Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzieci w kajdanki? "40-letnia ustawa wymagała zmian, ale nie w kierunku średniowiecznych zapisów"

Małgorzata Mrowiec
Małgorzata Mrowiec
Obecna ustawa postępowaniu w sprawach nieletnich liczy 40 lat i ma charakter archaiczny, więc powinna zostać zastąpiona nową ustawą. - Ale projekt nowej nie tylko nie poprawia obecnej - czerpie z niej całymi garściami, a jeszcze wprowadza rozwiązania gorsze niż w dotychczasowej ustawie - stwierdziła mec. Anna Stachowicz.
Obecna ustawa postępowaniu w sprawach nieletnich liczy 40 lat i ma charakter archaiczny, więc powinna zostać zastąpiona nową ustawą. - Ale projekt nowej nie tylko nie poprawia obecnej - czerpie z niej całymi garściami, a jeszcze wprowadza rozwiązania gorsze niż w dotychczasowej ustawie - stwierdziła mec. Anna Stachowicz. Fot. Mariusz Kapala / Gazeta Lubuska
Budzi duże kontrowersje, a czeka już tylko na podpis prezydenta RP: nowa ustawa o wspieraniu i resocjalizacji nieletnich. Pojawiają się apele do prezydenta o jej zawetowanie. We wtorek w Krakowie o swoim sprzeciwie wobec ustawy mówili na konferencji prasowej przedstawiciele Porozumienia i eksperci. Wskazują, że ustawa spowoduje, że 10-latkowie mogą być umieszczani w ośrodkach resocjalizacyjnych, gdzie mogą przebywać wspólnie z 17- czy 18-latkami. Krytykują też zapis mówiący, że wobec dzieci i młodzieży w takich ośrodkach będzie można stosować środki przymusu bezpośredniego, w tym również kajdanki. Ponadto według ustawy to dyrektorzy szkół, a nie sąd będą mogli teraz oceniać, czy zachowanie dziecka ma cechy demoralizacji.

- Uważamy te zapisy za bardzo niebezpieczne. Mogą powodować trudności w adaptacji i resocjalizacji dzieci, które są często pogubione. Apelujemy do prezydenta, aby te ustawę zawetował - mówił w Krakowie poseł Porozumienia Stanisław Bukowiec.

Rewolucję w przepisach, którą ma wprowadzić ustawa o wspieraniu i resocjalizacji nieletnich, skomentowała podczas konferencji w Krakowie także mec. Anna Stachowicz, adwokat z 20-letnim doświadczeniem. Zaznaczyła, że dotychczasowa ustawa postępowaniu w sprawach nieletnich liczy 40 lat i ma charakter archaiczny, więc powinna zostać zastąpiona nową ustawą.

- Ale projekt nowej nie tylko nie poprawia obecnej - czerpie z niej całymi garściami, a jeszcze wprowadza rozwiązania gorsze niż w dotychczasowej ustawie - stwierdziła Anna Stachowicz. - Czy dobrze jest, by wprowadzić dolną granicę odpowiedzialności karnej? W mojej ocenie tak, ale na pewno nie od 10 lat - tak adwokat komentowała jeden z zapisów.

Mec. Anna Stachowicz stwierdziła, że jeśli 10-latek przejawia objawy demoralizacji, to nie on powinien za to odpowiadać. - Tu winne jest środowisko, w którym on żyje, czyli jego rodzice. I my mamy możliwość dyscyplinowania rodziców na gruncie Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. Tak więc: jak najbardziej, wprowadzić dolną granicę odpowiedzialności, ale co najmniej 13 lat - podsumowywała adwokat.

Jako polityk, ale też ojciec 10-letniego dziecka wypowiada się o nowej ustawie Tomasz Urynowicz - radny województwa małopolskiego, szef Porozumienia w Małopolsce. Krytycznie odniósł się m.in. do nowych uprawnień dyrektora szkoły, wprowadzanych przez ustawę: dyrektor będzie bowiem mógł karać uczniów za przejawy demoralizacji czy czyn karalny.

