Uczestnicy wczorajszej pikiety przed Sejmem przeciw prawu do odbierania dzieci rodzicom Fot. Paweł Supernak (PAP)
POLITYKA. Rodzice protestowali wczoraj przed Sejmem. - Damy sobie jeszcze czas, by nad spornymi przepisami popracować - twierdzi Jarosław Gowin z PO.
Taki jest plan, ale - jak powiedział po zakończeniu wczorajszego protestu Jarosław Gowin, wiceprzewodniczący PO, - damy sobie jeszcze czas, by nad spornymi przepisami popracować.
Rządowy projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie przewiduje m.in., że pracownik socjalny ośrodka pomocy społecznej - po porozumieniu z policją - będzie mógł zdecydować o tymczasowym zabraniu dzieci rodzicom i - do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez sąd - przekazaniu ich do ośrodka opiekuńczo-wychowawczego. Projekt przewiduje, że pracownik socjalny będzie miał takie prawo wówczas, gdy stwierdzi występowanie przemocy lub bezpośredniego przymusu fizycznego i w każdej sytuacji zagrażającej życiu lub zdrowiu dziecka. O ostatecznym losie dziecka nadal będzie decydował sąd.
Nie wiadomo jednak do końca, co w myśl nowych przepisów jest przemocą, a co nie, i kto o tym decyduje. Czy np. klaps - oznacza formę przymusu fizycznego? Jakie są ewentualne sankcje, przewidywane dla rodziców, stosujących kary cielesne? - pytają przeciwnicy ustawy z krucjaty "Młodzi w życiu publicznym", która zorganizowała wczorajszą pikietę.
Definicja przemocy znajduje się w załączniku nr 3 do projektu nowelizacji ustawy. Mówi, że przemoc to "jednorazowe albo powtarzające się umyślne działanie lub zaniechanie, naruszające prawa lub dobra osobiste (...) w szczególności narażające te osoby na niebezpieczeństwo utraty życia, zdrowia, naruszające ich godność, nietykalność cielesną, wolność, w tym seksualną (...)".
Posłanka Iwona Guzowska z PO jest entuzjastką noweli. - Jej wprowadzenie w życie ograniczy przemoc w rodzinie. Propozycja dotyczy wyłącznie patologii, czyli tylko tych rodzin, w których dzieje się coś bardzo złego, w których stwierdzono bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia - zapewnia.
Innego zdania jest Prawo i Sprawiedliwość, które dzisiaj - podczas drugiego czytania projektu ustawy w Sejmie - wniesie propozycję aż dziesięciu poprawek. Jak nam powiedziała posłanka Teresa Wargocka, w ocenie klubu pracownik socjalny nie powinien mieć aż takich kompetencji.
Dzieci odbierane z powodu biedy?
PiS oraz stowarzyszenie prorodzinne uważają, że wprowadzenie nowelizacji ustawy sprawi, że dzieci będą odbierane rodzicom z powodu biedy. - Na to zgodzić się nie możemy - podkreśla Teresa Wargocka.
Podczas wczorajszej demonstracji na Wiejskiej, zorganizowanej pod hasłami "Dzieci są nasze, a nie Państwowe", "Nie przeszkadzajcie nam wychowywać dzieci" organizatorzy protestu, tj. Krucjata Młodzi w Życiu Publicznym oraz Stowarzyszenie Praw Rodziców domagali się skutecznej polityki prorodzinnej i rzeczywistego wsparcia rodzin w kryzysie. Uważają oni, że zapisane w projekcie ustawy obowiązki, nałożone na gminy z zakresu poradnictwa i interwencji w związku z przemocą w rodzinie są zdecydowanie niewystarczające. Podkreślają, że nowe regulacje mogą doprowadzić do nadmiernej ingerencji państwa w życie rodziny i stwarzają pole do nadużyć. Obawiają się, że po ich wejściu w życie - złośliwy sąsiad czy zbuntowany nastolatek mogą się odgrywać na rodzinach normalnie funkcjonujących.
Organizacje te częściowo popiera PiS, który do nowelizacji ustawy ma wnieść aż dziesięć poprawek. Posłanka Teresa Wargocka podkreśla w rozmowie z "Dziennikiem Polskim", że projektowany zapis, w myśl którego - z powodu biedy w rodzinie zagrażającej życiu dziecka - pracownik mógłby je zabrać, nie powinien zostać uchwalony.
- 30 procent dzieci trafia do domów dziecka tylko z powodu biedy w domu rodzinnym. To dla nich wielka tragedia, która waży na ich całym życiu - podkreśla. - Czy te dzieci powinny tam trafić, czy też państwo powinno wesprzeć finansowo te rodziny? - pyta posłanka.
PiS chciałby wprowadzić do ustawy zapis o obowiązkowych warsztatach dla rodziców w trudnej sytuacji, co miałoby zapobiec patologiom.
Protest organizacji katolickich wsparł też Episkopat, który obawia się, że efektem uchwalenia proponowanych przepisów może być masowe kontrolowanie rodzin, nawet wbrew ich woli i bez wystarczającego uzasadnienia, które utrudni wychowywanie dzieci i doprowadzi do dalszego osłabienia więzi rodzinnych.
Wydaje się oczywiste, że wejście w życie proponowanych zapisów sprawi, że jeszcze więcej dzieci niż obecnie będzie odbieranych z domu rodzinnego.
"Dziennik Polski" od listopada ubiegłego roku informuje o losach Kamilka Targosza i dramacie jego rodziców. Decyzją sądu, który oparł się m.in. na relacjach pracowników socjalnych, dziecko odebrano rodzicom i dziś sąd stara się o pozbawienie ich praw rodzicielskich. Niedawno 11-letni Sebastian z Bystrzycy Nowej w Lubelskiem został zabrany rodzicom, bo mają problemy ze zdrowiem i w ich domu jest bieda.
Dorota Stec-Fus
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?