni pogotowia do miasta jeszcze w ubiegłym roku chwalili się oficjalnie na konferencjach prasowych. Za nimi informację powtarzał starosta nowosądecki Marek Pławiak. Teraz okazuje się, że nie tylko Nowy Sącz nie będzie miał dyspozytorni. Może zabraknąć jej również w Tarnowie.

- Ku mojemu zaskoczeniu minister zdrowia Konstanty Radziwiłł przyjął projekt przygotowany przez poprzedni rząd, dotyczący reorganizacji pogotowia w Polsce - mówi poseł Arkadiusz Mularczyk. Wyjaśnia, że plan Ministerstwa Zdrowia przewiduje jedną dyspozytornię na trzy miliony mieszkańców, a tyle liczy Małopolska.

- Odbyłem kilka rozmów z ministrem i wskazywałem, że nie tylko liczba mieszkańców powinna być brana pod uwagę, ale również ukształtowanie terenu. Zapewniano mnie, że taki zapis powstanie - nie kryje rozczarowania Mularczyk i zapowiada dalszą walkę o trzy dyspozytornie: w Nowym Sączu, Tarnowie i Krakowie.

Senator Stanisław Kogut również nie zamierza składać broni. Już wystosował pismo w tej sprawie do premier Beaty Szydło. Zaznacza jednak, że jemu zależy tylko na dyspozytorni w Nowym Sączu. - Tarnów mnie nie interesuje - stwierdza.

Powściągliwy w wyrażaniu zdania na temat planów Ministerstwa Zdrowia jest natomiast Wiesław Janczyk, wiceminister finansów.

- W sprawie dyspozytorni padały deklaracje przed wyborami. O niczym bym jednak nie przesądzał, dopóki ustawy ostatecznie nie podpisze prezydent - mówi Wiesław Janczyk.

Przypomina, że decyzje o likwidacji dyspozytorni w Nowym Sączu podjął poprzedni rząd. - Okazuje się, że łatwo jest coś zburzyć, ale trudno zbudować na nowo - konkluduje wiceminister.

Zdaniem Józefa Zygmunta, dyrektora sądeckiego pogotowia, dyspozytornia to priorytetowa sprawa dla zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańcom Sądecczyzny. - Nie wyobrażam sobie, aby w czasie na przykład powodzi, akcją ratunkową mieliby zawiadować dyspozytorzy w Krakowie. W terenach górzystych nie ma czasu do namysłu i analiz. Trzeba działać szybko - mówi Józef Zygmunt.

Starosta nowosądecki Marek Pławiak teraz mówi jednak, że mimo braku dyspozytorni w Nowym Sączu mieszkańcy regionu mogą czuć się bezpiecznie. Obawia się jednak likwidacji tarnowskiej dyspozytorni. - Modlę się, żeby nikomu nic się nie przytrafiło przez błąd dyspozytora, jak będzie tylko jedna dyspozytornia w Krakowie - mówi starosta.

Józefa Szczurek-Żelazko, wiceminister zdrowia, wyjaśnia, że projekt ustawy obejmuje zapis, w którym wojewoda może starać się o utworzenie kolejnej dyspozytorni w wyjątkowych sytuacjach. Dodaje, że zmiany w sieci dyspozytorni nie wejdą w życie od razu, ale przed 2028 r.

- Małopolska rozwija się pod względem demograficznym. W ciągu kilku lat mieszkańców może na tyle przybyć, że uzasadnione będzie działanie dwóch dyspozytorni, czyli również tej w Tarnowie - mówi wiceminister zdrowia. Nie kryje, że w takiej sytuacji przywrócenie dyspozytorni w Nowym Sączu ma mniejsze szanse powodzenia. - Bo jej po prostu nie ma - mówi.

Joanna Paździo z biura prasowego Urzędu Wojewódzkiego przypomina, że wojewoda czynił już starania o utworzenie trzech dyspozytorni, ale nie otrzymał zgody Ministerstwa Zdrowia ze względu na zapisy projektu nowelizacji ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym.

- „Wojewoda tworzy dyspozytornię medyczną w liczbie nie większej niż jedna na 2 mln mieszkańców, dwie od 2-4 mln; trzy powyżej 4 mln” - cytuje ustawę Joanna Paździo.

Dodaje, że w związku z tym „informacje o rzekomej likwidacji dyspozytorni w Tarnowie nie są poparte faktami”.