- Jako ojciec 10-letniego dziecka mam świadomość tego, jakie mogą być problemy wychowawcze. Natomiast jeżeli pod definicję demoralizacji zalicza się niskie oceny w szkole, niewłaściwe zachowania rówieśnicze, wagarowanie - to pierwsze pytanie, które jako rodzic mogę sobie zadać, brzmi: dlaczego się tak dzieje? Dlaczego dziecko opuszcza lekcje, dlaczego się niewłaściwie zachowuje? I od systemu polskiego prawa też oczekiwalibyśmy w przypadku tak małych dzieci zadania pytania, dlaczego dzieci wagarują czy mają problemy z nauką. Bardzo często są to problemy rodzinne, społeczne, różnymi rzeczami uwarunkowane. A oddawanie olbrzymiej władzy w ręce dyrektorów szkół, którzy mogą z pominięciem drogi sądowej skierować takie dziecko do ośrodka wychowawczego, czy traktowanie 10-latków na równie z 17- i 18-latkami, skoro mogą trafić do jednego ośrodka - to tak naprawdę stygmatyzowanie tych młodych ludzi, spychanie na prawdziwe koleiny demoralizacji - skwitował Tomasz Urynowicz.

Polityk podkreśla, że dość surowe traktowanie 10-latków, jakie przewidują nowe przepisy, musi się spotkać z krytyką rodziców.

- 40-letnia ustawa o resocjalizacji wymagała zmian, ale nie w kierunku średniowiecznych zapisów, tylko nowoczesnego spojrzenia, także myślenia o pedagogice, o pewnej wrażliwości społecznej. Ustawa powinna być znowelizowana, ale nie w kierunku zaostrzenia przepisów prawa, tylko dostosowania jej do współczesnego świata, współczesnej wiedzy pedagogicznej, tego, w jaki sposób młodzież się zmienia. Co oczywiście nie znaczy, że nie należy eliminować negatywnych zachowań społecznych wśród najmłodszych - mówi Urynowicz.

Projekt ustawy przygotowało Ministerstwo Sprawiedliwości. Po jednej z krytykującej ją publikacji ministerstwo opublikowało oświadczenie, w którym czytamy m.in., że "nowe przepisy chronią nieletnich przed traumą postępowań z udziałem policji i sądu. Dyrektorzy szkół będą mogli kierować uczniów za mniej poważne przewinienia do prac porządkowych na terenie szkoły. Inne formy odziaływania, o jakich mówią przepisy, to pouczenie, ostrzeżenie, skłonienie do przeproszenia pokrzywdzonego kolegi czy koleżanki. Wszystko wyłącznie za zgodą rodziców i samego ucznia. W ten sposób problemy wychowawcze będą rozwiązywane blisko dziecka - z udziałem rodziców i szkoły. Na celowość takiego rozwiązania wskazywali m.in. prawnicy Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka".

Ministerstwo przekonuje też, że nowa ustawa kładzie nacisk na wsparcie resocjalizacji nieletnich. "To zmiana dotychczasowej filozofii postępowania z nieletnimi - z jednej strony ograniczenie wpływu do sądów drobnych spraw, a z drugiej - skuteczniejsza resocjalizacja tych, którzy dopuścili się najpoważniejszych czynów zabronionych. Przyjęto zasadę złotego środka - łagodnego oddziaływania na nieletnich, którzy rokują poprawę, a wobec sprawców poważnych czynów karalnych, skutecznej reakcji państwa" - napisano w oświadczeniu opublikowanym na oficjalnej stronie resortu sprawiedliwości.

Koniec ze zwolnieniami z lekcji WF

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Dzieci w kajdanki? "40-letnia ustawa wymagała zmian, ale nie w kierunku średniowiecznych zapisów" - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski