Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziadkowe opowieści

Krzysztof Kawa
Cafeteria. Były czasy, gdy ścigaliśmy się wraz z kolegami z innych redakcji, kto w trakcie meczu Wisły z Legią wypatrzy na trybunach więcej skautów z renomowanych klubów.

Wyścig zresztą zaczynał się na dobre już kilka dni wcześniej, bo jeśli miało się w klubie dojścia do odpowiednich osób, można było dowiedzieć się, skąd napływają zamówienia na wejściówki. A napływały z całej Europy, bo klasyk ekstraklasy był oknem wystawowym dla polskich piłkarzy.

Dzisiaj po tamtym klimacie zostały tylko wspomnienia. W piątek na trybunach przy Reymonta frekwencję wśród obserwatorów zawyżali uczestnicy kursu zorganizowanego przez Scouts for Football. Był wśród nich gość specjalny Tomasz Wałdoch, asystent trenera drugiego zespołu Schalke 04 Gelsenkirchen. Na mecz się spóźnił, z pierwszej połowy obejrzał tylko kwadrans, ale tyle mu wystarczyło, by opuścić ręce, zanim sięgnął po długopis. „Chciałem notować uwagi o poszczególnych zawodnikach, ale… w zasadzie nie było czego notować. To był chaos. Trzy podania, strata, dwa podania, strata” - skwitował.

Do poziomu meczu, a jakże, dostosowały się niezawodne trybuny ze swoim nieustającym festiwalem wyzwisk i wulgaryzmów, a nawet stadionowy spiker, który w prymitywny sposób (choć zapewne według siebie bardzo zabawny) judził miejscową publiczność przeciw gościom ze stolicy.

Nie dziwię się więc Adamowi Musiałowi, legendarnemu obrońcy z Wembley, gdy w kółko w wywiadach powtarza, że dziś na mecze „Białej Gwiazdy” nie chodzi, bo nie chce psuć sobie wrażeń, jakie pozostały mu w głowie z czasów młodości. Współczesnym nastolatkom, którzy muszą emocjonować się „widowiskami” fundowanymi przez obecnych piłkarzy Wisły i Legii, należy tylko współczuć. Co oni będą wspominać, gdy dożyją wieku Musiała i przejdą na emeryturę? Autowe wykopy Czerwińskiego, przepychanki przy linii bocznej po „sankach” Pazdana, czy zmarnowany karny przez Popovicia?

Pół biedy, gdy to, co wryje się w pamięć, świadkowie przerwania przez wiślaków serii 32 ligowych meczów bez wyniku 0:0 zostawią wyłącznie dla siebie, ale przecież wielu w chwili słabości nie oprze się pokusie podzielenia się wspomnieniami z wnukami. „Dziadku, a kim był ten Popović?” - może zapytać jeden z zasłuchanych małych bystrzaków i wtedy zrobi się w domu naprawdę przykro. „No, koniec opowieści na dzisiaj, idź do łóżka, bo jutro musisz wcześniej wstać do szkoły” - to byłaby chyba najrozsądniejsza z odpowiedzi, by nie ryzykować rozdrapywania zabliźnionych po 50 latach ran.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski