Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzięki czarnej jak węgiel psinie mają dach nad głową i nadzieję

Marcin Banasik
Waldemar i Grażyna od kilku dni cieszą się przyczepą kempingową. W zdobyciu nowego domu pomogła im suczka Smoluszka
Waldemar i Grażyna od kilku dni cieszą się przyczepą kempingową. W zdobyciu nowego domu pomogła im suczka Smoluszka fot. Marcin Banasik
Grażyna i Waldemar opuścili wilgotną piwnicę i zamieszkali w przyczepie kempingowej. Pomogła im w tym krakowska aktorka Ewa Kolasińska. Artystka przyznaje, że zdecydowała się ich wesprzeć, kiedy przeczytała w „Dzienniku Polskim” o tym, jak bardzo kochają swoje kundelki

Z drogi nowy „dom” Grażyny i Waldemara jest niewidoczny. Zasłaniają go zielone drzewa i wysoka trawa. Po przejściu kilku metrów ścieżką można jednak dostrzec białą przyczepę kempingową. Tuż obok straszy wejście do piwnicy. Jeszcze niedawno właśnie tam mieszkała para bezdomnych z Prądnika Białego w Krakowie.

- Teraz mamy upragnione światło, no i przede wszystkim w końcu wyszliśmy z brudnej, zawilgoconej nory - nie kryje radości Waldemar.

Pomogło im w tym wiele osób, bezinteresownie. Pierwsza - pani Katarzyna, która zawiadomiła „Dziennik Polski” o dramatycznym położeniu tych dwojga ludzi. Wcześniej, razem z mężem, przynosiła im opał na zimę, ubrania, żywność i wszystko, co trzeba, żeby pokój w piwnicy choć trochę przypominał normalne mieszkanie. Miała jednak nadzieję, że uda się znaleźć im prawdziwe cztery kąty.

Miłość mimo przeciwności losu

Pani Katarzyna nie kryje, że najbardziej ujęło ją poświęcenie pana Waldemara dla chorej partnerki. - Opiekuje się nią, jak tylko może. To piękny przykład miłości, która trwa mimo tylu przeciwności losu - mówi kobieta.

Po opublikowaniu w „Dzienniku Polskim” reportażu o parze bezdomnych postanowiła im pomóc popularna krakowska aktorka Ewa Kolasińska. Przyznaje, że zdecydowała się na to, kiedy przeczytała o tym, jak bardzo Waldemar i Grażyna kochają swoje psy Miśka i Smoluszkę. Bezdomna i niepełnosprawna kobieta miała możliwość przeniesienia się do domu opieki społecznej. Zrezygnowała jednak, ponieważ wtedy musiałaby zostawić psy.

- Kiedy słyszę takie historie, to się od razu rozklejam - przyznaje Ewa Kolasińska i dodaje, że w tym samym czasie w Starym Teatrze w Krakowie trwały próby do sztuki „Podopieczni”, która porusza problem imigrantów. - Atmosfera spektaklu zbliżyła nas do problemów ludzi bez domu, którzy muszą uciekać przed wojną i biedą. Po przeczytaniu historii krakowskich bezdomnych zrozumiałam, że teraz to im musimy pomóc. Nie możemy czekać - opowiada Ewa Kolasińska.

Kochani moi bogaci znajomi

Aktorka przyniosła magazynowy numer „Dziennika Polskiego” na jedną z prób teatralnych i położyła gazetę na środku sceny: - Powiedziałam: czytajcie i zróbmy coś.

Apel o wsparcie zamieściła również na Facebooku. „Kochani moi bogaci znajomi! Proszę zainteresujcie się reportażem o biednych dobrych ludziach z Nowej Huty i pomóżcie nam kupić im przyczepę kempingową na mieszkanie!!!” - można było przeczytać na internetowym profilu aktorki.

Do pomocy potrzebującym przyłączyła sie również Fundacja Anny Dymnej „Mimo Wszystko”. Jej pracownicy przynieśli bezdomnym pościel i koce. - Będziemy do nich zaglądać i jeśli będzie im czegoś brakowało, postaramy się im to dostarczyć - obiecuje Maja Jaworska z Fundacji „Mimo Wszystko”.

