Nasze narodowe emocje rozpala chorwacki reżyser, którego pomysł na polski teatr polega na tym, by podeprzeć się nazwiskiem Wyspiańskiego, wziąć z jego sztuki trochę cytatów, a potem dopisać swój dość prymitywny tekst, który ma być manifestem wolności twórczej. Frljić próbował już tego w Krakowie z „Nie-Boską komedią”, ale mu zdezerterowało siedmiu aktorów, a na koniec dyrektor Starego zdjął premierę. Twórca chciał wtedy „odkryć” polski antysemityzm. Zadanie dość śmieszne w kraju, który jest po gorącej dyskusji o Jedwabnem. Dyskusji, której na swoim podwórku raczej unikają Węgrzy, Słowacy czy Rumuni. A także krajanie Frljicia, Chorwaci, znani w czasie wojny z zamiłowania do dyktatora z wąsikiem.
Frljić próbuje dziś „obnażyć” nasz katolicyzm w Warszawie, i ma używanie. Jedni protestują z klasą, inni czują się jak wysłannicy samego Boga. Z drugiej strony zew poczuli żałośni obrońcy „awangardy” z mainstreamo-wych mediów. Dyskusja jest w sumie dość smutna i dowodzi, że w krytyce teatralnej liczy się nie sztuka, a ideologia i polityka, zaś najlepiej sprzedaje się tabloidowość. Lecz nie martwmy się. Polska jest niepodległa od niedawna, może to nasze mentalne niewolnictwo (i z lewa, i z prawa) kiedyś przeminie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?