Po nagłośnieniu sprawy w teatrze i w internecie Ewie Kolasińskiej udało się zebrać potrzebne pieniądze. Dzięki nim Grażyna i Waldemar kupili używaną przyczepę kempingową.

W środku są dwa łóżka, wbudowane półki, mała kuchnia i toaleta. Para bezdomnych przy przeprowadzce nie zapomniała o swoich pupilach. Smoluszka i Misiek mieszkają w przyczepie razem z nimi. - To nasi najwierniejsi przyjaciele. Zawsze będą z nami - mówi Waldemar.

Kobieta ma chore nogi. Może wstać, ale samodzielnie nie potrafi chodzić. Leży więc głównie na łóżku. Bezdomni utrzymują się głównie z 480 zł miesięcznie z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i 150 zł z zasiłku pielęgnacyjnego.

Waldemar dorabia, sprzątając parkingi na pobliskich osiedlach i zagracone piwnice lokatorów. Łapie się wszystkiego, co może mu przynieść kilka groszy.

Po tym jak opisaliśmy ich sytuację w „DP”, Waldemar postanowił zawalczyć o zasiłek w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej. - Jestem w trakcie załatwiania formalności. Mam nadzieję, że wszystko skończy się pozytywnie - wierzy Waldemar.

Teraz para zajmuje się urządzaniem przyczepy. Waldemar chce wstawić do środka specjalny wózek, dzięki któremu Grażyna będzie mogła się poruszać po pokoju.

Grażyna przyznaje, że po wyjściu z ciemnej piwnicy w ich życiu coś się zmieniło. - Jest jaśniej, weselej, w końcu żyjemy jak ludzie - mówi kobieta.

Piwnicy używają teraz już tylko jako kuchni do przyrządzania obiadów. - Wodę gotujemy na gazie w przyczepie, ale obiady na żeliwnym piecyku, który został w byłym „domu” - tłumaczy Waldemar.

Jeśli trzeba, chodzę i żebrzę

Ewa Kolasińska od lat pomaga głównie zwierzętom. - Miłość do czworonogów pielęgnuję w sobie do dziecka. I choć psy, którym chciałam pomóc, mnie pogryzły, to i tak uważam, że nie była to ich wina - mówi aktorka.

Artystka wspomina, że kiedy w bloku przy ul. Chrobrego w Krakowie jej sąsiadami byli znani artyści, często organizowała zbiórki pieniędzy dla czworonogów. - Ludzie przynosili koce, pościele, a nawet piżamy, a my razem z mężem zawoziliśmy to do schronisk - wspomina Ewa Kolasińska.

Dziś współpracuje w wieloma prozwierzęcymi fundacjami. - Jeśli trzeba, to chodzę i żebrzę, bo nie mogę spokojnie patrzeć na krzywdę zwierząt - zwierza się krakowska aktorka.

***

20 lat temu nic nie zapowiadało, że Waldemar i Grażyna będą musieli kilka lat żyć w piwnicy. Wcześniej oboje mieszkali w lokalach z przydziału w Nowej-Hucie. On na osiedlu Hutniczym, ona na Stalowym. - Straciłem pracę, przestałem płacić czynsz, potem była eksmisja - tak w skrócie opisuje swoją historię Waldemar.

Grażyna uśmiecha się na wspomnienie 70-metrowego mieszkania. Sytuacja życiowa zmusiła ją do tego, że musiała je wynająć. - Pech chciał, że wpuściłam tam Romów. Do dzisiaj nie dostałam ani grosza z wynajmu. Historia tak się niefortunnie potoczyła, że wymeldowałam się z mieszkania i dzisiaj są bardzo małe szanse na odzyskanie lokalu - opowiada 60-latka.

Oboje przyznają, że popełnili w życiu kilka błędów, które zaważyły na ich losie. - Niestety, nie mieliśmy nikogo, kto mógłby nam doradzić lub ostrzec przed złymi decyzjami - przyznaje Waldemar.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski